niedziela, 24 maja 2020

Skrzynka pełna staroci

Muszę się przyznać, że od dwóch tygodni mam kompletny figurkowy zastój. Możliwe, że to przez pogodę, bo jakimś cudem kiedy pada nie jestem w stanie się za nic zabrać. Jakoś przerzuciłam się na rysunki, a klejenie sprzętu czy kończenie customów wydaje mi się wręczy czymś nieprzyjemnym. Wiem, że to tylko chwilowe, ale i tak żal mi leżących projektów.
Ostatnio wpadłam na dwa moldy, które uświadomiły mi, że warto byłoby przejrzeć stare breyery, bo kryją się wśród nich prawdziwe cuda.
Jednym z nich jest Hanoverian wyrzeźbiony przez Chrisa Hessa i wypuszczony w 1980 roku.
Ten mold bardzo mi się spodobał, chociaż pozycja nie jest zbyt podobna do planowanego kłusa wyciągniętego. Koń wygląda raczej jakby był dopiero przyuczany do poprawnego ustawienia, wskazuje na to wysoko uniesiona, jakby uciekająca z kontaktu głowa, krótki wykrok i wyraźny downhill (koń oparty na zadzie powinien jakby unosić się w przód). Ma przyjemny pysk, jako całość wygląda jak dla mnie na młodego sport horsa, ten ogon, uszy, błysk w oku.
Nie pasuje tylko ta sztucznie wyciągnięta przed siebie noga.
Ponieważ mold jest niestabilny, czasami Breyer produkuje wersję z prawym tylnym kopytem stojącym na płasko.

Drugim zaś jest wypuszczony w 1991 mold Misty's Twilight dłuta Jeanne Mellin Herrick.
Mimo że koń nie jest wygładzony, wyraźnie widać jak śliczna jest ta klacz. Niemalże brak błędów anatomicznych, jeśli już to takie porównywalne do nowszych breyeów. Nawet kopyta całkiedm dobrze się trzymają c;
Mankamentem jest brak podstawki, bo Misty's Twilight powinna unosić się nad ziemią, a teraz wygląda na trochę spłaszczoną. Zapewne to znak dawnych czasów, bo teraz wystarczy, że mold jest niestabilny i już dostaje podstawkę.
W każdym razie mold jest po prostu zgrabny i przyjemny dla oka.

Po przejrzeniu traditionali wypatrzyłam jeszcze wiele koników z potencjałem, a kilka z nich wybrałam do opisania :)
Pomijam już fakt, że jak się przyjrzeć to u większości da się wypatrzeć ukryte na pierwszy rzut oka piękno. Zaskoczyło mnie bardzo nowe wcielenie moldu Fighting Stallion, świetnie podkreślające wszystkie jego atuty. Polecam obejrzeć zdjęcia u Capricorn, bo sama byłam przekonana, że ten ogier to największe breyerowe obrzydlistwo, dopóki nie zobaczyłam go właśnie w podlinkowanym wyżej poście.
W opisie zabrakło moich dwóch ulubionych moldów, czyli: Friesian oraz Legionaro III, które już kiedyś pokazywałam na blogu i które możecie znaleźć na mojej liście życzeń :)

Mold Roy the Belgian także już się tutaj pojawił. Został wypuszczony w 1989 roku, a jego autorką jest Francis Eustis.
Jak dla mnie jest idealnym przykładem, że można upiększyć lub zbrzydzić mold malowaniem. Ale przede wszystkim jest naprawdę ładną i niezwykle dokładną rzeźbą, co widać chociażby po zmarszczkach przy kłębie czy wgłębieniach wokół ust.
Mimo że klacz wygląda, jakby rzeźbiarka walczyła z masą plastyczną zupełnie jak Hess, to koń jest przyjemny dla oka.

Moim wielkim zaskoczeniem jest Brighty. W życiu bym się nie spodziewała, że ten śliczny osiołek został wypuszczony już w 1974 roku! W dodatku jest rzeźbą Chrisa Hessa. Jak to możliwe?
Jedynym co może go zdradzić są kopytka. Poza tym wszystko, od czubków uszu aż po struktrurę sierści ma po prostu cudowne.
To jeden z tych maluchów, które pokazują, że jakimś cudem muły i osły zazwyczaj wychodzą rzeźbiarzom lepiej... też tak uważacie?
Wypuszczona w 1993 Shire Mare to dzieło Kathleen Moody. W zasadzie wspominałam już o niej w poście Znielubiane, rzadkie, zapomniane.
https://www.worthpoint.com/worthopedia/breyer-porcelain-shire-evolution-of-the-horse
http://eveningstarranch.tripod.com/html/drafts/magnus.html
Wyraźnie odznacza się na tle ówczesnych breyerów.

O moldzie Gem Twist wypuszczonym w 1993 roku chciałabym tylko symbolicznie wspomnieć, bo to dość popularny obecnie mold.
Jest jakby z nowej ery, chociaż stworzony w czasach kiedy jeszcze większość breyerów nie prezenrowała się jak dzisiejsze. Swój ,,nowatorski" wygląd tak jak i jego poprzedniczka zawdzięcza rzeźbiarce Kathleen Moody.

A teraz coś dla miłośników arabów, czyli wypuszczony w 1990 roku mold Khemosabi dłuta Pam Tally Stoneburner.
To koń wzorowany na ogierze Khemosabi ++++//.
Ma liczne mankamenty, jednak moim zdaniem dobrym odwzorowaniem zarówno oryginału jak i arabów w ogóle. Ma w sobie coś iście arabskiego. Wydaje mi się, że wielbiciele rasy chcieliby posiadać go do swojej kolekcji :)

Sherman Morgan to kolejny twór Jeanne Mellin Herrick. Wypuszczono go w 1987, jednak w 1993 został wycofany z produkcji z powodu uszkodzenia formy.
W 2000 roku został dopuszczony do produkcji ze zmienionym ogonem, który możemy oglàdać obecnie. Przedtem prezentował się w ten sposób:

Jego wizerunkowi najbardziej szkodzi ta dramatyczność pozy. Sądzę, że to jakiś nabuzowany ogier.
Wydaje się bardzo nienaturalny przez ogon uniesiony pod sztucznym kątem i źle skątowaną szyję. Żeby faktycznie się tak wygiąć musiałaby być strasznie długa i niezwykle elastyczna c;
Te dwa mankamenty przysłaniają plusy, jakimi są kształtne nogi, pierś, zad i kłoda, zwieńczone całkiem przyjemnym pyskiem i bajecznie powiewającym ogonem... Wszystko to psuje ta szyja niestety.

Kolejny koń również zwie się Morgan, Justin Morgan B) Co ciekawe Sherman Morgan był synem prawdziwego ogiera o tym imieniu.
To mold wypuszczony w 1977 roku, autorstwa Chrisa Hessa.  Chociaż tak jak większość tworów Hessa ma zbyt zwężające się do dołu nogi i pysk, to całość sprawia całkiem przyjemne wrażenie. Ładnie ukształtowana szyja z dobrze umiejscowionymi mięśniami, a przy tym kształtna kłoda.
Pysk jest całkiem miły w odbiorze, na pewno dużo daje tu dobrze ułożona grzywka oraz przyjazne spojrzenie. Dodatkowo zdobią go całkiem zgrabne uszy.

Llanarth True Briton (zwany także Welsh Cob) jest najnowszym z pokazanych tutaj staroci, bo został wypuszczony w 1994 roku. Powiedziałabym, że ten czas był taką granicą między erą dawnych a nowych moldów i sam ten mold jest połączeniem starego i nowego stylu. Wydziwiana grzywa, wraz z iście hessowymi szczotkami (takimi jak u fryza z mojej chciejlisty) upiększone mięśniami godnymi Kathleen Moody, całość zwieńczona głową, na która jest jakby połączeniem obu stylów. A wszystko to dłuta Marthy White.


Mi osobiście wydaje się bardzo podobny do moldu Midnight Tango, autorstwa Sommer Prosser, zwłaszcza jako srokacz. Poniżej Midnight jako Magic i Hamlet.
https://www.ceneo.pl/37964057

Wypuszczony w 1992 roku Bolya, który jest tak naprawdę przerobionym moldem Halla wypuszczonym w roku 1977.
Powyżej Boyla, Halla poniżej.
Halla została stworzona przez Chrisa Hessa, a poprawiła go Megan Thilman Quigely, ówczesna pracownica Breyera. Bolya to po rosyjsku wolość (z czym nie zgadza się jakoś Google tłumacz). Tutaj została ukazana jako klacz ahał-tekińska. Odnowiony mold wydaje mi się niamlże idealny, tak naprawdę przeszkadza mi tylko ta głowa i nie przemawia jakoś do mnie idea nazywania go ahał-tekinem.
Co ciekawe pomimo powstania nowej wersji moldu Halla wciąż jeszcze jest używany, czego dowodem jest bezimienna dama powyżej wypuszczona w 2018 roku (na IYB opisana jest jako Glossy Dark Dapple Blanket Appaloosa on the Halla mold (#63)). Zastanawiające, że nowszy mold dłużej nie był używany, bo ostatnia seria została w 2014 i był to kasztanowaty folblut - jak dla mnie rasa o wiele bardziej adekwatna od ahała.
Dodatkową ciekawostką jest fakt, że seria Dixon (rudzielec ukazany wyżej) wypuszczona w 2016 roku na moldzie Halla o imieniu Dixon to tak naprawdę stare, wyprodukowane dawno temu modele, które dotąd przetrwały niepomalowane, czyli nowy mają jedynie kolor (;

A to Bolya jako gniady brindle. Pierwszy raz spotykam się z Breyerem tego koloru 0.0
Dla tych co nie wiedzą - brindle to rodzaj chimery, przy którym futro konia zyskuje nietypowe paskowanie c:

To by było tyle na dziś, ale sądzę, że przeglądając Identify Your Breyer znajdziecie więcej chwytających za oko staroci :)


WSZYSTKIE NIEPODPISANE ZDJĘCIA POCHODZĄ ZE STRONY IDENTIFY YOUR BREYER

9 komentarzy:

  1. Klacz Shire wygląda jak jakaś żywica. Naprawdę przepiękna ;) Welsh Coby, arabek, czy specyficzny/ Halla - bardzo przykuły moją uwagę i chętnie przygarnęłabym je do kolekcji. Mi też ta głowa od Halla totalnie nie przeszkadza, wręcz przeciwnie - jakoś tak pasuje.
    Co do osiołka - nie wiedziałam, że to taka stara figurka. Jest przecudny! Hanower z początku wpisu lekko przypomina mi Totilasa. Stare Breyery są naprawdę ciekawe i no cóż - mi o wiele bardziej podobają się niż te nowsze ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Totilas faktycznie jest jakby poprawioną wersją hanowera. A staruszki ewidentnie mają w sobie to coś c;

      Usuń
  2. Mi się najbardziej spodobała klacz shire :) Przy takich postach myślę sobie, jak bardzo znasz anatomię koni :P I to kolejny post z moich ulubionych na Twoim blogu, przy których mogę poznać modele, o których istnieniu nie miałam pojęcia. Naprawdę dobra robota :)!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Post dla mnie. Kocham starocie, Bolya to mój święty graal, ale reszta koni też przypadła mi do gustu. Mam wrażenie, że mimo dziwnych póz i niekiedy mniejszej ilości szczegółów, właśnie te stare koniki wyglądają na żywe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zasadzie nie jestem jakąś fanką starych moldów, ale jak jest wśród nich coś ładnego to padam na kolana i proszę o egzemplarz, haha

      Usuń
  4. Ciekawy post. Szczerze połowy z tych modeli nigdy wcześniej nie widziałam - pora zagłębić się w temat!
    Pozy wyglądają u niektórych dosyć dziwnie, ale mimo to koniki są realistyczne! Coś w nich jest, i zupełnie różnią się od tych nowszych. Najbardziej podoba mi się chyba Boyla. Ale osiołek to przeurocza figurka:3
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie to sobie pomyślałam, jak znalazłam te dwa moldy! :)

      Usuń
  5. Widać, że napracowałaś się przy tym poście.
    Z jednej strony ciekawe modele, warte uwagi, z drugiej strony możnaby utonąć pod takimi - bo przez etapy "fuj-> ostatecznie może być -> całkiem ładny -> skąd to wziąć?" czasami przechodzi się ciut za szybko...
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń