środa, 8 grudnia 2021

Mikołajkowo

 

Chociaż wszystkie materiały na posty jakoś mi się rozlazły i uciekły, to chciałam wejść na bloga i trochę sobie poględzić. Może i już po mikołajkach, ale co mi tam c;
I tak jedyną związaną z mikołajkami rzeczą są dwa nowe koniki.
Przyznam się, że w tym roku nie spodziewałam się modeli. W dodatku jakimś cudem moja rodzinka idealnie trafiła i podarowała mi akurat te dwa, których moje serce najbardziej pragnęło. Nie mam pojęcia jak, bo sama się nie spodziewałam, że tak się z nich ucieszę!
Aż mam ochotę od razu się za nie zabrać, bo oczywiście idą do customizingu. Czeka je głównie prepping i nowe kolorki, choć co do zimnioka mam nieco większe plany :3
Na razie tylko taka fotka komórką, ale oba modele doczekają się dokładniejszego opisu. Tylko muszą chwilę poczekać, bo przed nimi w kolejce jest jeszcze ktoś, a ja nawet nie zaczęłam szukać ładowarki do aparatu cx
Nie wiem jak u Was, ale u nas wyjątkowo zdążył spaść śnieg na mikołajki. Może i nie jest specjalnie obfity, ale za to temperatura utrzymuje się poniżej zera i ten marny śnieżek się nie roztapia.
Jeśli chodzi o rysunki, to jak zwykle skrobię sobie milion prac na raz - tradycyjnie mam więcej zaczętych projektów niż czasu na nie, z resztą z figurkami jest dokładnie tak samo.
 
Z nowych rzeczy: zaczęłam tworzyć rysunki w nowym stylu. Może nie jest zjawiskowy, ale od zawsze marzyłam, żeby móc sklecić takie proste koniki. 
Do tej pory nigdy nie wychodziły mi zbyt zgrabnie, stwierdziłam więc, że nie mam do nich drygu i na długi czas porzuciłam ten temat. Ostatnio jednak jakoś tak „same” zaczęły wychodzić spod mojej ręki, bez problemu, łatwo i przyjemnie, tak jak zawsze marzyłam. Kto by pomyślał, że żaby tworzyć te proste bazgrołki w gruncie rzeczy potrzeba więcej umiejętności, niż do normalnych rysunków?
Chyba jeszcze nie chwaliłam się Wam, że udało mi się też powrócić do regularnych treningów konnych. Już pod koniec października miałam pierwsze typowo sportowe jazdy, ale jakoś do tej pory nie było kiedy o tym wspomnieć. Wprawdzie nie wsiadam tak często, jak przed pandemią, ale i cieszę się, że mam możliwość powozić się trochę ujeżdżeniowo c;
Jeszcze z takich ,,okołokońskich" tematów, to mam ostatnio sporo przemyśleń na temat klasycznego ujeżdżenia - zarówno pozytywnych jak i negatywnych - oraz polskiego środowiska jeździeckiego. Odnośnie tego drugiego niestety głównie negatywnych. Nie mogę pozbyć sie wrażenia, że tutaj albo jest się wręcz zbyt ,,miłym" dla konia, albo nie zwraca się uwagi na takie ,,pierdoły" jak pion czy mowa ciała. 
No i jeśli jesteś pomiędzy, to jedni i drudzy wsadzą Cię do swojej złej szufladki - męczyciel koni lub głupia quniareczka. A mnie z kolei i jedni, i drudzy wydają się na swój sposób zacofani.

Ot, tak sobie egzystuję, rysuję, poruszam kontrowersyjne tematy i kłócę się z ludźmi. Raz jest lepiej, raz gorzej, ale jakoś powoli czołgam się do przodu c;

P.S. Okazuje się, że najlepiej ze wszystkich końskich tematów znam się jednak na rollkurze. Sprawdzone naukowo. 
P.P.S. Czyli w zasadzie wychodzi na to, że chyba jednak jestem tym męczycielem koni cx

niedziela, 21 listopada 2021

Zapowiedzi Schleich na rok 2022

W tym roku postanowiłam wyjątkowo opisać nowości trzech firm, a nie tylko Breyera. Nie mam pojęcia czy to wyjdzie, jednak postanowiłam spróbować c;

Na pierwszy ogień pójdzie klacz belgijska 13941. Dokładniej została opisana jako broodmare, czyli klacz przeznaczona do hodowli.
Tym razem nie mogłam się powstrzymać i dla każdego modelu znalazłam zdjęcie jego ,,prawdziwego" odpowiednika.
Kasztanka jak na schleicha wygląda całkiem dobrze. Jest proporcjonalna, ma całkiem dobry kształt i nie widzę u niej żadnych okropnych udziwnień. Nawet kopyta dobrze się prezentują, szkoda tylko, że są rude. Rzeczą, która zdecydowanie mi się nie podoba, są włosy. Posklejany ogon, grzywa jak słomiana strzecha i okropne szczotki. Do tego malowanie jest okropne, mam wrażenie jakby figurkę w całkiem dobrym kolorze postanowiono pobrudzić brązową farbą i starto ją z wierzchu, tak, że została tylko w zagłębieniach. 
Ogólna ocena: +/-
 
Moja następna ofiara to nr 13942, czyli klacz islandzka.
źródło
Nie chcę zabrzmieć zbyt zgryźliwie, ale obok islanda to to nie stało. Od pierwowzoru figurki zapożyczono bujną grzywę i w zasadzie to by było na tyle.
źródło
Dodatkowo figurka jest niezbyt kształtna; nieprawdopodobna linia grzbietu, która zupełnie nie zgrywa się z równie nieprawdopodobną linią brzucha, a do tego nierealistycznie ustawione nogi i mocno zepsute pęciny. Jedyne, co ratuje ten model, to jego ,,słodkość": ,,urocza" grzywa i pysk z tym ,,słodkim" spojrzeniem, które upodabniają go do schleichy Bayala. 
I chociaż moim zdaniem ten kucyk jest brzydki jak noc, to sądzę, że te cechy zapewnią mu popularność wśród kolekcjonerów. 
Ogólna ocena: -

źródło
Kolejny island, nieco mniej bayalowy - ogierek 13943. Jedyne, co upodabnia go do islandów to bujna grzywa, tak jak i ogon składająca się z nieładnych strąków i będąca kompletnie nie-tackfriendly.
źródło
Nie podoba mi się w nim kompletnie nic. Niekształtne nogi, migdałowe oko ustawione pod złym kątem, pysk w ,,świńskim" typie, do tego wygląda na różowy. To w końcu kasztan czy szampan?
Ogólna ocena: -

źródło
 Jako kolejną przedstawiam Wam klacz oldenburską 13945. Najprawdopodobniej zaprezentowana została w trakcie pokazowego kłusa, z tego co widzę ma nawet koreczki.
źródło
Figurka zupełnie mi się nie podoba, ale ciężko zarzucić jej coś konkretnego. Uniesione nogi mają za długą to jedną część, to drugą. Ogon jest cały w strąkach. A poza tym jest po prostu do szpiku kości schleichowa, a ja zwyczajnie nie znoszę tego stylu. Ma ode mnie plusa za całkiem kształtną kłodę i łatwo rozpoznawalną pozę.
Ogólna ocena: +/-
 
źródło
Jest klacz to jest i ogier oldenburski - 13946.
źródło
Uważam za prawdziwą ironię fakt, że Schleich bierze się za jedne z (moim zdaniem) najbardziej anatomicznie poprawnych i najbardziej kształtnych ras i przerabia je na swoje karykaturki. Ogier ma dobrą jedynie (i aż, jak na Schleicha) linię grzbietu i szyję. Nogi są nieforemne, zwłaszcza przy pęcinach, grzywa wygląda zupełnie nierealistycznie. Pysk również jest okropny, zwłaszcza w porównaniu z tym:
źródło
Niebo a ziemia.
 
Ogólna ocena: -
 
No i dla dopełnienia rodzinki, źrebaczek oldenburski 13947.
O dziwo nie mam mu zbyt wiele do zarzucenia, mimo że kompletnie nie przypomina swojego pierwowzoru. To taki typowy ,,słodki" źrebaczek z serduszkiem na czole. Brak jakichś ogromnych błędów anatomicznych. Według mnie to całkiem udany twór.
Ogólna ocena: +
Skoro jesteśmy już przy maluchach, to ten pan.. źrebaczek trakeński nr 13944... cóż... coś tu poszło bardzo nie tak. Uszy, pysk, nogi, nawet ogon... Krótko i na temat: jestem na nie.
Ogólna ocena: -
 
Ostatnia parka na dziś, klacz i źrebak rasy criollo.
źródło
źródło
Zaczynając od pozytywów: bardzo podoba mi się dobór maści obu figurek, bo faktycznie takie kolory w różnorakich formach często występują u koni criollo. Jeśli chodzi o klacz 13948, to tutaj pozytywy się kończą. No, można by jeszcze dorzucić do nich ładną, kształtną kłodę, nie tak tragiczne tylne nogi i całkiem znośną grzywę wraz z ogonem. Jednak wykonanie maści pozostawia wiele do życzenia. Co zadziało się na jej pysku? Przejścia na nogach również wyglądają tandetnie, chociaż cieniowanie ciała, w tym mączny brzuch, prezentuje się całkiem dobrze. Niestety cech rasowych nie posiada w ogóle, żal mi zwłaszcza zadu i pyska, bo criollo te części ciała mają bardzo charakterystyczne.
Swoją drogą bardzo przypomina luzytankę z 2019, nie sądzicie?
źródło
Ogólna ocena: +/-

Trudno mi ocenić jak bardzo podobny do źrebaków ze swojej rasy jest maluch nr 13949, bo nie zauważyłam u nich jakichś szczególnie charakterystycznych cech. Jeśli chodzi o sam model to jego nogi są jakieś koślawe, tak samo zad. Chciałam się przyczepić do zbyt wysoko umieszczonych stawów nadgarstkowych, ale w porę dostrzegłam, że to faktycznie częste u źrebaków. Mały ma całkiem ładną szyję i pysk o przyjaznym spojrzeniu, nawet uszy dobrze wyglądają (co dla schleicha jest bardzo nietypowe). Za ten pysio da się go polubić.
Ogólna ocena: +/-
 
Kto mnie zna zapewne nie zdziwił się, że moja opinia na temat nowości 2022 jest raczej negatywna, bo ogólnie schleichy nie lubię. Jednak co zaskakujące w tym zestawieniu znalazło się i parę modeli, które nie są tak strasznie okropne. A jak Wy oceniacie te cuda?

poniedziałek, 15 listopada 2021

Firmy znane i mniej znane: parę słów o modelach Grand Champions

źródło
Niedawno (w wakacje, ale to było niedawno, okej?) wpadłam na pomysł nowej serii postów na temat modeli. Wspomniany pomysł narodził się gdy zabłądziłam na Etsy Shop i omal nie kupiłam miliona figurek tylko dlatego, że były z nieznanych mi firm i znalazłam całkiem sporo figurek z nieznanych mi firm. Postanowiłam wtedy zagłębić się w historię różnych figurkotwóców i pomyślałam, że nie zaszkodzi przy okazji opisać każdego z nich w poście. W końcu sama i tak zaraz  zapomnę te wszystkie szczegółowe informacje c;

Grand Champions

Pod nazwą Grand Champions sprzedawane były figurki firmy Empire Toys. Początkowo modele produkowano w zakładach Marchon Industries, dlatego starsze koniki mają ich znak na lewej tylnej nodze. Później zastąpiono go złotymi literami GC malowanymi na zadzie.
źródło
Okres największej świetności Grand Champions przypada na lata osiemdziesiąte. Najlepiej znano je w USA, chociaż zawędrowały również do Kanady, Australii, na Wyspy Brytyjskie i do Europy. Nie wiem dokładnie jak ich popularność przedstawiała się w Polsce, jednak najprawdopodobniej nie były za bardzo rozpowszechnione. Jeśli chodzi o wygląd, to są to figurki z twardego plastiku - niestety nie udało mi się znaleźć dokładniejszych informacji co do tworzywa. Większości modeli jest do czesania, ma nylonowy ogon i grzywę, zawijającą się w charakterystyczne dla GC loki.
Grand Champions w zamyśle nie miały być modelami, tylko po prostu zabawkami, dlatego często daleko im do realizmu. Jednak mimo tego wielu zagranicznych kolekcjonerów skupia się na zbieraniu właśnie tych koników.
GC Mini mold Arabian Mare - źródło
Istnieją trzy skale koni Grand Champions: Classic - wielkości breyerowych Traditionali, Mini - wielkości breyerowych SMek oraz Micro Mini - czyli breyerowe Mini Whinnies. Grzywa i ogon figurek MM jest wykonana z plastiku, dodatkowo konie w tej skali nie miały ruchomej głowy. W każdej ze skal występowały klacze, ogiery i źrebaki.
GC Micro Mini mold Show Stance Stallion - źródło
Główną skalą są oczywiście Classici, co pokazuje liczba moldów i różnych urozmaiceń. Moldy wielkości CL często występowały w zestawach z ekwipunkiem, na rynku pojawiły się także konie FNN czyli feed and nuzzle, które mogły poruszać szyją i skubać trawę. Większość koni zarówno w skali Classic jak i Mini miała ruchomą głowę.
Istniały także rumaki Sound & Action, które były wielkości koni Barbie, miały ruchome kończyny, a po wciśnięciu guzika wydawały ,,końskie" odgłosy.
ogier SNA (sound and action), z ruchomymi kończynami i guzikiem do dźwięku - źródło
Po sukcesie Grand Champions firma zaczęła tworzyć różne ,,spokrewnione" z nimi serie. W drugiej połowie lat '90 na rynku pojawiły się Fantasy Fillies, czyi takie GC w wersji fantastycznej - różowo-fioietowe pegazy i jednorożce o półprzezroczystych rogach i długich, falujących grzywach.
źródło
Wśród FF również pojawiły się różnorakie dodatki, jak na przykład magiczny powóz czy świecące kwiatki w grzywie. Wystąpiły także w skali mini.
Niestety Fantasy Filiies nie cieszyły się szczególnym zainteresowaniem i stosunkowo szybko zniknęły ze sklepowych półek.
Co ciekawe, poza końskimi liniami pojawiła się również linia psów - Show Champions.
źródło
Z innych ciekawostek znalazłam jeszcze reklamę koników Grand Champions z 1994 roku.

uwaga, z jakiegoś powodu filmy nie wyświetlają się w wersji mobilnej. Aby zobaczyć film przełącz na wersję na komputer (przycisk na dole strony, pod komentarzami)

Zimą 2000 roku firma Empire Toys ogłosiła bankructwo i od tego momentu nie mam pewnych informacji co do właścicieli, bo wiele źródeł się ze sobą kłóci. Po upadku Empire konie zostały wycofane ze sprzedaży w Australii i Europie, nie było również nowych dostaw do Kanady. Upadłą firmę kupiła Alpha International, która zapowiadała zwiększenie dostępności zabawek GC i powrót serii Show Champions w 2002 roku. GC zostały sprzedane przez Alpha International firmie PlayToy Industries, nie jestem jednak pewna kiedy, bo w 2001 roku firma upadła.
Tutaj pojawia się pierwszy zgrzyt, bo nie jestem pewna, która z tych dwóch firm upadła, jednak zważywszy na to, że Alpha International działa do dziś, zapewne była to PlayToy Industries.
Dalsze losy Championów nie są mi do końca znane. Najbardziej aktualne wydają się informacje na temat niemieckiego dystrybutora Revell, który miał konie pod markami Marchon i Empire, i który na pewno sprzedawał zabawki Grand Champions w okolicach 2006 roku. Fani Grand Champions twierdzą, że revellowskie konie wyglądały gorzej niż ich poprzednicy, jednak ze wstydem przyznaję, że ja nie widzę specjalnej różnicy.
jeden z revellowskich tworów źródło
Grand Champions były produkowane do 2008 roku. W 2017 roku pojawiły się pogłoski o powrocie marki i na stronie Buy USA Toys w zakładce poświęconej marce Grand Champions (klik) pojawiły się nowe produkty. Jednak co dalej z modelami Grand Champions nadal pozostaje niewiadomą.

Przydatne linki
Jeśli chcielibyście dowiedzieć się więcej na temat modeli Grand Champions, to poniżej jest kilka przydatnych stron :)
  • Grand Champions Love - strona zawierająca spis moldów koni Grand Champions i ich wariacji, niestety niekompletna.
  • Fantasy Fillies - strona zawierająca spis koni Fantasy Fillies.
  • Waldhof - blog poświęcony Grand Champions i koniom dla lalek Barbie.

poniedziałek, 1 listopada 2021

Poznaj swojego wroga: nowoczesne ujeżdżenie

źródło

Postem o equisicie otworzyłam serię postów ,,Poznaj swojego wroga" i zaczęłam zastanawiać się, co mogłabym opisać jako następne. Jednak za każdym razem, gdy myślałam nad którymś stylem jazdy, nieodzowne wydawały mi się odniesienia do nowoczesnego ujeżdżenia; choćbym nawet miała opisać ujeżdżenie klasyczne, nie ma bata, żebym nie podała różnic między jednym typem ujeżdżenia, a drugim. Stąd całkiem naturalnie pojawiła się myśl, żeby może najpierw opisać nowoczesne ujeżdżenie, a dopiero później skupić się na innych stylach. W końcu nie każdy wie, co to znaczy nowoczesne ujeżdżenie, nawet jeśli mnie znaczenie tego wyrażenia wydaje się być oczywiste.
 
 

Czym jest nowoczesne ujeżdżenie?

źródło
Ujeżdżenie jako całość bywa nazywane tańcem na koniu i moim skromnym zdaniem to miano dobrze obrazuje, o czym mowa. Ujeżdżenie nowoczesne to styl jazdy, który ukształtował się między innymi dzięki wpływom ujeżdżenia klasycznego, z którego wciąż czerpie garściami. Polega na dążeniu do rozluźnienia, zebrania oraz jazdy na kontakcie, które wraz z postępami w treningu pozwalają na uczenie konia coraz bardziej zaawansowanych ujeżdżeniowych figur, takich jak chody boczne, piruety, piaff czy pasaż. 
Chociaż obecnie jest to najpopularniejszy ze stylów w ujeżdżeniowym typie, to pod nazwą nowoczesne ujeżdżenie chciałabym ująć tą konkretną metodykę jazdy, a nie całe współczesne ujeżdżenie.
 

Na jakich zasadach opiera się ten styl jazdy?

źródło
Jest wiele kryteriów, które ułatwiają ocenę poprawności pracy pod siodłem. Każdy element ma oczywiście swój ideał, książkowy wzór, który razem z koniem staramy się osiągnąć. Jednak poza poprawnym wykonaniem elementów powinniśmy ocenić również sposób pracy ciała konia, bo chociaż w teorii te dwa aspekty powinny się ze sobą zgrywać, to bardzo często nie idą w parze. Wśród najważniejszych można by wymienić:
  • uphill
  • praca zadnich nóg
  • ustawienie głowy
  • zaangażowanie mięśni grzbietu
  • poziom spienienia
Wydaje mi się, że warto powiedzieć kilka słów na temat każdego z nich.

 

Uphill

W zasadzie to ten termin posiada również swój polski odpowiednik, jednak wolę używać słowa uphill z tego prostego względu, że jako wyraz z języka obcego nie ginie tak łatwo w potoku słów. Natomiast ,,jazda pod górkę" może wmieszać się w tłum lub wywołać konsternację; po co komplikować zdania, skoro ten rodzaj ruchu ma krótką i trudną do pomylenia nazwę?    
Uphill to, jak nazwa wskazuje, tendencja do ruchu ,,pod górę". Chodzi  oto, żeby jadąc po płaskim wierzchowiec wyglądał, jakby wchodził na wzgórze. Czysto teoretycznie jego kłąb powinien znajdować się wyżej od zadu (w praktyce nie zawsze wygląda to tak obrazkowo, każdy chód ma  ,,wznoszące" i ,,opadające" fazy).
Lubię obrazować uphill na przykładach w galopie, bo zazwyczaj to w tym chodzie różnica jest najbardziej widoczna.
downhill
uphill
W downhillu całe ciało konia jakoby ,,opada" naprzód, natomiast przy uphillu koń wizualnie ,,unosi się" do góry.
downhill
uphill
Oczywiście nie każdy koń ma tak wyraźny uphill jak te powyżej,  ale chodzi mi głównie o to, żebyście zrozumieli, w czym rzecz. Oko można ćwiczyć później c;
Po co nam ten cały uphill? Pod jeźdźcem koń odruchowo przerzuca ciężar ciała na przód. Oparcie ciężaru na przednich nogach powoduje napięcie mięśni szyi i reszty przodu ciała, ogranicza swobodę ruchów kończyn, a jako efekt uboczny nierzadko powoduje także opuszczenie pleców w dół. Jeżeli używamy ogłowia koń oprze się także na naszych rękach (niezależnie czy jest to ogłowie z wędzidłem czy bezwędzidłówka).  Przy uphillu ciężar ciała konia jest osadzony na tylnych nogach, a koń może rozluźnić przód, co jest dla niego o wiele bardziej komfortowe i umożliwia obszerniejszy ruch.

 

Dokraczanie, przekraczanie i niedokraczanie

źródło
Teoria jest prosta: koń w kłusie powinien dokraczać, czyli stawiać zadnie nogi na śladzie przednich, zaś w stępie przekraczać (stawać tylne kopyta przed owym śladem). Nie zawsze jednak ten książkowy obrazek będzie możliwy do osiągnięcia; przykładowo konie iberyjskie mają predyspozycje do niedokraczania, a moje ukochane paso fino nie dokraczają w ogóle. Ogólnie chodzi o to, żeby tylne nogi były aktywne i głęboko wkraczały pod kłodę.
źródło
Aktywność tylnych nóg obrazuje stopień zaangażowania zadu, który w pracy pod siodłem powinien zawsze być głównym ,,motorem". Silny, umięśniony zad jest podstawą całego ujeżdżenia - zebrania, elementów wyższych klas, ale również obszernych, wydajnych i swobodnych ruchów. Niedokraczanie nie musi być spowodowane budową anatomiczną, może być także oznaką sztywności w ruchu pod siodłem, braku prawidłowego zaangażowania grzbietu i zadu jak również słabo rozwiniętych mięśni tych części ciała.
Do ustalenia aktywności zadu przydaje się prosta zasada linii równoległych, stosowana głównie do oceny kłusa wciągniętego. Przy odpowiednio pracującym zadzie uniesione kończyny powinny być wobec siebie równoległe.
Powyżej dwa przykłady użycia tej metody: poprawny kłus Valegro (kolor zielony) i niepoprawny, wynikający z rollkuru ruch Totilasa (kolor czerwony).

 

Pion, czyli ustawienie końskiej głowy

Oj, dolewam tutaj oliwy do ognia. Temat ustawienia końskiej głowy jest kontrowersyjny i szeroko dyskutowany w świecie jeździeckim. Ustawienie łba można dość prosto ocenić przy pomocy pionu. Za pomocą pionowej kreski - zwanej pionem - określamy czy koń pracuje w pionie, przed pionem, czy za pionem. Koń z głową w pionie powinien mieć nos prostopadle do podłoża.
Poniżej zobrazowanie pionu. Pierwsze zdjęcie od lewej pokazuje konia za pionem, drugie w pionie, a trzecie przed pionem.
W ujeżdżeniu nowoczesnym stosowane są wszystkie trzy. Przy czym ustawienie za pionem jest metodą treningu, zaś ustawieniem docelowym jest pozycja w pionie, ewentualnie przed pionem.
Odnośnie ustawienia głowy używane są również pojęcia ganaszowanie (oznaczające konia trzymającego pysk w pionie) oraz przeganaszowanie (określające wierzchowca jadącego z nosem za pionem). Przy czym ta pierwsza nazwa nabrała negatywnego wydźwięku i ostatnio jest kojarzona głównie z końmi na siłę ustawionymi w pionie, bez zaangażowania grzbietu i zadu. Przykład konia ,,zganaszowanego" ale nieidącego poprawnie (klik).
Ustawienie szyi i łba powinno zawsze wiązać się z prawidłową pracą całego ciała konia, a wręczy być efektem pracy reszty ciała. Do prawidłowego zganaszowania potrzebujemy prawidłowego kontaktu (i to tego kontaktu wynikającego z porozumienia jeźdźca i konia, a nie napięcia wodzy, które to w szkółkach mylnie nazywa się kontaktem). Nie mówię o tym, że powinno się myśleć tylko o końskiej kłodzie, a głowę zostawić uniesioną w górę; kluczem do sukcesu jest współpraca całego ciała. Prawidłowe zganaszowanie wiąże się z przepuszczalnością, zaangażowaniem grzbietu, zadu. Nie chodzi o to, żeby ustawić końską głowę na sztywno, a resztę ciała zostawić niezaopiekowaną i nieszczęśliwą.

 

Uniesiony grzbiet 

 Osoby czytające tego bloga już parę lat zapewne pamiętają, kiedy to w poście o skoczkach (kilk) opisałam ten problem po raz pierwszy; dodałam na ten temat jeszcze parę słów kiedy pisałam o equisicie (klik) i przyznam się, że nie chce mi się ponownie o tym rozpisywać. Odsyłam Was do dwudziestominutowego filmiku na temat angażowania mięśni grzbietu - myślę, że weterynarze wytłumaczą to jednak lepiej niż ja c;

 uwaga, z jakiegoś powodu filmy nie wyświetlają się w wersji mobilnej. Aby zobaczyć film przełącz na wersję na komputer (przycisk na dole strony, pod komentarzami)

 
Dość powiedzieć, że uniesiony grzbiet jest niezbędny, jeżeli chcemy, żeby nasz koń miał zdrowe plecy. 
 
A jeżeli ktoś już koniecznie chciałby przeczytać o unoszeniu grzbietu na tym blogu, to w wymienionym wyżej skokowym poście podpunkt Nie jestem jakimś ujeżdżeniowcem dokładnie wyjaśnia o co w tym wszystkim chodzi.

 

 

Piana na pysku

źródło
Zauważyłam, że odnośnie tego tematu jeźdźcy mają tendencję do skrajności: ślina to albo dobrze, albo niewyobrażalnie źle. Tymczasem prawda, jak zwykle, leży po środku. Konie ślinią się z różnych powodów, a obfita piana może pojawić się z wielu przyczyn. Pierwszym rodzajem jest niezbyt obfita, często zielona lub żółta piana, która pojawia się, kiedy koń zje coś w wędzidle. Drugi rodzaj - ten prawidłowy - nazywany ,,ciastkiem z kremem", to ślina wytworzona w wyniku żucia wędzidła lub odruchu do żucia wędzidła (w przypadku kiedy koń wędzidła w buzi nie ma). Taka piana na końskich wargach to oznaka rozluźnienia i prawidłowej ,,rozmowy" naszej ręki z pyskiem wierzchowca. 
źródło
Jeszcze inny rodzaj spienienia to ten niepoprawny, pojawiający się między innymi przy rollkurze, kiedy to cieknąca piana jest wynikiem braku możliwości przełknięcia śliny. Nie można popadać jednak w paranoję i na widok każdego spienionego konia krzyczeć ,,rollkur", bo hyperfleksja nie jest jedynym powodem obfitej produkcji śliny.
Co zatem z tym fantem zrobić? Moja opinia jest następująca: nigdy nie powinno się używać śliny jako jedynego kryterium oceny. Poziomem spienienia można sugerować się w momencie, kiedy wszystko inne wskazuje na to samo, co piana na pysku. Jednak zdecydowanie odradzam wysuwanie osądów na podstawie samej tylko śliny, bo to bardzo mylna rzecz.


Sposób szkolenia

W tym miejscu wychodzi różnica między ujeżdżeniem a equisitem.
Ujeżdżenie - nawet to złe, ,,zbyt szybkie" ujeżdżenie nowoczesne (o co chodzi z tą szybkością wyjaśnię za chwilę) - opiera się na treningu podstaw. Każdy element ma swój czas, stopniowo zwiększa się poziom trudności. Bez jednego elementu treningu nie ma drugiego; ważna jest kolejność i nieustanne szlifowanie podstaw.
źródło
Całą tą myśl obrazuje widoczna powyżej piramida ujeżdżeniowa, mówiąca o zebraniu. Jeśli pominiemy jeden stopień, to kolejny niekoniecznie od razu nam nie wyjdzie, ale po prostu zostanie wykonany źle. Dobrze obrazuje ją ganaszowanie, o którym wspominałam w podpunkcie Pion, czyli ustawienie końskiej głowy. Zabieranie się za ustawienie głowy zamiast za szukanie kontaktu i rozluźnienia to przechodzenie z punktu 1 lub wręcz 0 na stopień 6. I o ile koń się zganaszuje, to efektami ubocznymi będą brak przepuszczalności, ,,zblokowana" szyja, opuszczony grzbiet i niezaangażowany zad.
Oczywiście w rzeczywistości trening nie idzie tak ładnie i prosto po wszystkich schodkach, wiele poziomów i elementów się przenika, no i piramida nie mówi o chociażby elastyczności, samoniesieniu czy przepuszczalności, a tym bardziej nie o kolejności nauki poszczególnych figur. W każdym razie ważne jest, że każdy moment treningu skupia się na czym innym, wszystko wykonuje się powoli, stopniowo i nie skacze się z punktu -1 na poziom 10. A przynajmniej nie powinno się.


Kontrowersje

https://www.yeguadadimoba.com/en/ejemplar/buckskin-andalusian-stallion/
Kocham ujeżdżenie całym sercem, ale nie da się zaprzeczyć, że nie jest ono pozbawione wad. Największe minusy nowoczesnego ujeżdżenia to jego ścisły związek z zawodami i przerost formy nad treścią, czyli fakt, że coraz częściej aparycja liczy się bardziej niż faktyczne umiejętności. 
Duży nacisk kładziony jest na szybkość treningu, każda topowa hodowla i każdy topowy zawodnik wie, co powinien umieć pięciolatek, a co sześciolatek. Im szybciej koń zacznie jeździć w wysokim ustawieniu i wydobędzie z siebie kłus z fazą zawieszenia, tym lepiej się zaprezentuje.
Tutaj właśnie pojawiają się przyspieszacze: przeganaszowanie i patenty. Te dwie metody treningu stanowczo neguje ujeżdżenie klasyczne, jednak obie są powszechnie stosowane przez jeźdźców praktykujących nowoczesne ujeżdżenie.
Patenty to wszelkie ,,linki" sugerujące koniowi poprawną pozycję: czambon, wypinacze, pessoa, gumy... Używane są zarówno do pracy na lonży jak również jako pomoc w pracy pod siodłem. Stosuje się je między innymi: żeby rozwiązać różne problemy pojawiające się w trakcie treningu, nie ,,tracić" dni w których koń jest wyłącznie lonżowany, nauczyć konia poprawnej pozycji zanim jeszcze będzie można go dosiąść (to ostatnie praktykuje się głównie w hodowlach).
źródło
Patenty zdobyły wielu przeciwników między innymi dzięki temu, że niewłaściwie użyte mogą być przyczyną wielu nieprawidłowych nawyków (np. źle używany czambon gumowy powoduje wieszanie się na wodzach). Ponadto wiele osób zarzuca patentom, że podszarpują wierzchowca w trakcie ruchu i do tego wymuszają sztywną pozycję szyi i głowy, czyli w zasadzie ponownie wracamy do problemów z ustawieniem, o których mówiłam w punkcie na temat pionu. Natomiast zwolennicy patentów twierdzą, że prawidłowo użyte nie powodują ani tego, ani tego, a ponadto pomagają koniowi lepiej zrozumieć o co chodzi.
https://www.flipsnack.com/thereinmaker/the-rein-maker.html
Jeśli chodzi o moją opinię, to ciężko ocenić, gdzie leży prawda. Nie jestem przeciwniczką patentów i skłaniam się raczej do tego, że prawidłowo użyte mogą wnieść sporo pozytywów do pracy z koniem. Ciężko mi jednak ocenić to jakoś ,,nukowo", bo kto da mi gwarancję, że w badaniach patenty były używane prawidłowo na koniach o różnym przekroju? Mogę obejrzeć jakieś filmy z badań?
Przy czym muszę się przyznać, że zarówno patenty jak i przeganaszowanie to dwa tematy nad którymi miałam porządnie przysiąść i je przestudiować, ale ciągle nie mogę się za to zabrać. W dodatku są to bardzo złożone zagadnienia i uważam, że nad odpowiedzią na pytanie: ,,dobre czy złe?" będę głowić się jeszcze przez wiele lat.
https://missionridgestables.simplybook.me/v2/
Przejdźmy może do przeganaszowania, przez jednych przeklinanego, przez innych wychwalanego. To metoda używana głównie do pracy z młodymi końmi, która ma na celu ułatwienie im odnalezienia prawidłowego kontaktu. Przeciwnicy jazdy za pionem twierdzą, że jest to swego rodzaju ,,wciąganie" konia na kontakt, które mija się z próbą odnalezienia prawidłowego kontaktu, a w dodatku niesie ze sobą napięcia, przeciążenia i ogólny dyskomfort.
Od siebie powiem tak: jeżeli naprawdę uważacie, że można do jednego worka wrzucić konie ze ściśnietą szyją, niedokraczające, z zapadniętym grzbietem oraz te z grzbietem podniesionym, dokraczające i przepuszczalne, dorzucić konie z ,,zablokowaną" szyją, lecz uniesionym grzbietem i pracującym zadem, dodać do tego takie przechodzące wszystkie te stadia w trakcie jednego treningu, a na dobitkę wsadzić do środka jeszcze konia, który na chwilę ,,schował" się za pionem maskując brak siły; jeżeli sądzicie, że można wyciągnąć z tego worka kilka koni (najlepiej wszystkie o jednakowym eksterierze), przeprowadzić na nich badania i nazwać to obiektywną oceną całego worka, to cóż... możecie sobie swoją "ocenę" wsadzić wiadomo gdzie.
źródło
W mojej opinii istnieje zbyt wiele różnych rodzajów przeganaszowania, aby oceniać je całe bez rozgraniczenia o którym rodzaju mówimy i dlatego też nie sądzę, żebyśmy w tym momencie mogli mówić o obiektywnych badaniach na ten temat. Odnośnie pracy za pionem mamy jeszcze sporo do odkrycia.
Tym, co rzuca się na współczesne ujeżdżenie największym cieniem są chyba jednak zawody. Niestety, wielu jeźdźców jeździ  ,,zawodowo" i często nie myśli o dobru swojego wierzchowca. A sędziowie - nawet ci sędziowie na najważniejszych zawodach! - zdają się oceniać nie parę, a wykonanie figur.


Powiedziałabym, że nowoczesne ujeżdżenie to takie ujeżdżenie dostosowane do naszego wiecznie spieszącego się świata, który ciągle naciska na ,,szybciej" i ,,lepiej" - przyspieszone, poprawione, zmienione na styl, w którym liczy się głównie rywalizacja, a w zasadzie tylko jedno: kto ładniej. 
Chociaż brzmi to dość nieprzyjemnie, to myślę, że ujeżdżenie na takim ,,przyspieszeniu" nie straciło aż tyle, ile zyskało. 
W nowoczesnym ujeżdżeniu szybciej osiągamy chociażby uniesiony grzbiet czy kontakt, a co za tym idzie konie pracują w zdrowszy i bardziej komfortowy dla siebie sposób. Metody pracy nowoczesnego ujeżdżenia, chociaż kontrowersyjne, to myślę, że wnoszą jednak co nieco do klasycznego szkolenia i mimo że dziś ciężko nam ocenić, czy są raczej dobre czy złe, to w przyszłości mogą bardzo przydać się w treningu. Z resztą na moje oko już się przydają.
Oczywiście są i negatywne skutki ,,uwspółcześnienia" ujeżdżenia; nastawienie na wynik, brak szacunku do konia, ,,ślepi" sędziowie. Jednak ja lubię ten styl za to, co dobrego można z niego wyciągnąć. Nie lubisz przeganaszowania? A więc jeździj z nosem przed pionem. Uważasz, że patenty są złe? Nie musisz ich używać. Możesz trenować ten styl i nie ,,zadręczać" swojego konia metodami, których nie respektujesz.
Natomiast jeździć ujeżdżenie i wymigać się od pracy nad rozluźnieniem, kontaktem, swoim dosiadem, współpracą z koniem, rytmem, pracą zadu..? Trzeba by mieć szczególny talent do niesłuchania c;
 
Dlatego mimo wszystkich tych wad oceniam nowoczesne ujeżdżenie pozytywnie. Jedyne na co czekam, to moment, w którym dla wszystkich stanie się jasne, że zestresowany i spięty koń nigdy nie będzie prezentować się tak pięknie, jak ten zdrowy i szczęśliwy.