poniedziałek, 20 lipca 2020

Gusta i guściki, czyli top 6 modeli Schleich i Collecta 2020 według Nathing i Blue.

Dzień dobry. Pewnie większość mnie zna, a tych, którzy jeszcze o mnie nie słyszeli – serdecznie witam. Jestem Blue Merlle i dziś gościnnie w ramach wymiany popiszę sobie z czytelnikami Nathing. Stworzyłyśmy sobie wzajemnie top 6 koni Collecta i Schleich 2020, które ocenimy na naszych blogach, dodatkowo omówimy własną listę faworytów aktualnego rocznika. Wpis Nathing możecie przeczytać tutaj, przekonajcie się, jak różne gusta mamy. :p Chyba nie ma co przedłużać, także zaczynamy!

TOP 6 KONI WEDŁUG NATH

https://www.schleich-s.com/pl/PL/horse-club/produkty/walach-trakehner-13909.html
1. Numerem jeden jest wałach trakeński 13909 Schleich i całkowicie się nie dziwię. Wygląda proporcjonalnie, ma ładnie upleciony ogon, grzywę, malowanie wygląda na przyzwoite i w sumie na żywo też fajnie się prezentował. Mogę dodać, że jest dość spory, co dla mnie jest atutem. Dobrze patrzy mu z oczu, ma ciekawy pysk, nie jest taki pokraczny, jak u innych nowych szlejchów. A tak przy okazji, mówicie szlejch, czy szlejś? Bo spotkałam się z różną wymową, tak mnie jakoś naszło...

https://www.schleich-s.com/pl/PL/farm-world/produkty/klacz-rasy-szwarcwaldzkiej-13898.html
2. Następnym konikiem jest klacz szwarcwaldzka 13898. Nie podoba mi się. Myślę, że Nath widzi w niej potencjał konia do przeróbki, ale mnie nie ujęła niczym. Ma strasznie ulaną grzywę, czego nie lubię u modeli, nie przypomina w ogóle konia zimnokrwistego, a kuca. Nie podoba mi się jej budowa, uważam, że ma krótką kłodę, za dużą część piersiową i głowa też taka kucykowa, nijaka. U mnie całkowicie na nie.

https://www.facebook.com/CollectA.biz/
3. Miejsce trzecie zajmuje klacz z terierem 88891 od firmy Collecta. Kobyła bardzo mi się podoba, mam wielką nadzieję, że na żywo będzie równie urocza i mnie nie zawiedzie. Wygląda na proporcjonalną. Ma w oku błysk i z zaciekawieniem spogląda na pieska siedzącego na jej grzbiecie. Nie podobają mi się kopyta, mam wrażenie, że będą duże, niepasujące do figurki, ale przekonamy się dopiero niedługo.

https://www.facebook.com/CollectA.biz/
4. Kuc exmoor 88873 jest dla mnie zagadkowym konikiem. Ogólnie go nie lubię, ale przejrzałam sobie jeszcze raz jego naturalne foty u Capricorn i muszę przyznać, że nie jest taki zły. To białe malowanie pyska i oczu woła o pomstę do nieba, ale poza tym jest przyjemny. No i pasma grzywy są nieładne i ogon dziwnie odstaje, lecz z tym już mogę się pogodzić. Myślę, że zasługuje na czwarte miejsce. No i ma bardzo ładny pysk! W innym malowaniu może dużo zyskać.

https://www.facebook.com/CollectA.biz/
5. Ten źrebaczek sugarbrush draft 88897 pojawia się również w moim zestawieniu. Jest całkiem przyjemny, ogólnie wydaje mi się, że wszystko w nim gra, także jestem jak najbardziej na tak. Ma grube nogi, ale sugary są końmi cięższymi, więc w tym wypadku nie możemy się czepiać, w sumie mam nadzieję, że kiedyś do mnie trafi.

https://www.schleich-s.com/pl/PL/horse-club/produkty/ogier-achal-tekinski-13911.html
6. Ogier achał-tekiński 13911. Ten koń całkowicie nie przypomina achał-tekińca. Chociażby ze względu na tak gęste włosie. Rasa, którą ma prezentować słynie ze swojej suchej sylwetki, blasku i niezbyt gęstej grzywy i ogona. Oczywiście pewnie zdarzają się wyjątki, ale to mnie nie przekonuje. Myślę, że duży wpływ na jego odbiór ma również rzeźba głowy, jest typowo schleichowa i niczym się nie wyróżnia.

TOP 6 KONI WEDŁUG BLUE


1. Klacz arabską 13908 wybrałam ze względu na wygląd ogólny. Wygląda nieco pokracznie, z pewnością wyróżnia się na tle pozostałych modeli, które wytypowałam do dzisiejszego zestawienia. Mimo wszystko lubię ją, mam chyba na pewno słabość do maści i rasy.  Poza tym kobyła ma uroczą fryzurę i przypomina mi lekko M. Widzę w niej po prostu coś.

https://www.schleich-s.com/pl/PL/horse-club/produkty/walach-trakehner-13909.html

2. Traken 13909 jest po prostu dobry. Zasługuje na wysokie miejsce, niczego mu nie brakuje, lubię jego maść, ogon i całokształt. Wcześniej trochę bardziej rozpisałam się na jego temat. :")

https://www.facebook.com/CollectA.biz/
3. W tej parze od Collecty o numerze 88891 zakochałam się już na samym początku. Trochę ubolewam nad tym, że pies nie będzie zdejmowany, ale zawsze można go odciąć. Tak czy owak, kobyła ma bardzo duże szanse na zostanie jednym z lepszych modeli Collecta 2020. Trzymam za nią kciuki, bo już na wstępie przepadłam.

https://www.facebook.com/CollectA.biz/

4. Ogier nonius 88878 złapał mnie na swój garbaty pysk. Trochę nie pasuje mi w nim czoło, ta przestrzeń między oczami, no i nogi wydają się grube, ale poza tym przekonuje mnie. Jego pysk ma w sobie wiele emocji przynajmniej ja je widzę i ma dynamiczną pozę, czego brakuje w mojej kolekcji koników LB.
https://www.facebook.com/CollectA.biz/

5. Gdyby nie Nath, to nie zwróciłabym uwagi na tego cudaka 88897, a jest bardzo obiecujący. Niby zwykły źrebaczek, ale to chyba nawet dobrze. Ma bardzo ładne kopytka, ogon, pysk i wyszedł lepiej niż tegoroczny dorosły przedstawiciel tejże rasy. W sumie pozą przypomina noniusa.

https://www.facebook.com/CollectA.biz/

6. I na końcu klacz Dutch Draft 88892. Numer sześć wybierałam całkowicie wyrywkowo. W sumie mam nadzieję, że ta pani okaże się warta uwagi, bo na pierwszy rzut oka nie zachwyca. Lubię jej ogon i budowę nóg, chociaż model ma przebudowany zad wrr. Kłoda jest średnia, model przypomina typ lekkiego konia, mało mięśni i tłuszczu, nie jest zbita, czego oczekuję od przedstawicieli ras ciężkich. Nie pasuje mi coś w głowie, jakby była doklejona, nie że na zdjęciu, ale jakoś nie leży mi jej budowa. Chyba ma za małe oczy, troszeczkę za długi pysk. Poza tym wszystkim pokładam w niej wielkie nadzieje.

~~~~

Niby proste wpisy, ale dużo się natrudziłyśmy, aby je stworzyć. Co chwilę były jakieś wątpliwości i pytania, co, gdzie i jak? Mimo wszystko mam nadzieję, że taka forma Wam się spodobała. Było mi trudno wybrać top 6 koni z tegorocznych nowości wyżej wymienionych firm, Schleichy były brzydkie, a Collecty nudne/szare i nawet podobizny mało znanych ras nie pomogły. A Wy co sądzicie o tych zestawieniach? Macie podobne odczucia co do modeli, które zostały dziś przedstawione?

Dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam!
Może także do napisanie niedługo?

poniedziałek, 13 lipca 2020

Mamma Mia!

Dzisiejszy post jest o customach - miałam zamiar pokazać jeszcze jednego konika, ale niestety klej mi wysechł i nieszczęśnik będzie musiał jeszcze trochę poczekać na nową grzywę.
Tymczasem tak jak obiecałam spieszę z wyjaśnieniem co u Ziko. Udało mi się ponownie odgiąć mu nogi do pozycji wyjściowej, co okazało się o wiele prostsze niż myślałam (wystarczyło wepchnąć mu inne figurki między nogi i poczekać kilka dni). Próbowałam także wykorzystać cieplejszy czas, żeby wygiąć go wedle własnego widzimisię i odgiąć mu tę okropną lewą przednią nogę - w tym celu sprawiłam mu poplątany stelaż.
W tle widać jakże subtelny worek na śmieci, w którym trzymam nożyczkowane gumiaki
Niestety nic to nie dało. Tak oto wrócił do niemalże tego samego punktu, w którym był na ostatniej sesji. Znowu powoli go sobie skrobię, tym razem jednak postanowiłam zabrać się do niego bardziej konkretnie, skupiając się na pojedynczych częściach ciała, a nie, jak dotąd, na całym koniu. Może to jakoś przyspieszy pracę nad nim; niestety okazuje się, że będzie przy nim więcej rzeźbienia, niż się przedtem spodziewałam.

Drugim (i ostatnim) customem na dziś jest Mia.
Na początku strasznie, strasznie miałam jej dość. Skończyłam poprawiać owego wspomnianego na początku ogiera, który czeka na nowe owłosienie i nabrałam ochoty na dalsze malowanie. Specjalnie wybrałam prostą maść, żeby zrobić ją szybko i się nie zniechęcić, co w przypadku malowania zdarza mi się za każdym razem gdy chwycę za pędzel. Mimo to już po kilku dniach nakładania białej farby na całego konia, miałam serdecznie dość.
Chyba większość osób początkujących nakłada zbyt grubą warstwę farby lub zbyt gęstą farbę. Ja mam zupełnie odwrotny problem - nakładam cienkie warstwy zbyt rozwodnionej farby (oczywiście przedtem zepsułam kilka breyerów nakładając zbyt grubą i robiąc smugi). Jednak kiedy po raz kolejny odczekałam grzecznie, aż konik wyschnie i nałożyłam kolejną warstwę, tylko po to, żeby zobaczyć, że włoski nadal są jakby prześwitujące, stwierdziłam że to ostatnia biała warstwa i tyle - doporowadzało mnie do szału, że z jednej strony konik wygląda na dobrze pomalowanego, a z drugiej ciągle mam wrażenie, że potrzeba kolejnej i kolejnej warstwy. Zapewne mogłabym tego uniknąć, używając primera, ale mam z nim niezbyt dobre doświadczenia i nie chciałam zniszczyć modelu.
Z braku bardziej podobnych kolorystycznie farb użyłam bardzo rozwodnionej, beżowej farby (jak widać już od paru ładnych lat zaschniętej). Nie był to tak naprawdę eksperyment, bo w podobny sposób zrobiłam różowy nochal konikowi o którym wspominam tu już trzeci raz, a którego dzisiaj nie pokażę.
Następnie żółtą warstwę powlekłam cienką warstwą białego i jak wydać wyszło aż zadziwiająco dobrze, jak na to, że nie miałam właściwego koloru.
W tym wydaniu bardzo przypominała mi aniołka, zastanawiałam się nawet przez jakiś czas, czy nie zostawić jej takiej maści.
Ostatecznie jednak domalowałam jej na skórze kropeczki (które moim zdaniem nie wyszły zbyt dobrze) i pomalowałam kopytka na szaro.
A potem namalowałam jej szare tęczówki.
Wyszło trochę gorzej niż poprzednio, ale i tak nie jest bardzo źle. Do oczu zwykle używam średniej wielkości pędzla, który ma magiczny zadzior na końcu włosia. Niestety najmniejszy pędzelek nijak się do tego nie nadaje, jest za gruby i łatwo się rozczapierza.
Potem przyszedł czas na kropki. Muszę przyznać, że przy tym elemencie najbardziej się denerwowałam - jak dotąd wszystko szło dobrze i nie chciałam niczego zepsuć przy w ostatnim momencie. Już kiedyś próbowałam ubarwić taranta (który nie wyszedł zbyt dobrze), więc wiedziałam, że to trochę trudniejsza rzecz niż napacianie takich sobie kropek gdzie się chce.
Tym razem jednak użyłam całej masy zdjęć referencyjnych i w zasadzie jedyne kropki, które wyszły źle, to te na nogach. Ta mała ma nóżki niestety nieco zbyt grube (dzięki czemu na twardym, równym podłożu jest stabilna mimo niezbyt szerokiego rozstawu - na podłożu takim jak folia bąbelkowa, jak się okazało, niestety już tak stabilna nie jest) i dobrym malowaniem zapewne mogłabym je optycznie wyszczuplić, a teraz wydają się jeszcze grubsze niż były.
To nie jedyna rzecz, z której jestem niezadowolona. Włożyłam masę starań, żeby białaska nie ubrudziła się od czegoś - jak widać w trakcie malowania trzymałam ją nawet przez papier toaletowy. Czekanie przepisowych 48h do spsikania werniksem było prawdziwym wyzwaniem.
Jednak po użyciu werniksu straciłam czujność i zostawiłam ją na folii bąbelkowej, na której stało już zapewne bardzo wiele innych przemalowańców. Niestety werniks, którego używam, jest już stary i ostatnio zasycha strasznie długo, a przedtem jest bardzo klejący.
I oto efekt: z lewej strony koń. jest. brudny.
Drugim błędem, który popełniłam - a może pierwszym, bo popełniłam go najpierw - jest słaby perpping, a raczej jego brak. Zdarłam jedynie napisy na brzuchu, bo przez to, że zakwalifikowałam małą jako figurkę przy której nie ma niczego do ściachania, zupełnie o preppingu zapomniałam i zaczęłam ją już malować, kiedy mi się przypomniało.
Stąd nieładny zadzior na prawej przedniej nodze, którego nie usunęłam.
Ogonek ma od góry widoczną jakąś czarną kropkę, ale na szczęście nie jest to znacząca rzecz, zwłaszcza, jeśli porównać do reszty moich błędów.
Inne błędy nie są tak istotne, bo tyczą się po prostu tego czy komuś podoba się jak źrebak wyszedł, czy nie. Przykładowo na prawym przednim stawie nadgarstkowym jest kropka namalowana przy użyciu zbyt grubej warstwy czarnej farby.
Jestem naprawdę, naprawdę zła, bo ten źrebak mógłby być perełką wśród moich tworów, ale jak już pisałam, ma mnóstwo błędów na tyle poważnych, że obniżają cenę - bo oczywiście mała jest na sprzedaż. Denerwuje mnie to tym bardziej, że poświęciłam jednak sporo czasu na różne malutkie bździdełka, byle wyszła jak należy.
Wiem, że ktoś może zarzucić mi niezbyt dobre oddanie maści. Nie jestem aż tak dobra, żeby powiedzieć czy tarant może mieć jednokolorową grzywę i kopytka albo czy wzór kropek zgadza się z istniejącymi wariantami. Sądzę jednak, że nie jest to aż tak duża wada - po prostu jeśli komuś mała się spodoba, to się spodoba, a jak nie, to nie.
Nadałam jej imię Charlotte. Chciałam wybrać coś bardziej kojarzącego się z aniołami, jednak kiedy dowiedziałam się, że to miano jest także określeniem pewnego rodzaju deseru, uznałam, że jej pasuje.
A teraz dla odmiany coś, z czego jestem dumna. Kopytka pomalowałam przy pomocy nowo wymyślonego sposobu i muszę powiedzieć, że wyszły naprawdę nieźle c:
Niestety mój aparat jak zawsze nie mógł zrobić właściwego przybliżenia, bo są za małe .-.
Wydaje mi się jednak, że po odpowiednim wykadrowaniu coś tam widać.
Oczywiście mogłoby być lepiej, ale to dla mnie bardzo duży krok do przodu :)
Chętnie poczytam, co Wy sądzicie o Charlotte c: Ja sama, chociaż cały czas narzekałam, to w gruncie rzeczy jestem dumna z tego, jak wyszła. Po prostu żal mi tych okropnych niedoróbek...

czwartek, 2 lipca 2020

Północ, Mia i kolejny breloczek

Na początek dwie krótkie informacje. Może zauważyliście już, że dodałam listę blogów, które odwiedzam. Unikałam tego dość długo, bo jest na wielu blogach, przez co mam dziwne wrażenie, jakbym kopiowała czyjś pomysł; jednak w końcu zrobiło się tego tyle, że przestałam już nadążać z tym kto kiedy co wstawia.
Po drugie chciałabym Wam podziękować za rekordową liczbę wyświetleń w czerwcu :)
Liczba jest nieco inna za każdym razem kiedy sprawdzam (o co chodzi, czerwiec już się skończył cx) , ale zawsze jest to około lub ponad 700. To dla mnie niezwykle miłe zaskoczenie, zazwyczaj widuję w tym miejscu 100 lub maksymalnie 200. Bardzo się cieszę :)

Jeśli chodzi o temat tej notki, to, jak już pisałam w innym poście, wróciłam na dwa dni do domu i miałam okazję zabrać na wieś kilka modeli. Wybrałam Mabel, Enzo, dzwiny wytwór Breyera, Rudolfa (to ten bezimienny grzywacz), trzy breloczki w tym jeden nowy oraz dwa źrebaki, których dotąd nie pokazywałam.

Wypadałoby, żeby ta nowa trójka w końcu została przedstawiona.
Na pierwszy ogień pójdzie Północ, szetlandka Schleich z zestawu klacz ze źrebakiem nr 42423.
 Zaskoczyło mnie, że zestaw dwóch figurek kosztował niewiele więcej niż Mleczny. Wprawdzie dość małych figurek, jednak zawsze miło dostać dwie w cenie jednej.
Mama jest obecnie w ostrej przeróbce (obcięłam jej szyję :>),  pokazałam ją o tutaj.
Wracając do małej, urzekła mnie w 100%.
 Z pewnym zdziwieniem zauważyłam, że to mój pierwszy źrebaczek. Początkowo plan był taki, że obie panie pójdą na customy, ale mała jest na to zbyt ładna, nie ma czego poprawiać. Nawet maść wyszła Schleichowi nadzwyczaj dobrze i do tego bardzo jej pasuje.
 Poza tym uznałam, że przydałby się pierwszy źrebak w kolekcji c:
 Od razu przyszło mi do głowy imię Północ, bardzo jej pasuje. Wprawdzie nazwałam tak już arabkę Schleich, jednak nie przyszło mi do głowy nic innego.
 Mała ma zgrabne źrebakowe kopytka, starannie pomalowane i z wyrzeźbionymi strzałkami.
 No cóż, jest po prostu tak źrebakowa i słodka, że w całości mnie zachwyca.
 I to cudne, błyskotliwe spojrzenie.
W dodatku jest bardzo fotogeniczna i będzie idealna na wszelkie sesje. Tutaj akurat zdjęcie strasznie żółte, bo aparat złapał jakiegoś focha :| Na całe szczęście stało się to dopiero pod koniec sesji.

Druga panienka, Mia, to collecciak o numerze 88734. Jest rasy hanowerskiej.
Ma uroczo zadarty ogonek, jednak jest on niestarannie pomalowany.
 Przy okazji możecie dostrzec złote zadrapanie na zadku. Niestety już od zakupu było tego na niej pełno.
Malowanie reszty ciała również pozostawia wiele do życzenia.
 Konik jest niby zwykłym kasztankiem, ale nierealistyczne odcienie łączą się na nim w nieprawdopodobny sposób.
 Na prawym ganaszu widać kolejne zabrudzenie.
Poza jest cudna, kojarzy mi się z aniołkiem; jednak poza ładną rzeźbą konik nie ma nic więcej do zaoferowania. W przeciwieństwie do jej poprzedniczki aparat jej nie lubi.
U mnie mała idzie do przemalowania, bez żadnych dodatkowych przeróbek (chociaż ta grzywa mnie wkurza .-.). Planuję zmienić ją w tarantkę.

Kolejnego bohatera dzisiejszego wpisu nazwałam Honey - ewidentnie potrzebował sztampowego imienia dla konia palomino.
 Grzywę i ogon zrobiono mu z tych samych materiałów co u breloczków, które opisałam przed nim.
 Z grzbietu wystaje mu identyczny łańcuszek.
On również jest w pozycji stojącej.
 Ma jednak nieco inną pozę i głowę.
 Ale oczka tak jak i one kaprawe c;
 W przeciwieństwie do tamtych dwóch na brzuchu odbił mu się jakiś napis fabryczny.
 Początkowo wydawało mi się, że jest większy od tamtej dwójki, lecz okazał się jest jedynie odrobinę wyższy. Przede wszystkim jego tułów jest masywniejszy, a nogi nieco grubsze i krótsze. Widać, że to po prostu inny mold. Jak na mój gust głowę ma o wiele brzydszą.
 Możecie przy okazji przyjrzeć się Bajowi, który pozbył się swojej zawieszki i ma teraz równego irokeza (oraz zniszczoną prawą stronę szyi >.< ). Eenhar na swoją przemianę nadal czeka, ale chyba zostawię mu te łańcuszki. Pasują do jego niezwykłej postaci.
A tutaj już cała piątka razem :)
Które z nich podoba Wam się najbardziej? Nie ukrywam, zaskoczyło mnie, że szetlandka pasuje wzrostem do hanowerki, bo Schleiche są zazwyczaj nieproporcjonalnie drobne w porównaniu do Collect.

Do napisania, mam nadzieję już niedługo :) Powiem wtedy co dzieje się z Ziko, jeśli chodzi o Hero to zamalowałam miejsca, z których farba się zdarła i obecnie schnie po psikaniu werniksem. No w każdym razie, do napisania c;