wtorek, 30 czerwca 2020

Mangalarga marchador

Ten post udało mi się zrealizować dzięki uprzejmości (osoby wymienione w kolejności alfabetycznej):
Jako że jest ich dość dużo podpisałam zdjęcia, żeby było wiadomo które skąd pochodzi :)
@juliooliveirafotografo
Jak zapewne się domyślacie mam zamiar przedstawić breyera Enzo na moldzie wyrzeźbionym przez Sarah Minkiweicz-Breunig, chciałabym jednak poświęcić większą część tego posta samej rasie mangalarga marchador. Boli mnie trochę, że nie doczekała się dotąd poważniejszego opisu na żadnym modelowym blogu, ale rozumiem to jako że w naszych stronach nie jest zbyt popularna i ciężko znaleźć coś na jej temat.
Sama nie jestem znawcą, spotkałam się z tą rasą po raz pierwszy na instagramie, gdzie znalazłam sporo kont różnych hodowli i fotografów. Od początku marchadory wydawały mi się dość nietypowe i egzotyczne. Tak naprawdę najwięcej to się ich naoglądałam, wiedzę książkową mam jedynie z Wikipedii cx
Rasa pochodzi z Brazylii, gdzie jest niezwykle popularna. To dość drobne konie, ich średnia wysokość wynosi 155-145cm w kłębie. Nie potrafią poruszać się inochodem, mają za to aż dwa rodzaje töltu: marcha batida i marcha picada. W większości spotykałam się z końmi ujeżdżonymi jak dla mnie nietypowo, bo nie umiem tego opisać jako western, ani jako klasyk.
Poniżej możecie obejrzeć przykład ujeżdżony klasycznie. Filmik pokazuje jak przedstawiciel tej rasy skacze, warto obejrzeć cały, żeby zobaczyć klasycznie prowadzonego konia w chodzie marcha batida. Koń jest ładnie prowadzony, miałabym ze dwie poprawki, ale przyjemnie się patrzy.
Poza tym polecam Wam dwa bardzo dobrze zrobione filmiki, pierwszy o marcha picada, drugi na
temat marcha batida. Dokaladnie je opisują i pokazują różnice między nimi.

Jeśli chodzi o maść, to nie znalazłam żadnych oficjalnych informacji. Widziałam zdjęcia mangalarga  niemalże wszystkich maści, nie spotkałam się z tarantami ani albino/cremello/perlino.

Polecam tę rasę jakbyście szukali wzoru dla pintosza, srokacze są naprawdę niezwykle.

Tutaj trochę ilustracji, żebyście się lepiej opatrzyli. Chciałam bardziej ograniczyć ich liczbę, jednak każda zawiera coś, co doskonale oddaje charakterystykę rasy, a czego na innych obrazkach. Przyjrzyjcie się dobrze, wiele z nich ma nadzwyczajne maści, ale u niektórych tę nadzwyczajność widać w drobnym szczególe (jak u karusa). W tym zestawieniu znalazł się siwek o jednym z najbardziej niezwykłych wzorów, jakie widziałam, jak już pisałam warto zerknąć na łaciate okazy, a i reszta ma się nieraz czym pochwalić (:
 Jeszcze raz bardzo dziękuję wszystkim osobom, które zgodziły się użyczyć mi zdjęć! Jestem tym szczęśliwsza, że naprawdę cenię tych fotografów, ich zdjęcia są niezwykłe, z resztą sami popatrzcie:


















No dobrze, ale co mają te wszystkie piękne konie do.. tego: 
?
Przecież ten koń wygląda zupełnie inaczej... O.o
Długo nie mogłam znaleźć na to odpowiedzi, aż trafiłam na to zdjęcie:
I uznałam że faktycznie, widać tutaj spore podobieństwo. Tyle, że to nie jest mangalarga marchador, ale przedstawiciel rasy campolina marchador.
Ta różnica między modelem a oryginałem trochę mi zgrzyta.

Kiedy wzięłam Enza na sesję byłam przerażona tym jak współpracował z aparatem i ze światłem, a raczej jak nie współpracował.
Jednak teraz, po ponownym przejrzeniu zdjęć, mam o jego fotogeniczności o wiele lepsze zdanie. Po pierwsze co mi się ubzdurało, żeby iść o tej porze? Przecież na pierwszy rzut oka widać, że światło jest beznadziejne. Chyba chciałam mu zrobić ,,neutralne" zdjęcia bez żadnych lśnień. W każdym razie był to głupi pomysł.
 W każdym świetle jego maść prezentuje się nieco inaczej w każdym świetle, co wtedy uznałam za ogromny minus, ale teraz jakoś mnie to nie przeraża. Każdy koń zmienia nieco swoją barwę zależnie od światła.
U Enzo odcień jest bardziej zmienny niż zwykle. Minus jest taki, że ciężko ukazać go w takich kolorach, jakie ma naprawdę i chyba to mnie wtedy tak zirytowało.

Nie podobają mi się te zdjęcia, na których jest czekoladowy; zdecydowanie nie powinnam fotografować go w tak ostrym słońcu.
Jeśli chodzi o jego poręczność (że tak to ujmę), to na sesji na pewno irytują białe kończyny i plama, które mają ładny kształt, ale sprawiają, że aparat już nie wie co jest co. Często wyostrzenie ucieka z nóg, a w dodatku białym partiom znikają cienie ze wszelkich wgłębień.
Pokraczne wrażenie sprawia jego niespotykana szczupłość. Od przodu i od boku to dwa różna konie. Na szczęście mimo to mold mangalarga marchador jest stabilny.
 Konik ma w specyficzny sposób wyrzeźbione strzałki na wszystkich czterech nogach.
 Wiem, że to dość dziwne, ale zawsze irytuje mnie, jak figurki mają sztuczne puzdra, a Enzo takie ma.
Jeśli chodzi o szczegóły, to tych jest bardzo dużo. Wszędzie pełno żyłek i fałd, na pysku, nogach, zadzie, czy szyi.
Nie podoba mi się łączenie ogona z tułowiem, nie widać żadnego rzepa ogonowego. ten element ma bardzo podobny do Hwin.
Nie podoba mi się także malowanie grzywy.
Jestem zawiedziona jeśli chodzi o te plamy, tak jak już wspominałam utrudniają fotografowanie, a wydawało mi się, że powinny dobrze współgrać z aparatem.
Ogółem mimo początkowych obaw jestem zaskoczona jak dobrze wyszła ta sesja, mimo że jej efekty nie są jakaś nadzwyczajne. A może to właśnie dzięki temu, że spodziewałam się dużo gorszych zdjęć. Przyznaję, że część z nich bezwstydnie wykadrowałama, ale i tak.






Mimo że ten model urósł nieco w moich oczach, nie uważam, żeby był fotogeniczny. Jego nadzwyczajna szczupacza szczupłość mocno tutaj zawadza. Co do samego Enza to z jednej strony mi się podoba, ma coś w sobie i ma niezły pysk. Z drugiej strony ma w sobie jakąś taką szczupaczość, nawet łeb jest jakiś taki. Chyba zabrałam to słowo komuś innemu, kto go tak rybio określił, ale wydaje mi się, że to idealnie go opisuje, nie sądzicie?

Oczywiście ogier nie mógł się u mnie ostać bez poprawek i poszedł do etchingu. Mam nadzieję, że efekt końcowy będzie wart zniszczenia tego pana, w każdym razie na razie prezentuje się jak należy c;

wtorek, 23 czerwca 2020

Projekty skończone i nieskończone

Jak się miewacie?
Rok szkolny już się kończy i można w końcu poczuć zew wakacji, chociaż ja jestem zaskoczona, że to już :o
Chyba większość z Was ma lub miała ostatnio ważne egzaminy na studiach/na zokończenie danego etapu edukacji i mam nadzieję, że wszystko udało bądź uda Wam się napisać tak jak planowaliście :) Ja nad swoim arkuszem testowym usiądę za rok i na razie mogę spokojnie oddać się historii, repetytoriom i gorączkowemu powtarzaniu, że będę mieć max 10% błogiemu lenistwu.

Długo nie było tu normalnego posta o moich plastikowych kopytnych, bo jak wspominałam w poprzednich postach, straciłam kompletnie zapał do tworzenia. Strasznie mnie to denerwuje, ale już sama nie wiem, lepiej zmuszać się i jakoś przez to przebrnąć, czy zostawić i poczekać aż przypomnę sobie za pół roku, że koniki są fajne.

Miałam nadzieję skończyć Ziko, bo w zasadzie tak dużo rzeźbienia to mi nie zostało; zaplanowałam mu już maść, do której mam wszystkie potrzebne kolory farb; kupiłam włóczkę, którą chciałam użyć do grzywy, odkąd zobaczyłam jak moja koleżanka robi z niej peruki (nie wiedziałam nawet, że to słowo się tak dziwnie pisze cx ). Nawet miałam zapał, żeby go ukończyć. I no nie wiem co. Projekt upadł.
A oczywiście panicz łaskawie nie może się wyginać jak mu każę, ale wystarczy że będzie 25 stopni na dworze i już jest cały krzywy. Ja nie wiem jak to działa! Chyba będę ustawiać gumiaki w odpowiedniej pozycji i czekać na upały.

Fotografia poszła w odstawkę, jednak nie tak do końca przez moje widzimisię. Wprawdzie ostatnia sesja była dość dołująca, ale i piekielnie krótka, to dosłownie kilka zdjęć.
Przyznaję, że byłam zirytowana, że nic nie wyszło przy takim fajnym ujęciu. Mimo to chęci nadal miałam, a i owszem, chwyciłam nawet za Soniaka. Odstrasza mnie jednak brak pamięci w aparatach; w swojej nieskończonej mądrości zapomniałam kabla do przegrywania dla wytworu firmy Sony, a co do Nikona to mam na nim już masę nie-konikowych fotografii i niestety nie przywiozłam mojego komputera - na czyjś nie ma sensu ich przegrywać, więc w zasadzie porzuciłam na jakiś czas ten sprzęt, mimo że na wszelki wypadek wzięłam do niego drugą kartę.

Siodło dla model TR skończyłam i w przypływie fantazji zrobiłam do niego nawet czaprak. Tylko reszta zestawu jakoś odfrunęła. A miałam plany nie tylko na ogłowie, ale i na ochraniacze, a i tryliard kolorów czapraków.
Jeśli mam być szczera to... poległam na popręgu. Muszę się tutaj do czegoś przyznać: nie znoszę robić popręgów. Mam wrażenie, że się nie będzie trzymał, będzie za krótki, za luźny i... nie umiałam się za niego wziąć. Nie umiem robić popregów, trudne są.
Samo siodło jest ze sztucznej brązowej skóry. Wypróbowałam na nim nowy sposób tworzenia poduszek kolanowych, ale, eee... nie polecam.
W wielu miejscach widać klej. Poduszki podbicia skleiłam zamiast zszyć, co dało efekt tragiczny i jeśli chodzi o wygląd, i o ułożenie na koniu (dlatego byłam taka mądra robiąc siodełko LB i użyłam igły i nici).
 
Strzemiona nie mają regulacji. Jakoś mnie natchnęło i zrobiłam do nich niebieskie wkładki c':

Wymyślny czaprak zrobiłam pod wpływem nagłego impulsu i chociaż klej jest widoczny tu i tam, to na pewno jest to dość oryginalny twór c;
 


Derkę skończyłam już wieki temu, z prezentacją czekałam na resztę zestawu, no ale jak widać już się nie doczekam. Ten oryginalny ,,polar" zapewne lepiej sprawdziłby się jako misiek do podkładki. Profilowanie jest ,,normalne", bez zakładki na zadzie.
Paski są na styk do szlufek i mam wrażenie, że to najbardziej nietrwała część - zabezpieczanie krawędzi klejem chyba nie jest najlepszym pomysłem; zostały jakby twardsze wystające "włoski", które zachaczają się przy zapinaniu i rozpinaniu.



 

Oczywiście, co-po-niektórzy musieli przyleźć jak tylko chwyciłam aparat.



To cudo może nie jest idealne, ale jestem zadowolona z procesu tworzenia, bo po prostu wzięłam się za nie, dlatego że chciałam, i skończyłam jeszcze tego samego dnia.
To co zrobiłam jest połączeniem tych dwóch modeli, znalezionych na instagramowym koncie sklepu @carlosvelasquez_alfombras i finalnie nie jest w zasadzie niczym konkretnym.
 Użyłam tego samego materiału co tutaj, nie wiem czemu aparat nie łapał mi dobrze kolorów :|
 
Górną stronę ogoliłam, ale nie wiem czy jest to jakoś bardzo widoczne.
Jak widać zrobiłam nawet popręg, bo wyglądał prosto i w istocie nie był trudny do wykonania. W przystułach (czy można to tak nazwać?) nie zrobiłam dziurek, ponieważ niby-skóra łatwo się rwie i rozciąga. Niestety to duży minus, bo o ile prawa klamerka mocno trzyma, o tyle lewa jest nieco zbyt duża (jakby za ,,wysoka") i popręg cały czas się luzuje. Mnie osobiście to strasznie irytuje, ale mimo to całość dobrze trzyma się na koniu, po prostu z jednej strony jest więcej przystuły niż popręgu .-.
Jest sporo niedociągnięć, zwłaszcza jeśli chodzi o skórzaną ,,lamówkę", jednak jakimś cudem efekt ostateczny całkiem mi się podoba.

To tyle jeśli chodzi o projekty obecnie rozgrzebane, oczywiście jeśli nie liczyć Lil'a (zapomniałam niestety go zabrać na sesję), gumiaków i te całej reszty, którą mam w domu.

Niedługo wracam na parę dni do miasta, żeby odebrać świadectwo. Na pewno spakuję w drogę powrotną laptopa i mam nadzieję przy tej okazji wstawić posta, którego połowa jest już gotowa, a do drugiej połowy potrzebuję zdjęć, które mam na komputerze właśnie. Nie traćcie więc nadziei c;

Z przykrych ogłoszeń - wycofuję Hero ze sprzedaży, pies niestety zniszczył mu grzywę i ogon i w takim stanie po prostu nie nadaje się do wysyłki do potencjalnego nabywcy.