Życie jest niekończącą się listą rzeczy do zrobienia, za którą w dodatku nigdy nie nadążam. Jak to się stało, że przed chwilą był początek września, a już za dwa dni październik?
Przyznam się, że nie pamiętam, ile już mam tą klaczkę. Od lipca? Chyba jakoś tak.Już na pierwszy rzut oka widać, że model nie jest tworem żadnej ,,poważnej" firmy. Tania guma, okropny prepping i odchodząca farba. Tak jak głosi metka, figurkę wyprodukował Mega Creative, producent zabawek dla dzieci.
Mimo to od razu skojarzył mi się z jakimś istniejącym schleichem. Początkowo pomyślałam o ogierze hanowerskim, jednak kasztanka jest zwrócona nie w lewo, a w prawo, w dodatku ma nieco inne ułożenie tylnych nóg.
https://www.toydreamer.com/products/tennessee-walker-mare-13713 |
Ostatecznie udało mi się ustalić, że kasztanka jest kopią schleichynki określonej jako tennessee walking horse. Niech Was nie zmyli podobna maść, model powyżej to Schleich, a nie mój gumowy egzemplarz c;
Z jednej strony cieszę się mając w rękach tańszy duplikat, zawsze taniej i nowa firma do przetestowania c'x Z kolei z drugiej strony nie wiem jak się za nią zabrać, zabawka jest pusta w środku i ,,znożyczkowanie" jej brzucha nie wydaje mi się dobrym pomysłem.
Nogi może i bym znożyczkowała, grzywę również mogłabym usunąć, ale nie wiem jak gruba jest ta guma i na ile mogę sobie pozwolić.I tutaj pojawia się pomysł, żeby użyć Apoksy Sculpt, ale kurczę... do taniej gumy? Już do obklejania Schleichy miałam spore opory (tak powstał pomysł nożyczkowania), a co dopiero, żeby utwardzać takie tanie chuchro.
Jednak patrząc z kolejnej entej strony jakbym jej nie poprawiła, to bym nie była sobą. Mam już nawet pomysł, żeby przekształcić ją w kobyłę źrebną. Tylko to by wymagało użycia Apoksy. No i teraz nie wiem co robić cx
Swoją drogą fotogeniczna z niej kreatura, choć brzydka jak noc.
A jakby sam prepping, dziura w lewym boku i odpadająca, kilkuwarstwowa farba nie wystarczyły, to dodatkowo model jest jeszcze krzywy. A to za sprawą krzywych nóg.
I ma jakąś tajemniczą dziurę między wymionami.Cienie, trzeba przyznać, są całkiem dobre. Szkoda trochę odmian na nogach, ale za to strzałkę ma ładniejszą niż oryginał. Wyraźną, namalowaną pędzlem. Czy tam przez maszynę jakąś. W każdym razie farbą.
Przymykam już oko na te wszystkie niuanse, wiadomo, że wykonanie jest po prostu beznadziejne i chyba nie starczyłoby mi dnia, żeby opisać wszystkie nieociągnięcia.No nic, pozostaje mi tylko włożyć tę panią do gumiaków i poczekać, aż wymyślę co z nią zrobić.
Zaraz, zaraz jeszcze imię - wypadałoby w końcu nadać jej jakieś imię. Nie mam
jednak żadnego pomysłu (co z resztą jest dla mnie typowe. Ja i
nazywanie modeli? Wolne żarty!) Także wszelkie propozycje imion mile widziane.Tymczasem ja się żegnam, a klaczka dołącza do never ending story, czyli listy moich ,,kiedyś to skończę".