Od dłuższego czasu nosiłam się z zamiarem napisania Wam o jednym koniu, który pojawił się jako zwyczajny, kolejny koń do pracy i niespodziewanie - chyba dla nas wszystkich - zaniósł mnie dalej. Tymczasem los tak się ułożył, że kiedy zabrałam się w końcu do pisania, z danym koniem już praktycznie się żegnam.
W końcu zaczynam osiągać różne cele treningowe, na które poszła masa łez, potu i pieniędzy. To przypomina mi kolejne wersy piosenki:
We've gotta hold on to what we've got
It doesn't make a difference if we make it or not
Ten tekst od zawsze wprawiał mnie w zadumę. Teraz myślę o tym jak długo musiałam trzymać się sprawy beznadziejnej, żeby zaczęła robić się nadziejna.
Biedne małe kucyki, ktoś się uprze że mają się zdresażowić i nie ma przebacz |
Los, jak to los, jest przewrotny. Nagle daje mi nadzieję, rzuca światło na moje plany i marzenia... a potem równie niespodziewanie wszystko wraca do ponurego ,,przed", do stanu chyba w snach i nigdy się nie uda.
Tylko jak już raz człowiek zobaczył, że się da, to ciężko uwierzyć, że może się nie dać. I chyba to właśnie dał mi ten rok: poczucie, że jednak się da. Że można nagle, znikąd, wrócić do startów, że da się coś zmienić w swoim życiu, że opłaca się tyrać przez kilka lat na jeden ,,bezsensowny" cel.
Miałam (i mam) wiele planów, głównie połączonych z moją pasją do bazgrolenia, ale też i wiecznego gadania o koniach. Do niedawna rysowały się w nieco jaśniejszych barwach, ale jak zawsze nie wzięłam poprawki na to, że nie da się ciągnąć wszystkich srok za ogon. Co, jak i czy w ogóle coś z tego wyjdzie - zobaczymy, na razie nie chcę niczego zdradzać. Trzymajcie kciuki :)
Efekt nie jest taki najgorszy, chociaż miałabym kilka uwag. Ale nie pora teraz się zatrzymywać, bo przystopuję na pół sekundy i ten projekt w ogóle nie ujrzy końca.
Z pozytywnych newsów w końcu mam warunki na pokazanie mojej kolekcji materiałów [na sprzęt], która z pewnością jest dosyć... potężna (czyt.: może w końcu ją zobaczycie). Jeśli coś zajmuje spory regał, pudła, szufladę w komodzie i jeszcze przestrzeń na podłodze, to chyba już pora mówić o chorobliwym zbieractwie c'x
(Zwalmy to po prostu na moje adhd)
Stary rok kończę w bojowym nastroju i wchodzę w nowy z hasłem: We're halfway there! ...ale nadal nie dotarliśmy na miejsce i jeszcze kawał drogi przed nami. Nie wiem jak ułoży mi się kolejny rok ani jak często będę pisać. Na pewno nie pomaga fakt, że blogosfera wydaje się niestety dogorywać i tym bardziej dziękuję Wam za odzew i za każdy komentarz.
Na koniec zostawiłam smutną informację, nie jest ,,modelowa", lecz jest istotna.
Zastanawiałam się, czy w ogóle o tym wspominać, ale moje futrzaki w pewnym sensie stały się częścią tego bloga, a nagłówek poprzedniego posta patrzył na mnie prześmiewczo przy każdym wyświetleniu strony.
W październiku odeszła nasza sunia Mila. Ciężko się z tym pogodzić, chociaż miała już na karku koło 20 lat i jej organizm po prostu odmówił dalszej współpracy. Przez wszystkie te lata pozostała żwawa i sprawna, dopóki nie nadszedł koniec.Spoczywaj w pokoju, mały aniołku.
Interesujące wnioski, mam nadzieję że trochę bojowego nastroju i energii mi się udzieli :) życzę powodzenia w realizacji celów i wszystkiego dobrego w nowym roku. I łącze się w bólu po stracie <3
OdpowiedzUsuńDzięki <3
UsuńJeśli chodzi o "bezsensowne" cele to według mnie żaden nie jest bezsensowny, jeśli jest dla kogoś ważny. Poza tym też liczy się droga do tego celu.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o Enzo to nie spodziewałam się, że model po etchingu może wyglądać tak dobrze. Jestem nim zachwycona wręcz.
Życzę sił w nowym roku i ukojenia po stracie pieska <3 Ja sama doskonale wiem jak to jest pożegnać swego psiego przyjaciela.
Pozdrawiam serdecznie!
Dzięki! Od dawna wydawało mi się, że uparłam się na coś co jest awykonalne - a przynajmniej poza moim zasięgiem. Plus wieeele osób mówiło mi, że to głupi pomysł. Ale nie umiałam sobie tego odpuścić i nagle okazało się, że da się to osiągnąć 0.o
UsuńA co do Enzo - dziękuję, myślałam że widać laicką rękę, ale to chyba oznacza 'nie' d:
Usuń