Niedawno zupełnie przypadkiem stałam się właścicielką kolejnego konia z Collecty. To znaczy czysto teoretycznie posiadałam go już i tak... Ale może od początku.
Moje gumiaki trzymam w typowym czarnym worku na śmieci, z zielonym uchem i szarym napisem "Jan Niezbędny". W zasadzie to obecnie już w dwóch workach, bo ten pierwszy dorobił się paru dziur. Wszystkie nożyczkowane gumiaki i niegumiaki leżą tam, czekając, aż sobie o nich przypomnę. A kiedy tak leżą i schną z tęsknoty, zdarza mi się zapomnieć, jakie figurki się tam w środku znajdują. Nie raz i nie dwa bywa, że zdziwię się, znajdując Jeffa, Molly czy Chocolate, wciąż czekających na ukończenie.
Ale tym razem przeszłam samą siebie znajdując model, którego... nigdy nie miałam.
Co ciekawe nie przypomina go sobie również moja siostra. Moim zdaniem jest to któryś z jej modeli, którego albo mi oddała, albo na szybko schowałam do worka, bo stał na widoku.
Tak czy siak, dostałam w swoje łapki ogiera Australian Stock Horse 88712 i błędem byłoby stracić okazję na kolejnego collecciaka do przeróbki.
Wszystkich fanów tego pana od razu uspokoję, maluch idzie jedynie do przemalowania c;
Sama nie kupiłabym konika na tym moldzie, jednak rzeźba jest całkiem ładna.Wygląda mi na westernowego konia w trakcie przejażdżki. Na moje oko maść siwa powinna dobrze na nim leżeć.
Konik miał najlepszy prepping, jaki kiedykolwiek widziałam u figurki Collecty, ale i tak nieco go poprawiłam. Zdarłam również napisy na brzuchu i trochę przy tym zmasakrowałam mu podbrzusze, a właściwie to najpierw je po prostu zniszczyłam, a dopiero potem zmasakrowałam, próbując to naprawić. Poniżej zdjęcia z czasów, gdy jeszcze było całe.
Przebywanie w tłocznej paczce z gumiakami odcisnęło na kasztanku piętno, w postaci drobnych zadrapań i zdrapanej farby, jednak po przemalowaniu nie powinno ich być widać. (Przynajmniej to sobie wmawiam).
Nietypowa rdzawa maść ma różne rozjaśnienia i przyciemnienia, widoczne między innymi na stawach, w grzywie, ogonie i w postaci czegoś na kształt pręgi grzbietowej.
Malowanie jest dość dziwne, świecące i typowe dla Collecty, wydaje mi się, że dość dobrze leży na tym panu. Oceniam je dość podobnie do samego konika, nie negatywnie, nie super pozytywnie, ale raczej na plus.
I oczywiście przeszkadzacz w akcji, bo jak można nie wleźć mi w kadr.
Jak zwykle po sesji podstawowej zrobiłam modelowi krótką sesję sesjową, ale większość zdjęć wyszła mniej więcej tak jak to:
(nie wyszła)
Także wstawiam, co mam.
Chętnie poczytam Wasze opinie na temat mojego znaleziska (: Tymczasem rudzielec się żegna i najpewniej nie zagości tu, dopóki nie wysiwieje c;
Jest wiele sposobów treningu, których nie stosuję i które darzę
antypatią. W pewnym momencie dociera jednak do człowieka, że nie można
przez całe życie iść w jednym nurcie, a pozostałe odrzucać, bo nie
podoba nam się ten wycinek, który znamy. Postanowiłam więc zagłębić się
lepiej w temat i wyłożyć kawę na ławę: jest tak lub tak, warto lub nie
warto. Uznałam to za ciekawy pomysł na serię nie-figurkowych postów.
Niestety muszę zaznaczyć, że będą to raczej subiektywne wpisy. Postaram
się jednak zaprezentować w nich zarówno wady i zalety opisywanych
technik, tak, żebyście mieli możliwość ocenić je samodzielnie.
Na
pierwszego posta zaplanowałam classical dressage, jednak ostatecznie
postanowiłam opisać najpierw equisit. Z dwóch powodów: po pierwsze
classical dressage okazał się o wiele bardziej skomplikowanym tematem,
niż się spodziewałam, a po drugie przedstawienie equisitu wydaje mi się
bardziej istotne. Niestety muszę przyznać, że jak na temat pierwszego
posta jest niezbyt trafiony, bo dzisiejszy wpis prosperuje na
najbardziej subiektywny z całej serii. A to dlatego, że ten styl jazdy
po prostu mnie przeraża.
Czym jest equisit?
Ogólnie rzecz biorąc equisit jest tworem Tony'ego Landera oraz Franziski Hertelendy i składa się na niego zarówno praca pod siodłem jak i ta z
ziemi. To określenie może być również używane jako nazwa samego stylu jazdy.
Ten
styl jazdy rozwinął się także niezależnie od twórców equisitu, jednak
ta odnoga nie ma odrębnej nazwy, ponieważ jeźdźcy z tego nurtu nazywają
go po prostu klasycznym ujeżdżeniem. Co jest o tyle paradoksalne, że ten
nowy styl jest jego całkowitym zaprzeczeniem.
Jako
że nowy styl nie ma własnej nazwy, a jest dokładnie tym samym stylem,
którym jest equisit, postanowiłam nazwać equisitem dany styl jazdy jako
całość: połączyć pod jedną nazwą zarówno osoby uczące się od Tony'ego i
Franziski, jak i te, które z jakiegoś powodu wierzą, że praktykują
klasyczne ujeżdżenie.
Equisit
jest zasadniczo nowym stylem, istnieje od około dwudziestu lat i wciąż
jest stosowany przez niewielką grupę jeźdźców, chociaż ku mojemu
ubolewaniu liczba jego zwolenników nieustannie się zwiększa.
Najbardziej
kompetentnymi przedstawicielami equisitu są Sonja Leitenstern oraz
Tony Lander i Franziska Hertelendy. W poście będę odwoływać się głównie
do nich i ich koni, ponieważ wymienianie osób początkujących mija się z
jakąkolwiek próbą obiektywizmu - w ten sposób możnaby ostro skrytykować
jakikolwiek styl jazdy.
O co dokładniej chodzi w tym stylu? W jaki sposób pracuje się z końmi?
Pierwsza
widoczna różnica, to ustawienie głowy. Konie jeżdżące w stylu equisit
mają głowę uniesioną w górę i w tej pozycji są proszone o wejście na
kontakt. Kontakt nie jest jednak uzyskiwany poprzez napięcie wodzy, lecz
konie wchodzą na niego dzięki pracy całego ciała (ten element akurat
jest na plus i faktycznie został zaczerpnięty z klasycznego ujeżdżenia).
Zazwyczaj praktykowane ćwiczenia to: maksymalne skrócenie chodu, galop na trzech nogach, lewada
i przygotowanie do lewady, piaff, pasaż. Spotkałam się również z kłusem
hiszpańskim i piruetem w galopie oraz z chodami bocznymi, jednak jest
to rzadkość. Osoby trenujące equisit nie skupiają się na rozluźnieniu i
nie podejmują żadnych prób rozluźnienia wierzchowca.
Przekładając
to z języka teoretycznego na efekt faktyczny: konie na niskim etapie
treningu prosto z mostu są proszone o najtrudniejsze ćwiczenia. Co do
piaffu, pasażu, piruetów w galopie lub lewady, to chyba nikomu nie
trzeba tłumaczyć ich poziomu trudności. Maksymalne skrócenie chodu może
brzmieć prosto, ale w rzeczywistości jest to jeden z najtrudniejszych
elementów. Innymi słowy konie są proszone o napięcie mięśni, za to w
ogóle nie są proszone o ich rozluźnienie.
Ćwiczenia
pozwalają im nabudować mięśnie, zmuszają je do zaangażowania zadu,
jednak zaangażowanie grzbietu w tym stylu jazdy jest już najwyższym
etapem, do którego często w ogóle nie dochodzi.
W ,,normalnym" ujeżdżeniu (to jest ujeżdżeniu nowoczesnym) konie początkowo niosą głowę niżej (klik),
szyja konia jest ustawiona w taki sposób, żeby wierzchowiec zaangażował
mięsień czworoboczny, co ułatwia mu uniesienie grzbietu. Natomiast
kiedy koń ma wysoko uniesioną głowę i w tej pozycji próbuje wejść na
kontakt, to zamiast mięśnia czworobocznego angażuje mięśnie położone
niżej, co wyraźnie widać na poniższym obrazku.
Koń
na wyższym etapie treningu, który ma odpowiednią nabudowaną muskulaturę
szyi, jest w stanie zaangażować mięsień czworoboczny w tym ustawieniu,
czego dowodzi wysokie ustawienie (klik) w nowoczesnym ujeżdżeniu, klasycznym ujeżdżeniu, a nawet prezentująca equisit Sonja Leitenstern (kilk).
Jednak takie ustawienie u koni na niższym etapie treningu jedynie
utrudnia zaangażowanie grzbietu, a pozytywów nie widzę w nim żadnych.
Dlaczego tak istotne jest zaangażowanie grzbietu wyjaśnia poniższy film (uwaga, z jakiegoś powodu filmy nie wyświetlają się w wersji mobilnej. Aby zobaczyć film przełącz na wersję na komputer - przycisk na dole strony, pod komentarzami).
W
efekcie tych wszystkich nieprawidłowości w treningu, konie, na których
stosowany jest equisit, w trakcie jazdy są sztywne, spięte i odczuwają
ból, który w dodatku okazują. Często na filmach widać, jak konie próbują
wejść na kontakt, a potem nagle bardzo szybko unoszą głowę w górę - bo
poczuły ból. Nie mówię tu o zwykłym uciekaniu z kontaktu, tylko
ewidentnej reakcji bólowej, którą można zauważyć na przykład w 6.
sekundzie tego filmu (kilk).
Na poniższym filmie jest pokazana osoba uważająca, że jeździ ujeżdżenie
klasyczne (Klassichen Reitkunst), która wykonuje inne ćwiczenia niż
zazwyczaj spotyka się w equisicie, ale styl jazdy jest taki sam - brak
rozluźnienia, głowa w górze, ćwiczenia, na które wierzchowiec nie jest
jeszcze gotowy. Koń cały czas jest spięty, macha ogonem, okazuje ból
brykaniem (9:50 początek jazdy, 11:30 początek piruetu, w trakcie
którego koń bryka).
Nie
mówiąc już o tym, że konie na filmach equisitu po prostu wyglądają
bardzo niekomfortowo i sztywno się poruszają. Jeśli chcecie obejrzeć więcej filmów z jazd, to znajdziecie je na facebooku Equisit - Horses Improving People (kilk).
Parę słów o Sonji Leitenstern
Początkowo
nie miałam nic przeciwko equisitowi, bo zetknęłam się najpierw z
działalnością Sonji Leitenstern, która na pierwszy rzut oka faktycznie
nie wygląda źle (Sonja Leintenstern instagram - klik).
Koń używa szyi prawidłowo, często unosi grzbiet, podstawia zad. Jednak
im dłużej ją obserwowałam, tym bardziej zniechęcałam się do jej metod
treningowych.
Jej
uczniowie, jeżdżący na koniach o słabo rozwiniętej muskulaturze,
również trzymają głowę konia w górze. Koń Sonji na żadnym z filmów nie
dokracza ani nie ma wystarczająco aktywnych zadnich nóg, dodatkowo
porusza się w downhillu. Sama Sonja jeździ raz z grzbietem w dole, raz z
grzbietem w górze, a co więcej zdaje się tych dwóch pozycji nie
rozróżniać ani z siodła, ani patrząc od boku. Mogłabym to zrozumieć u
jeźdźca, który jest na niższym poziomie, ale do diaska, nie u osoby
uczącej konie piaffu i pasażu. A tym bardziej nie u końskiego
fizjoterapeuty, którym Sonja jest.
Dlaczego equisit jest stosowany?
Skoro equisit ma tyle wad, to dlaczego w ogóle się go stosuje?
Przede
wszystkim w tym stylu jeżdżą osoby, które nie dostrzegają jego wad i są
szczerze przekonane, że ich koń ma się wyśmienicie.
Equisit
faktycznie nabudowuje mięśnie, z resztą dziwnie by było, gdyby
najtrudniejsze ćwiczenia w ogóle nie powodowały przyrostu masy
mięśniowej.
Osoby
praktykujące ten styl z jakiegoś powodu żywią również przekonanie, że
ich konie są wolne, dumne i szczęśliwe (używają dokładnie tych słów).
Zdarzyło mi się natknąć na jeźdźca, który uważał, że konie jeżdżące z
zaokrągloną szyją są jakby ,,zniewolone", a jego, entuzjasty equisitu,
szczęśliwe, dumne i wolne.
Na stronie Equisit Way Of Life
znalazlam również wyjaśnienie, dlaczego Tony Lander zaczął trenować
equisit i szczerze mówiąc nie wiem jak to skomentować, żeby zachować
chociażby pozory obiektywizmu.
[...]He felt restricted, as though the HMS (horsemanship) industry had created "glass
ceilings" for people, preventing them from progressing to higher levels
of horsemanship by constantly pushing them to "get a better foundation"
He wanted to "break through the glass ceiling" of foundational horsemanship.
He wanted to ride harmoniously with super refinement AND to ride
high school movements AND to be able to do it on ANY Horse and to help
ANY rider to achieve it as well...
W tłumaczeniu wujka Google:
[...]Czuł się ograniczony, jakby przemysł HMS (tj. jeździectwo)
stworzył dla ludzi „szklane sufity”, uniemożliwiając im przejście na
wyższy poziom jeździectwa poprzez ciągłe popychanie ich do „zdobywania
lepszych podstaw”. Chciał „przebić się przez szklany sufit” fundamentalnego jeździectwa. Chciał jeździć harmonijnie z super wyrafinowaniem ORAZ jeździć szkolnymi ruchami (w oryginale było tutaj "high school", więc zapewne chodzi o wyższe figury ujeżdżeniowe) ORAZ móc to robić na KAŻDYM koniu i pomagać KAŻDEMU jeźdźcowi w osiągnięciu tego celu...
Czyli
streszczając: powodem była chęć jazdy na najwyższym poziomie, której
nie mógł spełnić szkoląc się normalnie, przez brak solidnych
jeździeckich podstaw. Innymi słowy postanowił przeskoczyć etap nauki i
zostać mistrzem już jako amator.
Naprawdę tego nie skomentuję, bo chyba zacznę być zwyczajnie złośliwa.
Czyli equisit ma również dobre strony!
No właśnie... nie.
Equisit
ma na celu wyrobienie uphillu, nauczenie konia podstawiania zadu,
osadzenie konia na zadzie, pomoc w odnalezieniu prawidłowej równowagi
pod siodłem. Jednak problem w tym, że nawet to się nie udaje. W trakcie
wykonywania lewady czy piaffu owszem, uda się osadzić konia na zadzie,
uzyskać uphill czy nawet unieść grzbiet, ale to dlatego, że te ćwiczenia
niejako wymuszają na koniu przyjęcie takiej pozycji. Jednak w trakcie
innych ćwiczeń (np. pasażu) widać, że nic z tego nie udało się wyrobić
jako stałego elementu jazdy. Na dowód możecie obejrzeć jeden z nowszych filmów z pasażu Sonji Leitenstern (kilk).
Jeśli się przyjrzycie, to zauważycie, że zadnie nogi faktycznie wydają
się ciężko pracować, jednak nie wkraczają głęboko pod kłodę, a koń nie
jest na nich osadzony, wyraźnie opada na przód (innymi słowy porusza się w downhillu). Grzbiet przez cały czas
jest opuszczony w dół, zad w żaden sposób nie pomaga mu się unieść. To
samo można zauważyć na innych filmach.
Moja bardzo subiektywna opinia
Swoją
opinię wyrażałam w zasadzie przez cały czas, ale tym razem napiszę
bardzo subiektywnie, co o tym wszystkim sądzę. I bardzo dosadnie.
Kto,
do licha ciężkiego, uznał, że można tak po prostu wyjąć z ujeżdżenia
wszystko to, co dobre i pożyteczne, a zamiast tego powsadzać wszystko co
najcięższe, najtrudniejsze i do tego zrobione w nieprawidłowy sposób?
(w zasadzie to odpowiedź już padła, ale nosz kurde!) Co to jest za
logika? Do każdego poziomu trzeba dojść, latami ciężkiej pracy, swojej i
konia. Nie można będąc nierozciągniętym robić szpagatu! Kto to
wymyślił, żeby wszystko robić na odwrót i źle? Przecież to nie ma sensu.
Przecież to wygląda nienaturalnie. Przecież widać, że te konie są
sztywne, obolałe, nieszczęśliwe. Dlaczego ludzie tego nie widzą?
Dlaczego?
Jak
tylko widzę equisit, to boli mnie serce. Naprawdę. Ci ludzie cały czas
piszą o szczęśliwych koniach, o robieniu wszystkiego lepiej, o
arkadyjskim obrazie. Oni nie widzą, że ich kopytne po prostu zwyczajnie
cierpią. Chcą dobrze, robią na odwrót. Chcą profesjonalniej, więc robią
po laicku.
Equisit jest dosłownie odwrotnością dobrego jeździectwa.
Jest odwrotnością klasycznej szkoły, w której każdy element wprowadza się dopiero, kiedy koń jest na niego gotowy.
Jest zaprzeczeniem wszystkich zasad nowoczesnego ujeżdżenia.
Jest odwrotnością wszystkich zasad logiki.
Jestem na nie, jestem na nie, jestem na nie.
Gdyby
istniała odwrotność złotego przycisku, to w tym momencie bym go
wcisnęła. Trzy czerwone, przestań trenować konie w ten sposób, dziękuję,
do widzenia.
Szkoda,
że to nie działa w ten sposób, szkoda, że equisit dalej się rozwija i
niszczy kolejne konie. Zastanawiam się, czy istnieje możliwość, że coś ich
powstrzyma. Kissing Spine Syndrome, dobry weterynarz czy ktokolwiek. I
cóż, pozostaje mi tylko trzymać kciuki.