sobota, 15 lutego 2020

Spóźnione walentynki

Nie mam jak się tłumaczyć, bo zdjęcia miałam już przedwczoraj i nawet zakładając, że 14 nie miałabym czasu, to mogłam napisać ten post już w czwartek i potem tylko opublikować. Po prostu - nie napisałam tego posta. Piszę go dzisiaj.
A będzie tylko o jednym: nowej walentynkowej derce, różowej, pikowanej, z sercami na zadzie.
Rozmiar to PONY w skali LB, cóż, na normalnej wielkości Schleicha jest ciut przymała c; Tak swoją drogą, kto poznaje Fatana?
 Kolor wychodzi inaczej w każdym świetle, w każdym razie jest to wściekły róż. Lamówka jest krzywa, a przy okazji przekonałam się po raz kolejny, że włóczka zmieniająca odcienie to badziewie nienadające się do niczego. Różnica między ciemnniejszym a jaśniejszym przy słabym świetle jest wręcz niezauważalna, a kolory zmieniają się za długo.
Pierwotnie derka miała być na Mabel, ale przez jej bujną grzywę oczywiście jest za mała (a mierzyłam to tyle razy! Nie mam pojęcia dlaczego tak wyszło. Skrzaty mi ją zmniejszyły na złość), co przejawia się w ten sposób, że derka się zwyczajnie nie dopina (zamyka) na piersi.
Jak widać z przodu derka jest spinana nieefektowną klamrą. Może i brzydka, ale przynajmniej działa jak trzeba i na plus jest dla mnie dobra regulacja na mniejsze i większe kuce.
 Na kłębie zrobiłam futerko z białej ,,misiastej" włóczki (którą notabene wyłożyłam także mikołajkowe ochraniacze).
 Z prawej strony niestety jest brzydki ślad kleju przy sznurkowym sercu.
Wzorek - serce - na zadzie miał naśladować te prawdziwe wzory na derkach.
 Dwa zdjęcia, bo tu ^ wygląda lepiej, ale tu v derka nie jest krzywo cx

Jak już pisałam na M derka jest przymała, ale na szczęście mam model, którego jeszcze Wam nie pokazywałam, a który jest akurat kucem Shcleich.
To siwa klaczka z zestawu ze źrebakiem. Na nią z kolei derka jest wręcz za duża jeśli chodzi o przód, za to w przeciwieństwie do Mabel derka nie pokrywa całego zadu.
Sama nie wiem... derka chyba w ogóle jest za krótka, bo obu paniom widać brzuch.

Na koniec jeszcze zdjęcia samej derki:


P.S. Przepraszam za niewidoczne linki, ale mój komputer od ostatniej aktualizacji nie współpracuje i nie mam jak tego naprawić >.<

niedziela, 2 lutego 2020

Dlaczego nie lubię show jumpingu

https://www.usef.org/compete/rankings-results/rolex-show-jumping
 
Edit z 7.2023r. : Post nie jest jeszcze aż tak stary, a ja już widzę jak ogromnie zmieniła się moja wiedza i podejście jeździeckie. Na pewno całość wymaga lekkiej aktualizacji, ale przede wszystkim chciałam zauważyć, że choć ten post był o skoczkach, to wymienione nieprawidłowości występują nie tylko u nich - wszędzie znajdą się i rozsądni skoczkowie i zaślepieni ujeżdżeniowcy.

Dzisiaj post zakrawający wręcz na hejt. *kropka nienawiści* Ten temat dojrzewał we mnie już od dawna, a jako że trwa Cavaliada, wydaje się, że to idealny moment, aby upublicznić moje przemyślenia.


Syndrom skoczka
Słyszeliście o Alicii Burton?
https://pl.pinterest.com/pin/186829084519470184/?lp=true
Na pewno słyszeliście, w końskim świecie nie da się na nią nie natknąć.
Umie jeździć bez siodła, wysoko skakać na samym cordeo, a nawet - jak widać - z rękami w bok. Fenomen, guru dla mas.
Prawda jest taka, że jeździ zbyt dużo bez siodła, przez co jej dosiad jest strasznie słaby - pomimo że umie tak wysoko bez niego skakać! Ponadto zbyt częsta jazda na oklep ma negatywne odbicie na koniu, dokładniej na jego plecach. Ciężar jeźdźca inaczej rozkłada się i naciska na inne punkty grzbietu konia bez siodła i z siodłem. Choć może być ciężko w to uwierzyć, bez niego jesteśmy dla rumaka dwa razy cięźsi! Gorsze od zwiększonego ciężaru jest jego inne rozłożenie, nasze ciało gorzej działa na plecy wierzchowca, co powoduje naprawdę słabe skutki.
Druga rzecz - Alicia nie ustawia swoich koni poprawnie, ich ciało: grzbiet, plecy, zad, nie pracują tak jak powinny ani w westernie, ani w klasyku. Takie zachowanie niechybnie prowadzi do bolących urazów u koni.
Dziewczyna nie jeździ od wczoraj! Ma trenera i, jak by się wydawało, kocha swoje konie. Co jest nie tak, że od tylu lat powtarza te same błędy? Nikt jej nie powiedział? Przecież zna ją cały jeździecki świat! Jest taka super, prowadzi szkolenia, to chyba powinna wiedzieć, prawda..?

Można powiedzieć, że po krótce przedstawiłam standardowego skoczka.

Skoki są super, skokowcy mają wielu fanów. Rozwijają się! Skaczą wyżej, i wyżej, i wyżej, a w tym wszystkim zanika gdzieś koń i jego potrzeby.

Skoki są złe?
Nie przypadkowo użyłam w tytule wyrażenia ,,show jumping" a nie ,,skoki".
Oczywiście, że skoki same w sobie nie są złe. Złe jest to, jak w praktyce wygląda ,,profesjonalne" skakanie. Chodzi mi o polskich skoczków, głównie o nich. Tych startujących na zawodach wysokiej rangi, ale także tych zwykłych, ,,podwórkowych".

Dla przeciwwagi, uwielbiam wprost skoczków niemieckich. Konie o prawidłowo rozbudowanej muskulaturze, jeźdźcy z dosiadem jak marzenie. Aż chciałoby się zjeść którąś z par!

Problemem jest polska mentalność skokowa. O, ona to jest bardzo zła!
Polscy jeźdźcy za sukces uznają dobry przejazd. Przy czym muszę wysunąć tak znienawidzony przez jeźdźców argument... to chyba koń skacze, prawda? I niby dużo zależy od jeźdźca, ale na takiej choćby Cavaliadzie - większość Polaków, kilkoro gości zza wschodzącej granicy, którzy niestety również kadrą skokową nie mają się co chwalić - widziałam może ze dwóch, trzech jeźdźców tak bardzo złych, że przeszkodzili koniowi w skoku. Czy to znaczy, że reszta jeździła cudownie? Na pewno nie!
https://www.pzj.pl/node/najlepsze-polskie-amazonki-dzień-kobiet-paulina-koza
Polacy na koniu nauczyli się sobie radzić. Nie mówię nie - skoczek też coś umie. W końcu po coś spędza ten czas w siodle i wydaje pieniądze na drogie treningi. Skoczkowie uczą się prowadzić konia, zapobiegać wyłamaniom, odbijać gdzie trzeba i masy innych rzeczy czysto technicznych. Doświadczony skoczek umie przeprowadzić przez parkour młodego konia z gorącą głową, wie jak ściąć zakręt, jak najechać, jak nie najeżdżać.
Problem w tym, że umyka gdzieś całe meritum, to, jak poprawnie powinno się to wszystko robić.

Wielki Pan Trener
Do naszej stajni przyjeżdża regularnie Pan Trener, znany polski zawodnik na poziomie międzynarodowym. Jest na podobnym poziomie jazdy, co właśnie opisana przeze mnie reszta. Nie muszę chyba dodawać, że jego twierdzenia bywają niekiedy wręcz śmieszne.
https://pixabay.com/pl/photos/jazda-konna-koń-skoki-przeszkody-1959584/
Oczywiście rzeczy techniczne umie, wsiądzie na młode ogiery i je poskacze, ustawi normalne i wydziwianie parkoury do ćwiczenia, wie jak poukładać drągi przed i za przeszkodami żeby skrócić skok koniowi (to dobra rzecz), potrafi ustawić jak najbardziej poprawny korytarz (a to z tego co wiem trudne).
Z drugiej strony, tej nie-technicznej.... Niby wiedząc tyle o skoczkach nie spodziewam się po Panu rzeczy niezwykłych - niezwykłych w tym dobrym słowa znaczeniu. Mimo wszystko jego metody mnie gorszą.

Poza prywatnymi końmi i ich właścicielami na jazdy przychodzą także osoby (często około 12 lat) na rumakach rekreacyjnych. Wśród nich są wierzchowce, które na każdej jeździe z tym trenerem odstawiają cyrki. Amazonki (chłopaków rzadko się u nas spotyka) się denerwują, bo na jeździe będzie Wielki Pan. Konie się denerwują, bo jeźdźcy się denerwują, a także nakręcają się, bo widzą przeszkody. Instruktor nic nie robi, żeby temu zapobiec, mimo że pamięta te konie z poprzednich jazd. Mógłby wsiąść, ustawić konia, a potem oddać jeźdźcowi (chociaż to wyjście ma sporo słabych stron); na rozgrzewce przekazać im parę ćwiczeń na opanowanie konia, jak również wymyślić jakieś ćwiczenia w głównej części treningu; ba, mógłby zadać im ćwiczenia ,,do domu". Mógłby nawet, jak robi to często z prywatnymi końmi na prośbę jeźdźca, zaproponować, że kilka treningów konia pojeździ i poćwiczy. Tymczasem plan jazdy wygląda cały czas jednakowo: prosta rozgrzewka, następnie skakanie przeszkód/szeregów, które ów Pan wskaże, poprawianie błędów, przerwy, ponownie skoki.
No i oczywiście nabuzowany rekreant rozpędza się, zaczyna wyłamywać, ponosi. Dziecko (no przepraszam, w porównaniu do konia jeździec 10+ jest malutki), w dodatku zazwyczaj z niezbyt dużym doświadczeniem, przestaje sobie radzić. Trener wsiada na konia, który jak już wiemy jest niesamowicie pobudzony. Próbuje najechać na felerne, omijane pod dzieckiem przeszkody, ale koń znowu wyłamuje,  koń się zacina i na nie jest każda przeszkoda. Trener niekiedy przy takich stopach ląduje na ziemi, a wtedy koń otrzymuje baty za złe zachowanie. Cała jazda Pana Trenera jest ogółem mocno na bacie.
No tak, bo problem z koniem, który ponosi na zawodach, namiętnie wyłamuje i jeśli się mu pozwoli ominie nawet drążki, Pan Trener może naprawić wsiadając na niego na 15 minut. Kurczę, serio, z koniem to trzeba przepracować. Co na dłuższą metę da takie nawalanie konia batem? Może przestanie się denerwować na treningi z Wielkim Panem?

Pominę już samo bicie konia, jako temat mocno kontrowersyjny. Jakim cudem taka krótka sesja ma wierzchowca czegoś nauczyć? Taki sposób nie sprawdza się w ogóle - w końcu na kolejnym treningu/zawodach koń zachowuje się dokładnie tak samo. Dlaczego doświadczony, chciałoby się powiedzieć, zawodnik, stosuje tak nieefektywne metody?

Na chłopski rozum
Porównując skoki i ujeżdżenie widzę ogromną różnicę w znajdowaniu sposobów dotarcia do konia i efektywniejszej pracy z nim. Ujeżdżeniowcy często opierają swoje teorie na masie badań dotyczących behawiorystyki i anatomii końskiej, opiniach wielkich jeźdźców, weterynarzy, fizjoterapeutów, masażystów, trenerów, znajomych jeźdźców i w końcu swoich obserwacjach. Przy czym metody te podlegają rożnym modyfikacjom zależnie od konkretnego przypadku (konia). 
A skokowcy? Pytają się trenerów, sobie nazwajem, patrzą na konia, podpatrują u najlepszych... Przy czym mało co faktycznie jest poparte badaniami. Bardzo dużo metod działania jest logiczne ,,na chłopski rozum". Jednak brak dogłębnego zbadania sprawy często prowadzi do mylnych wniosków. Czemu Pan Trener wsiada na konia,ustawia go ,,jak trzeba" w kilkanaście minut? Bo przecież efekt jest. Rekreant znów zaczyna skakać jak jeździec chce. Trener oddaje konia amazonce i wierzchowiec posłusznie idzie jak trzeba kilka przeszkód. Efekt jest? Jest!
https://gallop.pl/dlaczego-kon-wylamuje-skoki/
Tylko że jazda konna to sport niezwykle skomplikowany i jedna osoba nie jest w stanie patrząc na sam efekt ogólny zauważyć wszystkich szczegółów.
Przykładowo, wspomniane tu już baty za ,,zrzucenie". Na taką prostą, łopatologiczną logikę, to wszystko jest jak trzeba. Koń zawinił, koń został ukarany, koń się posłucha, koń będzie grzeczny. Z tym że końska psychika działa na nieco innych zasadach niż ludzka. Koń nie postrzega tego jako kary, bo i za co - wyłamał, tak samo jak trzy razy przed chwilą, a że tym razem jeździec zleciał to nie jego wina. Wtedy za wyłamanie nie dostał lania, a teraz tak, to co to? Zdarzenie losowe? Lepiej uważać na tego jeźdźca, jakiś niezrównoważony... Ponadto działa tu jeszcze sam efekt bicia - że bicie wpływa na posłuszeństwo konia, to nie żadna tajemnica, ale że zupełnie inaczej koń postrzega pracę pod siodłem, kiedy jest fizycznie do niej zmuszony, a kiedy zostanie mu spokojnie i stopniowo ukazana jej logika, chyba też nie muszę Wam mówić.

W wyniku takiego ,,chłopskiego" rozumowania do polskiego jeździectwa przyjmuje się bardzo wiele negatywnych i nieprawidłowych działań, które miejsca mieć nie powinny. Chyba najwięcej szkodzą mu właśnie takie ,,ja wiem lepiej". A przecież jeździec wciąż się niby szkoli, rozwija, jest lepszy i lepszy, pyta się trenerów o nurtujące go kwestie czy problemy z koniem...
Tutaj pojawia się jeszcze jedno pytanie: czego się uczy?

Najlepsi w show jumpingu
Poza chłopskim rozumem jest jeszcze jedna, bardzo ważna przyczyna, może nawet najważniejsza - to, czego jeździec chce się nauczyć, co chce osiągnąć.
Dobre starty, to chyba oczywiste!
Tyle że skoki konne to trochę taka loteria. Raz człowiek pojedzie dobrze, a koń się potknie i rozwali całą przeszkodę, a raz skoczek będzie się telepać po siodle, lecz przejazd i tak będzie na czysto...
Do skoków konnych potrzebne są właśnie te ,,techniczne" umiejętności jeźdźca i wysoko skaczący, szybki a także zwinny koń.  Jeżeli człowiek będzie skupiał się wyłącznie na tym jakiej wysokości przeszkody umie pokonać na czysto na parkurze, to jego dosiad zostanie gdzieś w tyleee.. 

I chyba to show jumping dolega polskim skoczkom. 
http://www.sport.pl/inne/1,132432,21424280,cavaliada-warszawa-2017-dawid-kubiak-najlepszym-zawodnikiem.html
Nie oszukujmy się - wiele osób twierdzi, że pragnie jak najlepiej dla swojego konia, ale ile osób zwracałby uwagę na jego ciało, gdyby to nie było zupełnie niezbędne? Do startów w ujeżdżeniu dobrze ustawiony koń, zrelaksowany i zdrowy jest absolutnie niezbędny. Koń, który wykonuje elementy poprawniej dostaje wyższe noty. Takie ,,głupie" elementy jak ładny kłus wyciągnięty wymagają konia dobrze rozgrzanego, rozluźnionego, idącego poprawnie zadem i grzbietem, a oczywiście to wszystko opiera się na umiejętnościach jeźdźca. Ba! Zwykle chody zebrane, żucie z ręki, stęp swobodny - wszystko, dosłownie wszystko musimy jechać na jak najbardziej poprawnym ustawieniu i w rozluźnieniu, jeśli tylko celujemy w dziesiątki, a nie w trójki.
Gdyby prawidłowe ustawienie konia nie było niezbędne w ujeżdżeniu to sądzę, że sytuacja przedstawiałaby się zupełnie podobnie do skoków. 
Nie tylko dlatego, że ludzie zlekceważyliby swoje konie. Nie twierdzę, że obecnie im wszystkim nie zależy i myślą jedynie o wyniku! Absolutnie nie! (Części na pewno tak, ale nie o tym tu) Tylko mało kto by to wszystko wiedział, gdyby nie praktykował tego wszystkiego do startów.

To trochę tak, jak ze mną obecnie. Uważam, że każdy powinien znać historię swojego kraju. Czy nauczyłabym się jej z własnej woli, gdyby nie było jej w szkole i gdybym nie potrzebowała jej na sprawdzian? Cóż, nie sądzę... Wybaczcie, pisałam to zdanie dawno temu... co za ironia c'x


Skoczkowe myślenie jest proste: opanowałam/em galop, kłus, skaczę, panuję nad koniem, mogę teraz przejść do treningów. Tyle że zazwyczaj w momencie tej decyzji mało kto jest na wysokim poziomie. Trenując dalej skoki uczy się rzeczy technicznych, a poprzez praktykę zyskuje większą kontrolę nad koniem i równowagę. Bo chce dobre starty, a jeździć ,,jakoś tak uczy się w trakcie", poprzez praktykę... A koń ma zapewnionego weterynarza, najlepszych fizjoterapeutów i masażystów, chodzi w najlepszym dla niego sprzęcie, trening dostosowany jest do jego możliwości. Z tego punktu widzenia wszystko jest jak najbardziej okej.
No ale właśnie nie :|

Gdyby w regulaminie były konkretne wymagania dotyczące dosiadu jeźdźca czy pracy ciała konia pod siodłem, to na pewno problem byłby o wiele mniejszy. Wiem, że to pozostaje jednak w sferze marzeń, bo który organizator zawodów, zwłaszcza tych mniejszych, rejonowych, zatrudni masę specjalistów by ocenić konia? Kto mi powie, czy mało umięśniony grzbiet świadczy o zaniedbaniu obecnego jeźdźca? Konkretna komisja będzie musiała się zebrać, żeby wyznaczy konkretne cechy dosiadu,  na które należy zwracać uwagę, będzie musiało być więcej osób w obsłudze, część zajmująca się właśnie oceną,  a potem jeszcze będą skargi, że ktoś został nieuczciwie zdyskwalifikowany. Poza tym takie eliminacje od razu skreślają jeźdźców, którzy dopiero się uczą.

Tyle że już sam fakt, że coś takiego miałoby być w regulaminie,nie brzmi zbyt realne, prawda? c; Jakoś sobie tego nie wyobrażam.

To dlatego użyłam w tytule słów ,,show jumping", nazwa w dość oczywisty sposób odnosi się do samych zawodów.

Nie chciałabym jednak zrzucać wszystkiego na zawody. Same w sobie nie są przecież złe. Idea mie ma w 
sobie nic niepoprawnego. Czy ludzi naprawdę trzeba pilnować na każdym kroku? Nie wystarczy kontrola zdrowia konia przy większych imprezach, potrzeba jeszcze takich rewelacji?

No trochę wstyd
Że łydka ujeżdżeniowca powinna być pod jego, kolokwialnie mówiąc, tyłkiem, wie niemalże każdy jeździec. Tak samo, jak prawie każdy zna linię pokazująca poprawne ustawienie kluczowych punktów u ujeżdżeniowca.
http://dressagedreams.pl/osrodek/dosiad-ujezdzeniowy/
A kto mi powie gdzie powinna być noga jeźdźca skokowego? Ręka do góry, kto słyszał, że łydka w trakcie skoku powinna pozostać nieruchoma (a nie z finezją baletnicy przesuwać się do tyłu, jak poniżej)*?

*EDIT z 11.2020 - przy wyższych skokach noga powinna lekko przesuwać się do tyłu zgodnie z ruchem konia, jednak nadal nie powinna lecieć aż tak daleko.
https://equista.pl/editorial/149/zawody-ogolnopolskie-w-skokach-przez-przeszkody-12-14.09.2014-jakubowice
Fakt, że dochodzi do tak żenujących sytuacji, jak przejazd na wysokich zawodach osoby klapiącej tyłkiem i nie umiejącej wysiedzieć nawet galopu, czy że skokowcy ,,wysokich lotów" przesadnie szarpią konia bądź wyczyniają mu cuda wianki z głową, mimo masy założonych patentów, które niby mają ustawiać szyję i łeb poprawnie - to jedno.
Ale że jeźdźcy SKOKOWI uczący się jeździć SKOKOWO nie uczą się, trenerzy nie rozpowszechniają idei skokowego dosiadu? Aż chciałoby się złośliwie zapytać, czy Polacy w ogóle wiedzą, że istnieje coś takiego... 

Nie jestem jakimś ujeżdżeniowcem
Tutaj o jeszcze jednym, niezwykle istotnym zaniedbaniu, które poważniejsze skutki ma wprawdzie u mniej ,,profesjonalnych" zawodników. Nie dzieje się tak jednak dzięki umiejętnościom osób bardziej doświadczonych jeśli chodzi o konkursy skokowe - nie mogłabym podejrzewać o takie umiejętności osób, które mają problem z prowadzeniem konia na poprawnym kontakcie - tylko dzięki temu, że gro z nich jeździ na patentach poprawiających ten akurat element. Może nie wyrabiających mięśni konia aż do baskilu, ale pomagających.
https://kashtan.pl/pl/n/ABC-Skoki-przez-przeszkody-Klasy-i-konkursy/12
Pamiętam, jak kiedyś jeździłam na Grubej i męczyłam ją zgięciami i półparadami, a jedna z dziewczyn skokowych, rozgrzewająca się akurat na innym koniu, powiedziała do mnie w pewnym momencie: ,,O, teraz wygląda ładnie!" Uśmiechnęłam się do niej i.... męczyłam Grubą dalej, bo nie o ładny wygląd mi chodziło.
Patrząc na ujeżdżeniowe konie łatwo odnieść mylne wrażenie, że takie ustawienie szyi ma jedynie uatrakcyjniać aparycję konia, a do jego samopoczucia niczego pozytywnego nie wnosi; ba, oglądałam nawet program, w którym miłośnik i dobrodziej koni mówił że takie ładne niesienie głowy przez konia jest złe, bo uniemożliwia mu przełknięcie śliny! (Nie do wiary, że puścili w TVP takie farmazony!)
https://www.swedenhorseshow.se/tre-nya-toppryttare-till-nya-tidens-dressyrtavling/
Nieco wcześniej pisałam o tym, że im poprawniej prowadzony koń na czworoboku, tym wyższe dostaje noty, więc oczywiście i takie ustawienie ma swoją funkcję - nie tylko estetyczną.
Żeby dojść do poprawnego ustawienie grzbietu konia trzeba zejść na ziemię i tutaj przyłożyć się trochę bardziej do treningów. Karygodne wydaje mi się uznanie jazdy w dni pomiędzy treningami - te bez skoków, kiedy jeździmy tylko po płaskim - za rzecz do odbębnienia, byle koń pobiegał trochę pod siodłem. To właśnie jest czas na pracę nad poprawnym ustawieniem.

Rzecz w tym, że żeby koń niósł odpowiednio własny grzbiet musi na chwilę przemienić się właśnie w takiego alà ujeżdżeniowca.
Koń w naturze ma grzbiet ,,w górę". Na siodło automatycznie reaguje spięciem i opuszczeniem grzbietu w dół.
Poniżej przykład konia jeszcze niezajeżdżonego, dopiero co przyuczanego do siodła, którego znalazłam tutaj.
Oczywiście głowa w górę, a grzbiet w dół.
Identycznie na reszcie zdjęć.
Dlaczego tak nie powinno być? Otóż kręgi kręgosłupa przybliżają się do siebie.
https://konieimy.pl/anatomia,ac249/kregoslup,67
 Są zbyt blisko i po pewnym czasie (dłuższym okresie niepoprawnej jazdy) takiego noszenia grzbietu przez konia zaczynają się nawet o siebie ocierać. Brzmi boleśnie? I takie właśnie jest.
Długie użytkowanie konia w ten sposób prowadzi do urazu zwanego kissing spine syndrome. Dla konia jeżdżącego jak ,,lama" ćwiczenia pod siodłem są nieprzyjemne. Przy kissing spine pojawiają się już duże bolesności, które koń okazuje. Grzeczny dotąd wierzchowiec zaczyna brykać, odmawia ruchu naprzód i nagle jest dziwnie niegrzeczny. Trochę smutne, że przykry obowiązek noszenia jeźdźca z grzbietem w dół do tego momentu zwierzę zazwyczaj cierpliwie znosi...
http://kuceminia.blogspot.com/
Powstaje pytanie co w takim razie zrobić, żeby nasz koń nie był narażony na KSS? Odpowiedź wydaje się oczywista: podnieść mu grzbiet. Jak? Pierwsze nasuwa się ,,odlamienie" czyli zmiana pozycji głowy.
https://konieimy.pl/anatomia,ac249/kregoslup,67
I faktycznie, oto efekt:
https://www.photoblog.pl/dressagedreams/116672992/zucie-z-reki.html
Grzbiet ładnie podniesiony. Tyle że nie opuszczenie łba jest tu kluczowe. W końcu ten:



link
również niesie łeb w dole, a jego grzbiet bynajmniej uniesiony nie jest. Potwierdza to zwisający brzuch.
Kluczowa jest praca mięśni zadu, od którego idzie siła do niesienia grzbietu. 
link
Prawidłową pracę grzbietu daje dopiero prawidłowa pozycja reszty ciała; szyi i zadu.
Właśnie, byliśmy na głowie w dole, a tu nagle taka zmiana pozycji końskiego łba :o 
Na takiej pozycji: 
https://howtodressage.com/troubleshooting/stretch-on-a-long-rein/
Tak naprawdę daleko byśmy nie zajechali. I owszem, da się tak pokłusować, postępować, nawet pogalopować się da (choć w niektórych przypadkach może być ciężko (; ). Ale wyobraźcie sobie taki piaff czy pasaż... Trudno by było, sylwetka konia jest za bardzo rozciągnięta. Powyższa pozycja jest w rzeczywistości jednym z ćwiczeń na czworoboku, zwanym żucie z ręki. ,,Normalnie" jedziemy na bardziej zebranym koniu, który osadzony na zadzie unosi ładnie grzbiet w górę. O ile ,,lama" jest kluczem do grzbietu w dół, o tyle ,,kulka" pomaga koniowi przy utrzymaniu poprawnej pozycji.
https://ag-photo-lusitano.skyrock.com/13.html
Przy czym niestety i tutaj chowa się wiele haczyków, przeganaszowanie, jazda w zbyt niskim ustawieniu, kontrowersyjny rollkur czy inne praktyki z różnych powodów niepoprawne.
Dość powiedzieć, że prawidłowa praca grzbietu - na którym przecież siedzimy - jest niezbędna dla zdrowia i samopoczucia naszego rumaka, o czym niestety bardzo wielu jeźdźców skokowych zapomina.

Jeździć poprawnie skokowo, czyli jak jeździć?
Jedną część z poprawnej jazdy już nasi skokowcy mają. Jedna to tak straszliwie mało, że oczy bolą, a zarazem aż tyle, że da się przejechać konkurs 120 i wyżej na czysto. Trochę to zabawne. 
Ta jedna część to oczywiście dobra jazda techniczna, którą mają na tapecie. 
Drugi element to kształtowanie poprawnego skokowego dosiadu, uczenie się żyć z wodzami, tak żeby i koń mógł to bezboleśnie przeżyć, nacisku na strzemiona, wysiadywania chodów w ćwiczebnym i im podobne. Trzeci - praca nad ujeżdżeniową formą konia. Naprawdę ważna a tak często pomijana. Boli mnie, że tak rzadko na parkurze zobaczyć można wierzchowca z tak ładnym baskilem jak ten poniżej, bo baskil wskazuje właśnie na poprawne użytkowanie konia, to jest wyrobione mięśnie grzbietu.
https://pixabay.com/pl/photos/jazda-konna-koń-skoki-przeszkody-1959584/
Przy czym chciałabym zaznaczyć, że nie należy oceniać pracy pod siodłem wyłącznie po baskilu, bo nie przy każdej wysokości przeszkód i nie każdy koń go robi.

Ponadto trzeba się cały czas kształcić, niezależnie na jakim poziomie się jest i ile już się wie. Zawsze może nadarzyć się ktoś, kto wie więcej lub rozumie coś lepiej, nie wspominając już o tym, że cały czas przeprowadzane są nowe badania i wprowadzane nowe wynalazki.

A zaczynając swoją przygodę ze skokami porzucić myślenie typu ,,Bo skoki są fajne". Może i koziołkowanie nad kawałkiem drewna jest ciekawsze niż wdziewanie fraku i jeżdżenie wszystkiego jak najperfekcyjnjej, ale też nie jest zabawą! Jak dowiaduję się, że ktoś woli skoki od ujeżdżenia, bo  ujeżdżenie jest trudne to mi się samodzielnie otwiera nóż w kieszeni. 

Co za nieszczęście, tak się składa, że jazda konna to w ogóle nie jest łatwy sport. Może poszukaj innej dyscypliny? :}

Wiem że nic nie wiem
Tak, wiem, strasznie się wymądrzałam się przez całego posta, co nie zmienia faktu, iż moja wiedza jest bardzo nikła. Starałam się wprawdzie nie nawalić byków (od czego oczywistym wyjątkiem jest opis uczuć konia w części pt. Na chłopski rozum, behawiorystą nie jestem, koniem również nie), ale kto wie czy czegoś się tam nie znajdzie. To co zamieszczam tutaj jest głównie wylewem moich żali i nie chciałabym, żebyście traktowali je jako źródło wiedzy, raczej pretekst do poszukania czegoś więcej.
Mam nadzieję, że sami szukając trenera skokowego ocenicie nie tylko czy jest do skoków i ma na czym uczyć (niestety masa jeźdźców tak robi) albo jak sławne ma na nazwisko, ale przyjrzycie się jak sam jeździ i co mówi, jak wyglądają jego skokowe rumaki. W końcu to my jesteśmy tym ,,nowym pokoleniem" (; A może i ktoś z was rozważy karierę ujeżdżeniowca - do której gorąco zachęcam :D
https://equista.pl/editorial/540/otwarta-liga-mazowsza-w-wkkw-2015-zawody-krajowe-9-10.05-stara-milosna
Zaznaczam, że nie wszyscy skokowcy są źli i be, nawet nie wszyscy z polskiej kadry są tak tragiczni (chociaż ciągle wierzę że jest wśród ,,ludu" jakiś nieznany super skoczek, który jeździ swoje konie gdzieś tam w lichej, drewnianej stajni i ukryty przed oczyma świata kształci super młodych jeźdźców). W końcu mamy i WKKWistów tylko oni ratują nasz honor cx Poza tym podoba mi się styl jazdy Jarosława Skrzyczyńskiego, bo chociaż przydałoby się jeszcze to i owo poprawić, to szanuję za prowadzenie konia i używa wodzy jak trzeba c:
Ujeżdżeniowcy, o których tak w tym poście piałam, też mają w swoich szeregach czarne owce i na pewno nie są bez wad. Po prostu nic nie jest czarno-białe.

Teraz już wiecie, co mam do skokowców i dlaczego ich nie lubię. Zazwyczaj wystarczy mi usłyszeć, że ktoś skacze, żeby wiedzieć z kim mam do czynienia - ile dana osoba wie, umie i jaki ma stosunek do treningów, zawodów i konia. Czasem zdarza mi się miło zdziwić, że jest inaczej, ale to nieliczne przypadki. Jest mi nieraz zwyczajnie przykro, kiedy myślę co mogłoby być i widzę co jest. Chciałabym bardzo, żeby skokowcy otworzyli oczy.

———————————————–————————————————————–—
Ze względu na nieco inną formę posta chciałabym zaprosić Was do dyskusji w komentarzach, to znaczy złamanie dotychczasowego systemu komentarz - odpowiedź autora i prawdziwej dyskusji, w której będziemy wymieniać się opiniami i odowiadać sobie nawzajem. Jestem ciekawa jaki jest Wasz stosunek do skoków i polskiej kadry, a także innych tematów, które wyjdą w trakcie :)