piątek, 5 czerwca 2020

Co się nie dojedzie, to się dowygląda - dlaczego nie da się jeździć bez głowy

photo by shannon Brinkman
https://www.noellefloyd.com/blogs/sport/laura-graves-and-verdades-voted-2018-noellefloyd-com-dressage-horse-and-rider-of-the-year
Pisząc jakie to skoki są złe, gloryfikowałam ujeżdżenie, stawiając je w kontraście. Jednak wspomniałam też, że i tutaj znajdą się czarne owieczki. Dzisiaj to o nich pojawi się kilka słów, bo chociaż ujeżdżenie w teorii jest czystym dobrem, rzeczą może i trudną, ale przyjemną dla konia, skupioną na jego 100% komforcie, to nie każdy gra fair play.

Na wstępie chciałabym jednak zaznaczyć, że mimo wszystkich tych uchybień żywię do ujeżdżenia pozytywne uczucia, zupełnie inaczej niż do wyżej wymienionej dyscypliny. ,,Pingwiny" o wiele częściej są bliżej ideału niż dalej. Przy tym trzeba się naprawdę nastarać, żeby przekombinować na szkodę konia bez obniżenia sobie not na czworoboku.
Post wyszedł strasznie hejterski, ale to w zasadzie głównie dlatego, że w przypadku ujeżdżenia znam więcej afer niż odnośnie skoków. Sądzę jednak, że do wielu punktów z tej listy dałoby się znaleźć podobne zachowania w skokach, westernie czy wyścigach.

W zasadzie porównałabym ujeżdżenie do ludzkich ćwiczeń, biegania czy czasu spędzonego na siłowni - trzeba się trochę napocić, nabiegać, wysilić mięśnie, ale ostatecznie ma się satysfakcję. Takie przynajmniej powinno być, koń powinien cieszyć się z tego co robi, a już najlepiej jeśli uznaje jakieś ćwiczenie za całkowitą frajdę, jak to bywa np. przy pasażu czy efektownym kłusie z fazą zawieszenia - chociaż wiadomo, ulubiony element zależy od budowy konia i jego predyspozycji c:

Zanim przejdziemy do mniej przyjemnych kwestii, chciałabym zaprosić Was do lektury absolutnie genialnego bloga Quantanamera, niestety już od dawna nieczynnego. Każdy jeździec może garściami czerpać z niego wiedzę, nawet jeśli nie jeździ na wysokim poziomie i wielu rzeczy jeszcze nie wie (a wtedy nawet zwłaszcza c; ). Tylko nie podchodźcie do niego na zasadzie "co to nam wielka nieomylna nie powie", bo ten błąd popełniła moja siostra i zniechęciła się strasznie do Quanty widząc, że ta daje koniom za dużo cukru. Co jest błędem wobec końskich zębów, ale świadczy tylko o tym, że nikt nie jest idealny; ale na pewno nie poddaje w wątpliwość ogromu wiedzy autorki.

Niestety, poza takimi pozytywnymi jeźdźcami istnieją i osoby, które uważają, że nieprzyjemne dla konia techniki są z jakiegoś powodu konieczne do treningu. Tak na przykład myślą zwolennicy rollkuru.

Hyperfleksja/Rollkur
https://www.expressen.se/sport/os-2014/patrik-kittel-anklagas-for-att-plaga-sin-hast/

To chyba najbardziej kontrowersyjna technika treningu. Polega na bardzo mocnym przeganaszowaniu konia (jak powyżej) - takim, że wierzchowiec niemalże dotyka pyskiem klatki piersiowej - lub bardzo mocnym zgięciu w bok (przykład będzie niżej). To dość stara praktyka, jednak w latach 2000 zaczęło się robić o niej głośno. W efekcie po sympozjum w Lozannie w 2006 roku FEI ogłosiło, że rollkur jest metodą, która może być szkodliwa dla konia jeśli będzie się stosować ją nieprawidłowo.
https://pl.pinterest.com/pin/415175659369965654/
Afera wokół kuca Power and Paint w 2008 roku skłoniła FEI do wydania kolejnego oświadczenia (cytat za Wikipedią):

Nie są znane kliniczne efekty uboczne wynikające z zastosowania hiperfleksji, jednak dobrobyt konia jest poważnie naruszony, jeśli technikę tę stosuje się nieprawidłowo. FEI potępia stosowanie hiperfleksji w całym sporcie jeździeckim jako przykład psychicznego znęcania się nad koniem. FEI oświadcza, że nie popiera tej praktyki.
https://www.horses.nl/dressuur/power-paint-overleden-door-aneurysma/
Tutaj dygresja odnośnie samego Power and Paint, który jest po prostu przecudny.
https://en.rimondo.com/horse-details/6962/Power-and-Paint
Tu możecie obejrzeć go pod siodłem, mnie urzekło ostatnie 36 sekund, gdy kucyki szły idealnie równo 0.0

Kolejny skandal wywołał w 2009 roku przedstawiony na pierwszym zdjęciu Patrik Kittel, który wzburzył internet przez film okrzyknięty "Blue Tongue Video" (Niebieski Język). Taką nazwę nagranie zyskało sobie przez fragment, w którym z pyska ogiera Watermill Scandic wysuwa się siny język. Według internautów ten kolor wskazywał na jeżdżenie konia w tym ustawieniu przez dłuższy okres czasu, w wyniku którego pojawiła się m.in. niewydolność oddechowa.

Wystosowany w 2009 roku list otwarty do FEI zaskutkował kolejnym zebraniem w Lozannie, po którym ustalenia były następujące:
[...] grupa uzgodniła, że nieakceptowana jest żadna pozycja głowy i szyi konia uzyskana agresywnie i siłowo. Grupa zmieniła definicję hiperfleksji/ rollkuru na następującą: wygięcie szyi konia uzyskane z wykorzystaniem agresywnej siły – i w związku z tym nie do przyjęcia.
Jak widać po zdjęciu z napisem "Londyn 2012" zawodnik mimo to nie zrezygnował ze stosowania hyperfleksji. Rollkur był stosowany przez między innymi Anky van Grunsven, dosiadającą Salinero, którego jak myślę znacie chociaż z imienia dzięki Breyerowi.
Innym przykładem znanego konia, na którym stosowano hyperfleksję, jest Totilas.
Salinero
  https://www.ridehesten.com/nyheder/dommere-skal-stotte-stewards-i-kampen-mod-roll-kur/6978 

Ta technika ma rozciągnąć konia, w teorii także daje mu bardziej obszerny wykrok przednich nóg, pasażowaty kłus i poprawnie ustawiony grzbiet. Ponadto ułatwia koniowi wykonywanie ćwiczeń w normalnym ustawieniu, ponieważ rollkur jest o wiele od niego trudniejszy.

W zasadzie czy jest o co robić szum? Może nie taki diabeł straszny jak go malują? W końcu Patrik Kittel stosował tę metodę niewłaściwie, czy jeśli korzystać z niej mądrze nadal będzie taka okropna, zła i straszna? Skoro rollkur daje nam tak świetnie wytrenowane konie, to może nie powinno się uznawać go za okrutną technikę, tylko dlatego, że źle wygląda..?

Rollkur wywołuje u konia duży stres, związany z tym, że przez specyficzny rozstaw oczu w takiej pozycji nasz rumak nie widzi za dużo. Dla roślinożercy to przerażająca sytuacja - płochliwość naszych wierzchowców chyba dostatecznie jasno pokazuje, jak istotna dla tych zwierząt jest pewność, że otoczenie jest nieszkodliwe. Niestety przy rollkurze koń nie może sprawdzić, czy dookoła nie ma zagrożenia. Można by tutaj stwierdzić, że wierzchowiec powinnien zaufać jeźdźcowi. Zaufanie nie polega jednak na specjalnym wywoływaniu strachu i zmuszaniu kopytnego do pokonania go nie tyle własną wolą, ile przez nasz nakaz. Kiedy jeździec nie reaguje na sygnały typu  ,,pomóż", ,,boję się" płynące ze strony konia, to nie prowadzi to do zaufania, leczy tak zwanej wyuczonej bezradności.

Jeśli chodzi o wpływ na zdrowie, to hyperfleksja powoduje szybsze zużycie aparatu ruchu, wywołane przez pojawiające się w trakcie rollkuru napięcie grzbietu i uniemożliwienie koniowi głębokiego wkraczania pod kłodę tylnymi nogami. Więzadło karkowe, które w takim ustawieniu podlega ogromnemu napięciu, narażone jest w ten sposób na różne urazy. Badania wykazują także, że rollkur może powodować zwyrodnienia potyliczne i długo wykonywany utrudnia oddychanie.
Ponadto spore przeganaszowanie blokuje ślinianki i tak jak powiedział nigdyś pan, którego przytaczałam pisząc o skokach - koń nie może przełknąć śliny, nie może również żuć wędzidła.
Totilas
   http://www.monchevalmedit.com/2015/10/le-coup-de-gueule-de-christian-carde.html 
Osobiście jestem przeciwna rollkurowi. Ta metoda mocno kłóci się z ideałem szczęśliwego konia dresażowego, jest dla niego nieprzyjemna i w dodatku bezcelowa. Czytałam sprawozdanie z badań przeprowadzonych na młodych koniach trenowanych przez doświadczonych jeźdźców, z których część była trenowana z użyciem rollkuru, a część bez. Z tych badań wynikało, że konie, na których stosowano hyperfleksję były około 10% lepiej rozciągnięte, ale również w trakcie zajęć miały wyższy poziom stresu. Jak dla mnie jest to gra nie warta świeczki, złaszcza jeśli dodać do tego, że ostatnimi czasy naukowcy wątpią czy przesadne rozciąganie konia nie jest błędem - tak jak i u ludzi, nie powinno się przesadzać w żadną ze stron, bo może to w pewnym momencie wręcz zacząć przeskadzać, zamiast pomagać nam w wykonywaniu ćwiczeń.
Poza tym, jak pokazuje przykład Valegro, który został wytrenowany bez użycia rollkuru - Charlotte Dujardin na szczęście jest zwolenniczką teorii, że ujeżdżeniowiec ma być przede wszystkim szczęśliwy - można osiągnąć nawet lepsze efekty używając innych sposobów.

Nie chciałabym jednak piętnować osób, które korzystały z tej techniki. Podejrzewam, że dawniej była bardzo popularna i uważana za nieszkodliwą dla konia, dopiero badania związane z coraz głośniejszym sprzeciwem wobec rollkuru pokazały nowe fakty na ten temat. Może wydawać się to dziwne, w końcu rollkur już na pierwszy rzut oka wygląda źle, jednak pamiętajcie, wiele osób wierzy, że koń niosący głowę poprawnie, w pionie i mając za najwyższy punkt szyi potylicę, jest okrutnie krzywdzony, podczas gdy jest dokładnie na odwrót.
 Piszę o tym, ponieważ internecie spotkałam się wręcz z nazywaniem ich pseudojeźdźcami, co dla mnie jest nie do przyjęcia. To ile my wiemy obecnie, nie pokazuje ile wiedziano wtedy.

Nie zmienia to faktu, że nie podoba mi się ,,zawodowe" podejście, prezentowane chociażby przez Patryka Kittela. To ten sam element, który nie pasuje mi w skokach - nastawienie na wynik, a nie na zdrowie konia i jego prawdiłową pracę. Zupełnie tak jak przy kolejnym nadużyciu, o którym mam zamiar się wypowiedzieć.

Edit z 16 kwietnia 2021: Przedwczoraj znalazłam na re-volcie wątek dotyczący rollkuru (kilk) i pomyślałam, że wstawię, bo warto poczytać, żeby zrozumieć dlaczego rollkur był akceptowany. Co więcej, blue tongue video zostało w wątku całkowicie wyśmiane, a większość osób krytykujących rollkur  zmieszana z błotem i wysłana na douczki. Także polecam jakby ktoś chciał zrozumieć zwolenników hyperfleksji, chociaż na pewno nie powinno to być dla Was źródło wiedzy na temat ustawień czy w ogóle pracy z koniem. Swoją drogą zabawne, jak wiele od tego czasu się pozmieniało w polskim jeździectwie. Dziesięć lat to jednak sporo c;

Naga prawda
https://www.horsemagazine.com/thm/2017/02/gerd-heuschmann-in-australia

Zastanawialiście się kiedyś dlaczego nogi koni na czworoboku są gołe? W domu, na rozprężalni i na rundzie honorowej konie noszą ochraniacze lub owijki, ale na przejazd muszą zostać rozebrane. Spotkałam się z teorią, że ochraniacze mogą poprawiać wygląd konia, tak że będzie się wydawał lepiej ruszać, zaś owijki wspomóc pracę zadu, jednak nie jest to wystarczający argument, żeby narazić wierzchowca na kontuzję, ściągając mu z nóg wszelkie fanty. Zakazano ich, ponieważ dochodziło do licznych nadużyć. Zdarzało się, że konie miały na nogach bąble  lub inne oznaki kontuzji, zakryte owijkami.
Jeśli chodzi o inne niedopuszczalne nadużycia dotyczące zdrowia konia, to pojawiają się próby użycia środków wspomagających, między innymi sztucznie ukrywających ból (dlatego zakazane jest stosowanie np. DMSO).

Takie zachowania na pewno nie cechują jedynie ujeżdżeniowców, jednak boli mnie, że osoby, które tyle się uczą na temat tych pięknych zwierząt i praktykują dyscyplinę, która teoretycznie stawia na jak najpoprawniejsze użytkowanie konia, wciąż stosują półśrodki i próbują dotrzeć do celu po trupach.

JA tu rządzę
Chyba najczęstszym i najpowszechniejszym błędem jest uznawanie, że koń ma się słuchać. Na szczęście nie jest to tak gorszące i niehumanitarne jak rollkur czy praktyki wymienione wyżej, jednak nadal kłóci się z obrazowym ideałem.
https://www.horseandhound.co.uk/features/body-protector-standards-648259
Z jednej strony słusznie - ma się słuchać. Koń powinien zajmować niższe miejsce w hierarchii nie tylko dlatego, że tego wymaga nasze bezpieczeństwo, ale i przez to, że koń mający partnera za głowę zespołu, czuje się bezpieczny i jest to podstawa do zbudowania z nim relacji opartej na zaufaniu. Dlatego irytują mnie wszystkie nowomodne ,,przyjazne koniowi" techniki jazdy typu ,,wsiadam i koń robi co chce" - to jeździec ma wyznaczyć kierunek.
Wracając jednak do osób uważających zupełnie odwrotnie, że koń ma się słuchać i już - cóż, konie to na pewno niezłe cwaniaki i nie można im pozwolić się wykiwać, jednak wiele osób niesłusznie uważa każde nieposłuszeństwo za złą wolę konia. Sposób na ,,przejechanie" problemu na siłę często stawia nas w martwym punkcie - koń odstawia cyrk i wydaje nam się, że trzeba z powrotem wprowadzić go pod kontrolę, a kiedy nie idzie, użyć kolejnego patentu lub mocniejszych ostróg. Nie chcę demonizować tutaj ostróg ani patentów, po prostu czasem należy się zatrzymać i spytać: dlaczego koń tak robi?

Swoją drogą zabawne trochę, że ujeżdżenie jest pod tym względem dyscypliną bardzo kontrastową. Z jednej strony jest w niej naprawdę wiele osób, które umieją właściwie rozpoznawać sygnały od konia i zauważyć dlaczego czegoś nie chce zrobić - tak jak już wspominałam w skokowym poście, ujeżdżenie jest nastawione na maksymalny komfort konia i często ludzie praktykujący je również - a z drugiej pojawiają się właśnie ci jeźdźcy, którzy nie rozumieją co wierzchowiec próbuje im przekazać i staraną się na siłę złamać jego opór, bo koń ujeżdżeniowy przecież powinien się słuchać.

Zdarzają się także niestety sędziowie, którzy nie rozumieją, po co siedzą przy stolikach.

O ignorancji i jej braku
Na wspomnianym już blogu natknęłam się na naprawdę gorszącą sprawę Shelley Browning, która bez jakichkolwiek jeździeckich umiejętności stawiła się na zawodach o klasę niższych od Grand Prix, wszelkie swoje braki zastępując batem. Materiały w postaci video i dokładniejszy opis sytuacji znajdziecie w podlinkowanym poście, ja sama chciałabym wyłącznie wspomnieć o całym wydarzeniu.
To karygodne zachowanie nie wywołało reakcji sędziów, zawodniczka dostała po prostu niskie noty, nawet pomimo że używając bata złapała wodze w jedną rękę, co jest zakazane. Z tego powodu został zdyskwalifikowany zawodnik Tristan Tucker, który w trakcie przejazdu poklepał konia w okolicach siodła, ponieważ czuł, że ogier jest mocno spięty (więcej na temat tej sprawy znajdziecie w komentarzach pod w.w. postem) i na tą chwilę wziął wodze w jedną rękę. Nie twierdzę, że decyzja sędziów była niewłaściwa, bo zasady to zasady i całkowicie ją rozumiem. Jednak przy bierności wobec Shelley boli, że zasady są działają uczciwie tylko w przypadku takich osób jak Tristan.
Po fali oburzenia rozchodzącej się wśród internautów, zarząd WCDF... zadecydował nie publikować więcej video z przejazdów. Po rostu brak słów.

W Polsce sędziowanie także jest na niskim, a wręcz śmiesznym poziomie. Nieraz odbierając swoje arkusze z ocenami dziwiliśmy się czego to sędziowie nie wymyślili, pamiętam wręcz sytuację w której odebrali dziewczynie po punkcie za każdy element, kiedy powinni byli odjąć jej 1,5% na końcu not. Jako że na każdy element przypada maksymalnie 10 punktów łatwo obliczyć, że straciła na tym niebagatelne 10%! To naprawdę dużo, w ujeżdżeniu wynik przejazdu podaje się bowiem w procentach.

Opinie a opinie

Skoro jesteśmy już przy internetowych aferach to chciałbym wspomnieć o Brittany Fraser Beaulieu, bo naprawdę przeraża mnie, jak można zmieszać człowieka z błotem... za nic.
Wokół jej osoby zaczęła się robić afera, gdy świat jeździecki obiegł screen z nagrania, na którym galopuje, robiąc zgięcie na dłuższej wodzy, w dodatku akurat w zakręcie. Jak dla mnie wyglądało to dobrze, ale oczywiście wielka afera bo co koń ma z szyją zrobione, dlaczego kłąb niżej od zadu (może dlatego, że akurat koń staje przednimi nogami na ziemi? Niee, na pewno nie). Tutaj natrafiłam na cały hejterski film (obejrzyjcie, nie gryzie i jest krótki).

Na czym polegały ,,wpadki" Brittany?

  • Jeździła na koniu o gorącej głowie, który cofał się, dębował i brykał;
  • Używała ostróg i łydek - No przecież nie po to są żeby ich używać!
  • Po szarpaninie z koniem spojrzała w bok. Na pewno sprawdzała, czy kamera nagrywa (jak nawet nie spojrzała centralnie na nią);
  • Jechała na koniu w zasadzie książkowo, z piętą pod (mówiąc nieładnie) własnym siedzeniem, ale kreska umieszczona na jej kolanie pokazuje nam, że jest ustawiona źle;
  • Ustawiła głowę konia poprawnie, no ale jak zatrzymać nagranie kiedy jest na zakręcie, to źle to wygląda :O
  • Dała się sfilmować pod kijowym kątem, przez co w zatrzymaniu koń ma karygodnie ustawioną głowę!

No nie jestem w stanie mówić o tym bez ironii. Po prostu hejterski film, mający na celu obrzucić ją łajnem, nazwany w dodatku ,,Jak rozpoznać nieszczęśliwego ujeżdżeniowego konia". Straszne.
Jedyne, co faktycznie mi się nie spodobało, to moment w którym koń bryka i za karę dostaje ostrogę, chociaż nadal nie uważam, żeby było to zachowanie okrutnie gorszące. Na pewno jest bezcelowe, jak widać po reakcji klaczy, i na moje oko wyniknęło z frustracji jeźdźca.

Przeczytałam kilka komentarzy pod filmem, oczywiście jeździec straszny i w ogóle zdjąć dziewczynę z konia, dlaczego ona jeździ na munsztuku, kto jej dał ostrogi. Pojawiła się nawet opina, że koń, który się denerwuje i reaguje uskokami, brykaniem czy dębowaniem, nie jest wystarczająco wytrenowany, żeby wziąć udział w zawodach. Należy go więc dotrenować na rodzimym podwórku i stawić się na zawodach dopiero, gdy nowe przedmioty i miejsca nie będą go przerażały w sytuacjach stresowych, takich jak na przykład start. Nie wiem jak, no ale przecież na pewno nie notorycznie jeżdżąc po różnych stajniach i przyzwyczajając go do zmiany miejsca lub do widowni!

Charlotte Dujardin i Valegro, para która pobiła rekord świata w ujeżdżeniu
https://www.pinterest.fr/pin/568720259194929693/
No cóż... Wracaj do domu, Charlotte Dujardin.

Drugą rzeczą, która mnie denerwuje w dresażowych opiniach, jest to, jak wiele sterotypów ma w sobie to środowisko. Ten koń jest nie-ujeżdżeniowej rasy, nie da się go wytrenować. Ten koń ma brzydki kłus, tego się już nie zmieni. Ten ma gorącą głowę, nie ma nawet co marzyć o uspokojeniu go. A potem wielkie zdziwienie, bo koń dostał się w ręce osoby, która umiała sobie z takim problemem poradzić. To ten koń coś może? Szok i niedowierzanie.
Niektóre rzeczy faktycznie są nie do zmiany i wykluczają konia z treningu ujeżdżeniowego, jednak wiele można przynajmniej do pewnego stopnia poprawić.
https://dressage-news.com/2016/04/15/brazil-qualifies-team-for-olympics-with-3rd-pair-posting-successful-score-at-oliva-nova-cdi3/
  
Jak widać (a przynajmniej taką mam nadzieję) niezależnie co się robi przy koniach trzeba robić to z głową i w oparciu o badania naukowe, a nie na własną rękę. Jednak mimo że jeźdźcy ujeżdżeniowi potrzebują wiedzy jak cała reszta, to wydaje mi się, że w większości zachowują się rozsądniej i kiedy widzę, że ktoś się bierze za munsztuk, to ufam, że umie go używać i wie po co się go wkłada koniowi do paszczęki - inaczej niż to często bywa w przypadku ,,trudnych" skokowych koni jeżdżonych na haku tylko dlatego, że inaczej są ,,nie do opanowania".

Innymi słowy jeździć trzeba z głową, niezależnie czy trenuje się skoki, WKKW, western, czy nawet ujeżdżenie.

10 komentarzy:

  1. Ale długi post! Ale dotarłam do końca i jestem pełna podziwu dla Twoich słów. W ogóle poruszając takie tematy trzeba naprawdę dużo wiedzieć. Twoje posty często otwierają mi na coś oczy, naprawdę dobra robota ;) Żadna dyscyplina chyba nie jest taka do końca "czysta" ...
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa :) Nie uważam się za kogoś z dużą wiedzą, ale jednak obracam się w jeździeckim świecie już parę ładnych lat, to to i owo się słyszało. Cieszę się, że moje posty coś pokazują (:

      Usuń
  2. Powiem tak - niesamowity post.
    Kurczę, zmusza do myślenia!
    W zasadzie w każdej dyscyplinie jeździectwa znajdą się „TACY” ludzie. Ja również jestem zdania, że nie ważne czy skaczemy czy jezdzimy po płaskim, na pierwszym miejscu musi być komfort konia. Ta metoda z przeganaszowaniem nie wygląda na przyjemną i nie popieram. Nie spotkałam się też z takim czymś na żywo, ale miałam odczynienia z koniem (lat prawie 4) który sam się „przeganaszował” na jazdach, ale to inna sprawa. Co do tego nie przełykania śliny - aż się wzdrygnęłam. Na instagramie jest organizowana akcja „ciastko z kremem” przez Talar Fanpage, koniecznie trzeba rozróżniać pienienie się podczas dobrej pracy i właśnie takie nadmierne, wręcz ślinienie się. Słyszałam też bardzo negatywne zdanie o skośniku, że też powoduje takie ślinienie się, ale tu akurat nie zgadzam się w 100% bo zdarzyło mi się jeździć na skosniku i wcale koń się nie opluwał. Wracając do tematu postu, co do hate-u na Brittany, nie słyszałam o sprawie, ale kurcze No, ludzie zawsze będą się czepiać!Ostatnio nawet mi zarzucono, że koń na którym jadę jest na pewno chory (nie jest :)).
    No ogółem ciężki temat... Każda dyscyplina ma mroczne strony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi :)
      Akurat akcja ,,Ciastko z kremem" moim zdaniem niestety niezbyt celowa, bo po prostu łatwo o pomyłki co do powodu spienienia. Bardzo ciężko jest dostrzec różnicę i nie każdy zawsze zastanowi się nad przyczyną (np. ujeżdżeniowe konie w wysokich klasach często aż opluwają sobie pierś, bo mają dwa wędzidła co zwiększa ilość produkowanej śliny i nie jest oznaką niczego złego). Jednak popieram całym sercem chęć szerzenia wiedzy i fakt, że autorka wzięła się akurat za ten temat, bo ma odpowiednią ilość wiedzy. Szkoda trochę, że wypadło tak niefortunnie i temat niestety może być łatwo zrozumiany przez ludzi opacznie.
      To prawda, ludzie zawsze będą się czepiać i trzeba robić swoje :)

      Usuń
  3. O większości tych praktyk słyszałam, czytałam i niezmiennie skalpel mi się w kieszeni otwiera. Co to za satysfakcja pracować ze zwierzęciem, które jest posłuszne, bo musi, a niekoniecznie chce? Ja rozumiem środki przymusu sprawie "życia i śmierci" - w sensie, jak trzeba unieruchomić futrzaka do badania czy zabiegu, to wiadomo, że nikt się nie cacka, ale dla sportu i ludzkiej rozrywki?
    Dobry post. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się całkowicie! Po co, zwyczajnie po co? Co w tym przyjemnego?

      Usuń
  4. Naprawdę miło było przeczytać ten post, lubię takie rozsądne podejście do kontrowersyjnych tematów.

    Aferę z Shelley niestety pamiętam, ale kurcze Vorst to czyste złoto i chciałabym tego konia zobaczyć pod kimś, kto wie co robi.

    Co do "nieujeżdżeniowych" koni, mam swoją ulubienicę, klacz quartera wyhodowaną i początkowo trenowaną do reiningu:

    https://i.pinimg.com/564x/1d/fe/84/1dfe841f2eed0199370e61e815d2cdc5.jpg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Twój komentarz uświadomił mi, że w zasadzie chyba nie mam swojego ujeżdżeniowego ulubieńca, (bo stajennego oczywiście mam c: ). O dziwo mam za to ulubionego skoczka - to Naccord Melloni, którego nie raz można było spotkać na Cavaliadzie. Szkoda, że dostał się w ręce akurat polskich skoczków, których przyznam się zbytnio nie cenię.
      https://m.facebook.com/watch/?v=700534457382730&_rdr
      https://swiatkoni.pl/tiny_files/Naccord%20Melloni_Wojcianiec.jpg
      https://equista.pl/content/full/27d4b57fa20e446fbd585306d724abbe.jpg

      Quantanamera pokazywała Vorsta D pod Diederikiem van Silfhoutem (wstawilabym link, ale chyba już mniej zachodu będzie z wejściem w link do posta quanty, bez całego rozgardiaszu z kopiowaniem c;). Nie sposób się nie zgodzić, że to złoty koń! Akurat wstawiłam zdjęcie z momentu, w którym podrzucił zadem, ale to był dosłownie jedyny moment buntu i szczerze mówiąc nie zaliczyłabym tego nawet jako bryknięcia. Żal takiego konia.

      Usuń
  5. Ten wpis w całości przeczytałam już trochę czasu temu, ale jak zwykle z komentarzem muszę zwlekać w nieskończoniść...
    Ogółem świetny post!
    Zgadzam się z Tobą po prostu we wszystkim.
    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuję bardzo :)

      Ja też zawsze zwlekam z komentarzami c':

      Usuń