sobota, 25 kwietnia 2020

Fatan: zestaw, derki i sesja rudzielca

Ostatnio moim modelom skończył się zastój i zaczęło się ponowne ożywienie. Najpierw w weekend rzuciłam się na przerażone gumiaki, a następnie skończyłam rozgrzebany sprzęt na skalę Little Bits i siodło dla Traditionali.
O ekwipunku dla koni TR na razie jedynie symbolicznie wspomnę - derka i czaprak skończone wcześniej, siodło zapomniane aż do wczoraj, kiedy to zostało skończone.
W tle widać paski przygotowane na ogłowie c; Szerszy opis obiecuję gdy cały zestaw będzie gotowy.

Najpierw chciałam dokończyć projekty LB, bo tak się złożyło, że wszystkie były szyte na rozmiar Fatana, a ja w końcu zdecydowałam, że go pomaluję. Ze względu na to, że (jak wspomniałam w notce ze zdjęciem Szafy) nie mam tutaj werniksu (ani primera) po pomalowaniu będę musiała obchodzić się z nim jak z jajkiem, co oznacza zero sprzętu.

Niestety muszę uprzedzić, że masę zdjęć zniszczyłam przez głupi błąd - otóż jakoś przedtem bawiłam się ISO i oczywiście nie przestawiłam go potem na AUTO, co odkryłam sfrustrowana po wykonaniu kilkuset słabych ujęć.

Jak widać na drugą stronę nie starczyło mi cierpliwości na nieustanne poprawianie wędzidła... Naprawdę nie wiem jakim cudem kolekcjonerzy przy sesji z ogłowiami nie dostają szału. Przyklejają je na kropelkę czy co?
 Cały zestaw zrobiłam ze sztucznej, jednostronnej skóry, co niestety bardzo widać.

Jeśli chodzi o samo siodło, to siedzisko jest za długie, a tybinka z kolei za mała. Na siedzisku ponadto są rysy od moich paznokci. Strzemiona miały być regulowane, ale nie zrobiłam regulacji jak w normalnych siodłach tylko umieściłam na puśliskach po klamerce, które z kolei tragicznie zniosły motylki (okropnie się pogniotły >.<), więc ostatecznie regulacji brak, a motylki są poturbowane tak czy siak. Końcówka paska przechodzi przez specjaną dziurkę w tybince.
 
Pod dużą tybinką są po trzy przystuły z każdej strony, z obu stron jest także klocek pod poduszką kolanową (czy on ma jakąś specjalną nazwę?), przy czym ten z lewej strony wygląda jak jakieś flaki (nie ma zdjęcia, bo niestety wszystkie były bardzo niewyraźne. W takich chwilach brakuje mi przybliżania Canona, ech). W dodatku poduszki podbicia wyglądają źle od boku, mimo że je szyłam >.<
Rzeczą, która mi się podoba, jest fakt, że od przodu udało mi się zakryć metal (podstawę siedziska) - po raz pierwszy w ogóle :D Oczywiście aparat nie mógł na to wyostrzyć, marzy mi się coś co poprawiłoby ten akurat aspekt Nikona .-.

Popręg ma niefinezyjny kształt, paski przedłużałam kilka razy, a metalową szlufkę po prostu przykleiłam i nie spełnia swojej funkcji, bo w ogóle się nie rusza.
Czaprak jest jednostronny (tzn. nie przykleiłam szarej warstwy z lewej strony), chociaż nie lubię takich, w dodatku lewą stronę ma pomazaną długopisem. Miał inny kształt, ale niestety zepsułam wszystko bardzo sztywną lamówką. Nie jest do końca symetryczny. Jak widać na zdjęciach z siodłem, jest także przymały.

No i ogłowie...
Ble.. czy to jest rzep, w dodatku fioletowy? DWA rzepy? Super, WCALE ich nie widać.
No cóż, naprawdę nie chciałam robić tych klamerek, mój drucik jest nieco za gruby na takie manewry.W kilku miejscach warstwa nibyskóry zeszła, w dodatku rzepy niezbyt dobrze się trzymają. Dumna jestem z kółeczek wędzidłowych, nie dość, że wyszły prawie okrągłe, to jeszcze taj samej wielkości. Nachrapnik nawet mi się podoba, wyszedł dobrze jak na tak prostą konstrukcję.

Tutaj kwiaty gruszy, która miała służyć za tło do sesji no ale nie pykło
Zestaw miał być na sprzedaż, ale mówiąc szczerze zastanawiam się czy to dobry pomysł. Zrobiłam go ze sztucznej skóry z oprawki na dokumenty, ,,skóra" łatwo się odkleja a cały materiał rozciąga (w przypadku przystuł to ważne), małe skrawki rzepów mogą się łatwo zepsuć. Przy zakładaniu tego ustrojstwa szlag mnie trafił.

UWAGA - MODEL PREZENTUJĄCY JEST KRÓTSZY NIŻ ORYGINALNY SCHLEICH MORGAN NR 13869
 Tutaj część, którą bardziej lubię, po pierwsze dlatego że po bitwie z aparatem podpisaliśmy w końcu ugodę, na mocy której ja przestałam twierdzić, że znam się na ISO lepiej od niego, a Nikon zgodził się przestać wariować i robić dobre zdjęcia. (cztery fotografie są jeszcze przedwojenne)
Po drugie z tej szarej derki jestem prawdziwie dumna. Może nie jest idealna, ale przynajmniej wygląda elegancko i jest solidna.
Futrzany kołnierz zrobiłam z misiowej włóczki, lamówka jest z czarnego kordonka. Ozdobniki na zadzie splotłam z tego samego sznureczka. Zapięcia pasów pod brzuchem nie są idealne, ale przynajmniej zrobiłam je własnoręcznie i działają bez problemu. Jeden pas usmarowałam klejem .-. Z przodu przykleiłam zapięcie od stanika. Jest ukryte pod klapą, która niestety trochę odstaje jeśli spojrzeć z lewej strony. Lamówką na górze niestety spłaszczyłam profilowanie (musiałam ją skrócić, bo była brudna >.<), ale za to leży równo na grzbiecie. Derka jest jednostronna tak jak czaprak. Wydaje mi się nieco za krótka (sięga tylko do początków nóg) i jest długa jak na jakiegoś jamnikowego parówkasa. Na białej stronie widać długopis a pasy są z niewidocznej strony w starym, brudnym kleju.
Derka jest na sprzedaż, cena do ustalenia.
Fioletowa derka polarowa jest nieco dziwnym tworem, który chyba nie wyszedł tak wcale źle. Te dwa pastelowe kolory zupełnie do siebie nie pasują, ale chciałam zrobić nieco bardziej realistyczną lamówkę niż kordonek.
Została uszyta ze starej owijki, która kiedy zaczęłam robić ten twór okazała się strasznie futrzasta.
Prawą stronę potraktowałam więc sztuczką rodem z 5-mintes-crafts i ogoliłam ją jednorazową golarką. Wyraźnie widać kontrast z lewą stroną.
przedwojenne zdjęcie

W jednym miejscu zrobiła się dziura, ale ją zakleiłam. Co do lamówki długo się wahałam między dwoma materiałami, w końcu musiało rozstrzygnąć głosowanie na istagramie. Druga była moim zdaniem mniej podobna do prawdziwych derek, jednak nie prześwitywała tak jak ta.
Zapięcie to rzep, przełożony przez przyszytą niebieską nicią szlufkę - proste i działające bez zarzutu. Od przodu derka jest nierówna. Z tyłu odstaje nieco od konia, przez co wydaje się powiewać niczym peleryna Supermana. Lamówka
jest przyklejona nierówno i wydaje się pogięta.
Misiek na kłębie chyba jest trochę za krótki, także zrobiłam go z owijki. Pasek idący przez środek jest chyba najbrzydszą częścią. Z tyłu ledwo zauważalnie zakręca, przez co wydaje się leżeć krzywo, ponadto jest nieco za gruby. Sama derka jest przykrótka - wyraźnie nie zakrywa całego zadu.
Z lewej strony na grzbiecie derka jest trochę pobrudzona, jednak ledwo to widać.
Zrezygnowałam z profilowania z wycięciem na zadzie i zrobiłam najprostsze, w kształcie linii grzbietu, by przypominała prawdziwy polar (chociaż teraz widzę, że polary treningowe też mają wycięcie na zadzie, jednak pomysłowo ukryte).
Ta derka także jest na sprzedaż, cena do ustalenia.

A teraz pora na naszego rodzynka, na razie noszącego imię Fatan, chociaż nowe miano mam już dla niego przygotowane.
Postanowiłam najpierw wziąć się za niego zamiast kończyć Lila, bo ten drugi utknął na razie w martwym punkcie i nie do końca wiem jak się do niego zabrać, a mówiąc szczerze nie mam na to specjalnej ochoty.
Rudzielec wymaga jeszcze dopracowania papierem ściernym, bo jak widać był już ścierany, ale niedokładnie. Przedtem jednak postanowiłam zrobić mu ,,białą" sesję tak jak Mlecznemu, jednak powinnam chyba nazwać to sesją różową lub rudą, bo ten malec bynajmniej biały nie jest.
 Sierści nie będę zdrapywać, może jakoś ujdzie w tłumie.
Jak widać zdarłam grzywę i grzywkę, a także ucięłam ogon. Udało mi się skrócić zad, przerzeźbiłam także szyję. Linia grzbietu niestety mocno ucierpiała na moim genialnym pomyśle, że zrobię z niego achał-tekina, który ostatecznie na szczęście porzuciłam.
Chociaż szyja na początku była bardzo gruba musiałam do górnej linii wykorzystać jeszcze grzywę, przez to że po spiłowałaniu części za bardzo wychodzącej na pierś, zrobiła się wręcz zbyt wąska.

Tej stronie mój achałski pomysł zaszkodził najbradziej.
Od przodu udało mi się zmienić pysk dzięki zmianie ustawienia i kształtu chrap. Skróciłam także uszy. Dwa dolne zdjęcia miały pokazywać zmianę jeśli chodzi o szyję.
Próbowałam ustawić nogi bardziej realistycznie przy pomocy gorącej wody i zostawieniu figurki z rozpychaczem między kopytami na kilka dni, ale nie wiem czy i tak mi się nie odgięły. Wydaje mi się jednak, że nogi ,,po" mają większy rozstaw.
 
 Na górze grzbietu najbardziej widać, że trzeba jeszcze poprawić papierem ściernym.
 
Zmieniłam mu nieco także tylne nogi i puzdro c;
Potrzebaby jeszcze trochę masy żeby wyglądało realistycznie, ale chyba i tak jest lepiej od pierwotnej formy, która mnie irytowała .-.
Na koniec jeszcze sesja młodego. Muszę Wam powiedzieć, że wczoraj zrobiłam całą masę zdjęć, nie tylko figurkowych. Najwięcej fotografii nacykałam niedalekiej wiejskiej drodze.
 Oczywiście w obiektyw wlazł i kot.

Swoją drogą ciekawe, że Fatan znowu ma sesję w kwiatach (;
 
 
 
 

Długi ten post, ale chyba pora się już pożegnać ;)
Do następnego!