sobota, 23 grudnia 2023

Pomikołajkowo

Święta już za pasem, a ja tymczasem przychodzę do Was jeszcze z odgrzewanymi kluchami, czyli zdobyczami mikołajkowymi.
W zasadzie to Sharif od Wii nie jest prezentem mikołajkowym, tylko wynikiem tego posta (kilk), bo po jego przeczytaniu moja siostra postanowiła kupić Sharifa i wymienić się ze mną na arabkę. Wiem, fajnie mieć taką siostrę jak moja.
Natomiast prawdziwym prezentem mikołajkowym jest fryzyjka z firmy Safari Ltd. (nr 152805), która widniała już jakiś czas na mojej liście życzeń. Jak się okazało, pod mylnym numerem c': (numer 158805 należy do ogiera)
W każdym razie, ucieszyłam się z obu gumiaków, dobrze jest móc wrzucić je do... e... to znaczy postawić na półce.
Jeśli chodzi o Sharifa, to co tu dużo mówić, no cudny jest. Ma dokładnie zrobione malowanie, które dobrze wyszło, a kopytka nie tylko mają zaznaczoną linię białą, ale nawet zostały dodatkowo czymś polakierowane.
Najmniej podoba mi się chyba od przodu, ale zasługę za to przypisuję głównie brzydkim odlewom. No cóż, nie można mieć wszystkiego c;
W arabku nie podobają mi się zaledwie dwie rzeczy: pierwsza to właśnie odlewy, a drugą są grzywa i ogon. 
 
I teraz zastanawiam się, czy coś z nimi robić, bo niby są to duże wady i wizualnie przeszkadzają dość mocno, ale z drugiej strony walczyć z tym teraz i zniszczyć mu malowanie? Jakoś nie mam ochoty.
 
Jeśli chodzi o fryza, to jestem zaskoczona zdecydowanie na plus. Konik do przeróbki oczywiście, i okazało się że się jak najbardziej nadaje, pozytywne zaskoczenie i zero negatywnych, 10/10.
Nie widać tego za dobre na zdjęciach, ale jest zrobiony z materiału który zawiera świecące drobinki i w sztucznym świetle jest cały lśniący. Zdecydowanie daję plusa za ten niespodziewany atut.
Podoba mi się bardzo jego szyja. Gdyby nie przegięta sylwetka, której często się niestety wymaga od fryzów przy pokazach i powozach, nie mówiąc już o saddleseacie, który też mnie załamuje (przykład: klik), to byłaby naprawdę całkiem fajna.
Zapewne jeśli nie chciałabym tego konia do przeróbki, to byłabym o wiele bardziej krytyczna. Ma bardzo specyficzną sylwetkę, grzywa i ogon układają się nienaturalnie, większość części ciała jest ,,nie w moim stylu". A kopytka to już w ogóle są piękne.
No ale nie po to mi był konik, by go postawić na półce, więc jakoś mniej krytycznie patrzę na jego wady. Może i jest dziwnie za szeroki od tylu i od przodu, i ma skopaną anatomię, ale taki uroczy jest.
Bardzo przypomina mi posąg, jakiegoś dumnego rumaka z ważnym jeźdźcem na grzbiecie.
W każdym razie, z niego też się cieszę i zacieram już łapki na nożyczkowanie :3

Chyba pierwszy raz miałam tak dość tych zdjęć, że myślałam że już nie wytrzymam cykania z wszystkich stron, co zrobiłam to zrobiłam i jest. Ale nie byłabym sobą gdybym chociaż nie spróbowała kilku ujęć ,,sesjowych".

Oczywiście dużo tu photoshopa, bo nie ukrywam, że gdyby nie przeróbka, to cały ten post byłby szary i ciemny. Nadal ciut za ciemne te zdjęcia, ale nie jest tak źle.

Podoba mi się jak ten przyczepiony śnieg nadaje dynamiki

Życzę Wam wszystkim Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku! Do napisania! :D

poniedziałek, 18 grudnia 2023

Zpowiedzi modeli Breyer na 2024 rok

https://www.breyerhorses.com/
 Oj dawno tutaj nie było tej serii ;)

Na razie znalazłam jedynie zapowiedzi koni dla wszelkich klubów lub breyerfestowych czyli takich niedostępnych dla zwykłych Polaczków. Zakładam, że po prostu te Breyer chciał podać najwczesniej, żeby ludzie zdążyli wykupić członkostwo.

Zacznijmy może od pary Traditionali pokazanej na pierwszym zdjęciu, czyli matki ze źrebakiem - Tigerlily i jej ogierka imieniem Firestorm.
https://www.breyerhorses.com/products/2024-premier-collection-membership-deposit
Oba są wypuszczone na nowych moldach dłuta Rayvin Maddock, czyli jak zwykle to zapowiedź modeli dla Premier Club.
Jeśli dobrze rozumiem to malowanie klaczy (opisane przez Breyera po prostu jako kolorowe colourful coats) wyraża maść odwrotnie jabłkowitą (inaczej marmur, a potocznie żyrafę), co mnie ogromnie cieszy, bo nie jest to zbyt popularna maść.
źródło
Powyżej zdjęcie podobnego konia w prawdziwym życiu - Carletto, ogier rasy murgese.
Jeśli chodzi o wykonanie figurek, to oczywiście - jak to Premier Club - jest ono wysokiej jakości. Jako autorkę ich malowania podano  Lynn Casells-Caldwell. 
Ani matka, ani maluch nie przypadły mi jednak do gustu, więc tym razem nie będę wyczekiwać ich kolejnych wersji.


Kolejny konik z dzisiejszej okładki czyli tym razem skala Stablemates (SM) i Augustus.
https://twitter.com/breyerhorses/status/1715404325994803553
O ile dobrze rozumiem Stablemates to jest bodajże kolejny wewnętrzny klub Breyera, który tak samo jak Premier Collection wydaje nowe moldy z dokładnym malowaniem. 
Podoba mi się sam pomysł wprowadzenia nowych moldów, bo SMki wydawały mi się nieco zaniedbane pod tym kątem. Podoba mi się również sam Augustus, chociaż brakuje mi dokładności w wykonaniu. Pysk i przydymienia na nogach są zbyt jasne, jakby nałożono na nie za mało farby. Grzywa z kolei wydaje się być masą, nie widać w ogóle poszczególnych włosów a końcówki są zaokrąglone.
Nie jest to konik, którego bym kupiła jako gotowy produkt, ale sam mold z zastrzeżeniem, że grzywa idzie do zmiany - czemu nie? 
Nie rzucił mnie jednak na kolana.

To jak na razie koniec nowych moldów, uważam jednak że na uwagę zasługuje również idea, która wprawdzie także nie jest nowa dla Breyera, ale za każdym razem zadziwia mnie równie mocno. 
Oto Kirk, model dla członków Vintage Club... a zarazem lampa.
https://www.identifyyourbreyer.com/identify/geronimo.htm#433
Powiem szczerze, że nie wiem sama co o nim myśleć. Początkowo uznałam to za próbę przyciągnięcia do klubu młodszych kolekcjonerów, jednak byłoby to dość niepoważne w stosunku do klubowiczów regularnie opłacających sobie miejsce.
przykład lampy na starszym moldzie (źródło - klik)
Potem jednak uświadomiłam sobie, że faktycznie modele-lampy były charakterystyczne dla starszych breyerów, więc gość wpisuje się w konwencję Vintage...
https://www.identifyyourbreyer.com/identify/geronimo.htm#433
A dokładniej wpisywałby się, gdyby nie jeden drobiazg.
Nie zauważyłam tego, dopóki nie zaczęłam szukać informacji o moldzie, wydawało mi się że to jeden ze staruszków Hessa, jakaś Halla czy inny AQH. Jednak nie tym razem. Mold to wypuszczony w 2016 Geronimo, czyli całkiem nowy breyer.
Nie powiem, kłóci mi się to mocno z całą ideą klubu Vintage, który miał być jakoby przepustką do świata starszych koni.
Wśród zagranicznych  kolekcjonerów widzę raczej pozytywne poruszenie wokół tej figurki, może faktycznie firma wstrzeliła się w gusta klientów. Ja jestem raczej rozczarowana zarówno jego kiczowatością jak i nowością Kirka.

Kolejna para - tym razem w parze, bo dwa na jednym moldzie o nazwie Othello. Na Identify Your Breyer znalazłam informację, jakoby Horatio był na nowym moldzie, ale podejrzewam, że to prosty błąd.
Zarówno Horatio (szary) jak i Heath (złoty) są modelami Deluxe dla członków Collector Club. Oba koniki to srokacze o identycznym układzie plam i a obie maści podstawowe to jakiś typ deresza, ale dokładniej nie podejmę się zgadywać. Już na samych zdjęciach promocyjnych Heath wydaje się być lepiej wykonany i dla mnie wygrywa pod tym względem, chociaż uważam, że pysk Othella korzystniej wypada w malowaniu Horatio. 
Te modele sprawiły, że ponownie zaczęłam się zastanawiać jaki jest sens członkostwa w niektórych klubach. Jak na konia dla klubu, do tego jeszcze w wersji Deluxe, to kurczę... takie słabe te modele.

Pora na kolejną parę, choć tym razem opiszę je osobno.
Pierwszy to konik zapowiedziany już na odbywający się w lipcu BreyerFest, czyli Athenian Lady na całkiem znanym i świeżym moldzie Australian Stock Horse.
https://www.identifyyourbreyer.com/NewReleases/2024new.html
Kasztan zapewne rzuci masy na kolana, sama jakoś nie jestem przekonana do tego moldu już od jego początków. Malowanie wydaje się być dobrze wykonane i warte swojej ceny. Chociaż ja nie zamierzam się bić o ten model, rozumiem czemu może wzbudzać zachwyt.
https://www.breyerhorses.com/blogs/news/2024-breyerfest-celebration-horse
Pierwowzorem dla brerowej serii była prawdziwa Athenian Lady, klacz startującą w reiningu oraz Pinto World Show.

Kolejny konik jest tym razem HD Harkness na moldzie Trotting Morgan, zapowiedziany jako model na... odbywający się w marcu BreyerWest.
https://www.identifyyourbreyer.com/identify/troubadour.htm#460
W ten oto sposób dowiedziałam się, że europejczyków omija kolejny wielki event i to od paru ładnych lat. Jej!
https://www.identifyyourbreyer.com/identify/troubadour.htm#460
Co ciekawe błyszcząca wersja HD Harkness była już figurką na BreyerWest 2023, natomiast jego matowa wersja była modelem specjalnym na BreyerFeście 2023.
Chociaż tutaj najchętniej również dopatrywałabym się jakiejś pomyłki, to faktycznie są wyraźne zapowiedzi na przyszły rok.
https://www.facebook.com/photo?fbid=241525235508690&set=pcb.241525798841967
Sam HD Harkness tak jak przedstawiona wyżej koleżanka jest odwzorowaniem prawdziwego konia o tym imieniu, tym razem ogiera, który sprawdzał się w powożeniu. W 2024 ,,Hark" skończy 26 lat.

I ostatni, last but not least, Lanín, zapowiedziany dosłownie przedwczoraj.
Z oczywistych powodów, na razie więcej zdjęć nie ma c;
To kolejna zapowiedź dla klubu Stablemates. Lanín jest ogierem rasy criollo, co bardzo mnie cieszy, bo jestem jej ogromną fanką ;) 
https://www.uniaonegociosrurais.com.br/site/leiloes-animais-foto/93/2594/8
Criollo (nie mylić z caballo criollo colombiano, czyli paso fino - to dwie różne rasy) jest mają bardzo wymyślne wzory srokacizny (overo, tobiano - zabijcie mnie, nigdy nie wiem jak się który nazywa!), dlatego też cieszy mnie wybór maści.
Mold bardzo przypomina mi mold Mirado, zwłaszcza po tym jak obcięłam mu grzywę. I to do tego stopnia, że nie zdziwiłabym się gdyby się okazało, że wcale nie jest to nowy mold, a jedynie nowa wersja Mirado z obciętą grzywą.. Latino ma nawet dokładnie taki sam układ fałd na ogonie! Przypadek?


Na dzień dzisiejszy tyle nowości udało mi się znaleźć, nie ukrywam, jestem nieco zawiedziona nowościami breyera, nie ma tu żadnego ,,wow". A może po prostu z biegiem lat stałam się bardziej krytyczna wobec Breyera? Sama nie wiem. Zabrakło mi tu czegoś.

A jak Wy oceniacie te wszystkie nowości? Wpadło Wam coś w oko? Będziecie czekać na bradziej dostępne wersje niektórych moldów?

Ja się dzisiaj zasiedziałam i (dosłownie) muszę już uciekać, więc trzymajcie się, do napisania!

poniedziałek, 13 listopada 2023

Moja armia 26 (część 2/2)

 

Nadeszła w końcu pora na część drugą tej mojej pociętej hałastry (część pierwsza - klik).

Zapnijcie pasy, ruszamy dalej w tą sentymentalną podróż.

14. Tego gościa zapewne pamiętacie, bo swego czasu wywołał niemałe poruszenie na blogu. Tak, jest to dawny Fatan, a dzisiejszy Hero.
tak wyglądał zanim zdarłam mu grzywę
Był już wprawdzie skończony, ale spójrzmy prawdzie w oczy, no nie wyszedł dobrze. A że gościa lubię, to nie mogłam przełknąć tego jak wygląda i ponownie wzięłam go w obroty. W planach jest wygładzanie, zmiana malowania (myślałam o czymś podobnym, np. maści czerwonobułanej) i ogólna poprawa jakości. Trzymajcie za niego kciuki, oby tym razem miał więcej szczęścia.

15. Ta panienka może nie wygląda c'x Ale była niegdyś klaczą dartmoor z zestawu ze źrebakiem 42423 (córkę przedstawiałam tutaj).
źródło
W jej przypadku zdecydowałam się wziąć za poważniejszą przeróbkę. Z użyciem apoksy, drutów, etc. A jako że nie umiem kompletnie w te klocki, to prace stanęły w martwym punkcie.
Jakimś cudem nie zgubiłam jeszcze głowy, jednak w trosce by tak pozostało postanowiłam nie brać tej części na sesję.

16. Klacz z psem, na razie pozostaje nietknięta. Wrzuciłam ją do worka z resztą gumiaków to i w nim była, ale na razie to tyle. Trochę sama siebie nie rozumiem, bo skoro ona tu jest to wypadałoby dodać i inne nietknięte konie do przeróbki, a tego nie miałam zamiaru robić. Co robi na tej sesji, nie wiem.

17. Bûtengewoan, Tango i inne dziwaczne imiona, które mu nadałam... Custom jak świat stary.
 
Ba; mój pierwszy custom.
 
Jego historia przedstawia się tak, że najpierw przerobiłam go, dbając o liczne detale i dokumentując każdy krok, a następnie pochłonął mnie post na jego temat, który w zasadzie stał się postem o kasztanowatych fryzach. Zdobyłam całą masę informacji, z czego sporą część opisałam w samym poście, a potem postanowiłam napisać jeszcze więcej, między innymi wymienić wszystkie znane mi rude fryzy wraz z takimi szczegółami, jak to do których ksiąg były wpisane.
 
Jakbyście jeszcze się nie zorientowali - miałam fizia na punkcie tych rudzielców. Zostały moją  hyperfiksacją 
(hyperfiksacja - stan w którym osoba z adhd skupia się na obsesyjnym zdobywaniu informacji na jakiś temat, spędzając w ten sposób wiele godzin pod rząd, nierzadko zapominając o jedzeniu, piciu, śnie i reszcie Bożego świata. Inną z moich hyperfiksacji był niegdyś rollkur).
 
Ironman, jeden z kryjących ogierów fryzyjskich - źródło
Jako że był to akurat czas zdalnych, to mogłam zaraz po lekcjach usiąść do poszukiwań i tak przez kilka tygodni traciłam całe popołudnia, znajdując nowe fryzy i szukając informacji na ich temat. Osobiście pisałam maile do właścicieli, twórców stron na ich temat, dostałam się do grupy na fb, gdzie właściciele kasztanów dzielą się swoimi pociechami. 
Innymi słowy zrobiłam ogromny research, poznałam konie, na których temat powszechnie nie wiadomo niemalże nic, jak Messiah, Ramona, Cleo KO czy tajemnicza córka Renoira. Twórca strony ze zdjęciem niewiadomego pochodzenia specjalnie dla mnie zadzwonił do byłej właścicielki jednej z klaczy, by potwierdzić kto był na zdjęciu. Wprawdzie nie prosiłam go o to, ale to pokazuje ile ludzi poruszyłam w swoich poszukiwaniach. 

Niestety zanim zgromadziłam wszystkie potrzebne szczegóły odnośnie koni, a tym bardziej nim zdążyłam te szczegóły spisać w formie posta, skończył mi się związany z hyperfiksacją burst dopaminy i tak oto projekt fire friesians upadł.

Próbowałam opisać sam custom osobno, ale najpierw na żadnej sesji nie chciał wyjść w prawdziwym kolorze, a potem mój komputer postanowił się zepsuć połykając wszystkie dane. Następnie z konia zaczęła zdzierać się farba i koniec końców posta ,,po" się nie doczekał.

Jest bardzo dokładnie pomalowany, z jaśniejszymi końcówkami grzywy, ciemniejszą farbą w zagłębieniach, szarą skórą nawet w pachwinach. Jedynie źrenic nie zrobiłam - za bardzo bałam się, że to zepsuje model.
zdjęcia z posta, w którym go pobieżnie przedstawiłam
Tutaj z kolei przemiana szyi... Koń miał nad wyraz wielką ,,gulę" z lewej strony, toteż ją ,,znożyczkowałam", żeby doprowadzić grubość do porządku. Niestety wygładzenie struktury szyi mnie przerosło, bo przy każdej próbie wyrównania nożyczki podskakiwały robiąc coraz wyraźniejsze ząbki. Próbując wygładzić konia nie spostrzegłam, że szyja stała się wręcz zbyt cienka, a jak to powiedział za Fredrą Bronisław Pawlik łatwiej kijek pocieńkować, niż go potem pogrubasić.
Na zdjęciu powyżej widać także wyraźnie, że farba odpada, jest gumowata i da się ją wręcz zedrzeć... dziwi mnie to i nie dziwi, bo użyłam farby z zestawów kreatywnych Breyera i niby nigdy przy breyerach mi się tak nie zdarzyło, ale też nie spodziewam się jakiejś wybitnej jakości po akrylach z zestawów kreatywnych.
Zobaczymy co się z niego zrobi, na razie ogier powrócił do worka z gumiakami.


18. Gerda, koń szwarcwaldzki, którego zakupiłam od Wolfhorse Studio. Na razie jestem na etapie zdzierania grzywy, ale podobnie jak kare schleiche jest twarda jak kamień.
W odróżnieniu od tamtych zrobiono ją nie z czarnej, lecz z dużo jaśniejszej masy, co już widać, jako że została przeze mnie ,,napoczęta". Co do niej plan się nie zmienił - chcę przerobić ją na szwarcwalda, tylko (oby) nieco lepszego.

19. Moje zamiary odnośnie andaluzki, którą dostałam dwa lata temu, również pozostają bez zmian. Podobnie jak Gerda nie przeszła jeszcze jakichś szczególnych przemian, jedyne co to porysowałam jej grzywę (delikatnie zmieniając przy tym linię szyi) i zdecydowanie za krótko obcięłam jej ogon. 
Czy tego chce czy nie, zostanie tym andaluzem.

20. Klacz, której nigdy nie przedstawiałam, czyli panienka knabstrup od Collecty.
Dostałam ją stosunkowo niedawno, nie pamiętam już dokładnie o co w tym wszystkim chodziło, ale było jakieś zawirowanie z dwoma konikami, które kupiła moja siostra, a jednemu z nich mój pies pogryzł ucho i nogę.
Tak czy owak ta z uszkodzonym uchem dostała się mnie, a mi w to graj, bo moim zdaniem po tym nieszczęśliwym wypadku ucho wygląda dużo bardziej realistycznie niż przed.
Na razie poza operacją ucha przeszła jedynie przez zabieg obcięcia grzywy i ogona, ale moim zdaniem w kwestii wyglądu dało jej to niezwykle dużo. Przedtem wydawała mi się taka sobie, teraz widzę że ma bardzo fajną kłodę i kształtny zad. Jednak grzywa sporo zmienia w wizerunku.
Muszę jeszcze pozbyć się jedynie tego zadziora z przodu, który nadal zniekształca jej szyję (patrz wyżej) ale na pewno będę kombinować coś w kierunku krótkiej grzywy, nie wiem nawet czy nie zostawię jej takiej ściętej na zero. 
Nie mam pojęcia co jeszcze będę zmieniać, na pewno nadam tej damie nowe kolorki i zobaczę co zrobić z wygiętą od ząbków nogą.

21. Klacz rasy exmoor... em.. znaczy się ogier. Nadal mi się myli, mimo że dosłownie mam to na zdjęciu :') Do tej pory zdarłam napisy i część puzdra, mam w planach dokończyć jej zmianę płci i zapewne tak ją już zostawię do przemalowania. 
Jako, że to jedyna zmiana, to nowe mam tylko zdjęcie podbrzusza, więcej zdjęć i opis w podlinkowanym poście.

22. Rex, ogier dartmoor, czyli rasy która nieustannie myli mi się z exmoor właśnie.
Jak widać model jest w trakcie przemalowania, a dokładniej w czarnej d... lesie. Farba koloru kompletnie nie takiego, mieniąca się i klejąca (na zdjęciach widać nawet przylepione okruchy), z zestawu zabawkowego, który możecie pamiętać. Nie wiem czy nie będę jej musiała kompletnie zmyć zanim wrócę do malowania, bo przedstawia się to bardzo nieciekawie.

23. Ziemniak z kotem, tyle że już bez kota. Czyli w zasadzie u niego niemalże bez zmian, zaczęłam odrobinę zdzierać ,,wysepkę" trzymającą kota. Samego kocura też mam, tylko nie jestem pewna gdzie. Ale nie posiałam go nigdzie, słowo harcerza którym nigdy nie byłam.

24. Nie-schleich czyli twór schleichopodobny udający schleichowego hanowera, jak widać już muśnięty nożyczkami tu i ówdzie. Na razie w zasadzie ciacham go sobie to tu, to tam, bo nadal nie jestem pewna jak głęboko mogę się wbić; a do tego nadal nie wiem, co sama chcę z nim zrobić.

25. Mój ukochany fiord od Safari. Z jakiegoś powodu mam do niego spory sentyment, może to kwestia tego, że długo był moim nr 1 na liście życzeń, a dotąd nieraz marzę jaki to bajkowy książę z niego wyjdzie. Analogia do bajki nieprzypadkowa, bo obecnie mam wrażenie, że siłuję się z brzydką ropuchą.
Jak widać utracił już prawie całą grzywę (ten ostatni kawałek walczy niezwykle uparcie), a po zaciekłej walce urżnęłam mu również ogon (wraz z kawałkiem nogi, choć to jest do wyklepania, więc zbytnio mnie nie martwi).
Powoli zdzieram mu także grzywkę, która jednak dzielnie stawia opór, a do tego coraz bliższy staje się moment, kiedy będę musiała się zająć problemem ułożonych zbyt blisko siebie oczu i drugi, uszu jak u misia, do tego krótkich i cienkich na dole, co daje mi niewielkie pole do manewru.
Przede wszystkim jednak, ten huncwot kojarzy mi się obecnie głównie z tym, że przerabia go się niezwykle trudno, podczas gdy miało być tak pięknie.
Wyszło w praniu, że muszę mu ,,podnieść" (tj wyżłobić w górę) przełyk, a koślawe przednie nogi będą twardym przeciwnikiem; nie chce mi się nawet tykać tej szerokiej klatki i kłody, chociaż miałam w planach zwężenie ich.
Liczę jedynie, że efekt okaże się warty tego potu i łez.

26. Na ostatek został andaluz z zestawu ośmiu breyerowych SMek (zestaw deluxe nr 6058). Te maluchy były moim spełnionym marzeniem, jednak zestawu nigdy nie przedstawiłam, ponieważ ich ,,przedstawiająca" sesja była zarazem ostatnią, którą zdążyłam zgrać zanim padł mój komputer. Niestety, nie zdążyłam przedtem wykorzystać tych zdjęć.
źródło
Decyzja o przeróbce tego pana była dość spontaniczna, jednak nie żałuję. Moim zdaniem zdecydowanie lepiej wygląda bez grzywy. Jak sugeruje wyrwa w ogonie, wszelkiego włosia planuję się pozbyć. Nie wiem jeszcze co wymyślę dalej, po głowie chodzi mi dorobienie nowego włosia z apoksy. Na pewno muszę wygładzić model, bo niestety doznał ran przy wycince grzywy, no i na sam koniec planuję nadać mu nowe barwy.
Nie jest to typowy gumiak, ale siedzi w worku razem z nimi, toteż dostał się do tego posta, w przeciwieństwie do pozostałych skrzywdzonych breyerów.
 
Tak przedstawia się cała armia razem. W kupie siła! 
Smutny to widok, wizualne zobrazowanie mojego zbieractwa i prokrastynacji. Ale w końcu to modele są dla mnie, a nie ja dla modeli.
Przynajmniej już wiem na co więcej nie powinnam wydawać d; Żartuję, teraz zamiast modeli kupuję materiały na sprzęt, których też nigdy nie wykorzystam c'x
A jak Wy oceniacie tę hałastrę? Na razie zmierzają w lepszym, czy jednak gorszym kierunku? Macie swojego ulubieńca? A może na któregoś czekacie najbardziej? Dzielcie się śmiało, może będzie to dla mnie motywacja, by faktycznie któregoś skończyć c; Na razie na tapecie mam lipicana z części I, chociaż nic nie obiecuję.
Chociaż wiem jak sztampowo to brzmi, jestem naprawdę ciekawa Waszych opinii. Dla mnie to była, bądź co bądź, całkiem fajna podróż w przeszłość :)