piątek, 13 marca 2020

Co przyniesie jutro

Ostatnio znalazłam to zdjęcie, zrobione przez moją siostrę Canonem i wydało mi się bardzo ciekawe. Nie sprawdziłam, z którego roku pochodzi, ale pamiętam moment, w którym powstało i będzie to ze trzy lata temu. Na pierwszym planie jest Szafa, jej mała amazonka i instruktorka, a pomiędzy nimi kolejny jeździec - ja, na innej siwce. Niezwykła kompozycja, chociaż zupełnie przypadkowa. Do tego sepia, dodająca fotografii jakiegoś patosu.
Co przyniesie jutro? Już we wtorek dotarły do mnie pogłoski o zamykaniu szkół, ale nie sądziłam, że w czwartek będę siedzieć w domu. A w środę nie przypuszczałam nawet, że już w piątek będę tu, na wsi. Decyzja o wyjeździe była spontaniczna i w skrócie mówiąc opierała się na pogłoskach związanych z wirusem, a dokładniej ich aspektach godzących w nasz liczny zwierzyniec.
Wykazała się także pogoda, która ni stąd ni z owąd spuściła na nas grad. Jak to mówią w marcu jak w garncu. Przez chmury i szalejący wiatr wszystko wydaje się być jakieś ponure. Najchętniej zrobiłabym Chocolate zdjęcia w tych pastelowych i burych kolorach. Okolica przypomina mi jakąś tundrę lub wrzosowiska z pierwszych rozdziałów ,,Tajemniczego Ogrodu". Choco jest jedynym moim modelem tutaj, który wygląda normalnie (chociaż, jak pewnie pamiętacie, też ma co nieco do obcięcia). Poza nią zabrałam ze sobą resztę nożyczkowanych gumiaków, w tym Fatana, który jest prawie gotowy do malowania, ale nie chcę niczego obiecywać. Nie da się nie zauważyć, że zniknęłam na prawie miesiąc - zarówno figurki jak i blog leżały cały ten czas odłogiem. Ostatnio pochłonęło mnie rysowanie w programie graficznym, a przy natłoku innych zajęć nawet nie myślałam o świecie modelowym.
Mam zamiar rozplanować sobie jakoś ten dodatkowy, wolny czas, by starczyło go nie tylko na zadania do szkoły, książki i malunki, lecz zostało jeszcze miejsce na Schleiche. Przyznam się, że na razie nie mam nawet ochoty po nie sięgać, ale może odwidzi mi się w te dwa tygodnie.
Jeśli chodzi o koronaaferę, to wciąż zastanawiam się, co będzie. Jak szybko będzie rosnąć liczba chorych i czy nasza służba zdrowia takiej ilości podoła? Jakie kroki zostaną podjęte dalej? Jak zareaguje społeczeństwo? Na razie masowa panika pchnęła ludzi do sklepów i do bankomatów, ale nie jestem pewna, czy to wszystko, co wymyślą. Mnie też zaczyna ogarniać paranoja, nie wiem czego można dotykać, dokąd chodzić, a co jest już lekkomyślne; wszystko jest jedną wielką niewiadomą.
Nie chcę oszaleć - to w końcu nie dżuma, a my nie żyjemy w średniowieczu. Z drugiej strony uważam, że powinniśmy być ostrożni. Lepiej zadziałać wcześniej i mierzyć się z mniejszym problemem, niż powtarzać błędy Włochów. Na razie po prostu będę jakoś zajmować sobie czas, obserwując wszystko z dystansu. Może wynajdą tę szczepionkę zanim zaślepi nas panika lub podzielimy los Włochów.

10 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie... najgorsze jest życie z myślą, że nie wiesz co będzie dalej. Ja uważam, że nie należy panikować ale broń Boże nie lekceważyć wirusa. Dobrze by było gdyby ludzie w miarę możliwości zostawali w domach. Ja siedzę w domu i odwołam wszystkie zajęcia (konie chyba niestety też:()
    Niektórzy z moich znajomych postępują trochę lekkomyślnie spotykając się nawet w 7 osób:/ Trochę mnie ta sytuacja przeraża, nie, nie boję się, że zachoruję ale już przerażajace są sklepy świecące pustkami i samo to jak ludzie się zachowują. Chcę, żeby już było po wszystkim... wczoraj 40 osób zakażonych dzisiaj 60. To jakaś masakra! I to tylko „oficjalnie” - chorych jest więcej.
    Co to się porobiło...
    Życzę zdrowia i bezpieczeństwa w tych dziwnych czasach:0

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, liczba osób zakażonych rośnie w zastraszającym tempie. Martwi mnie, że jest już tak wiele zmarłych, widać spore braki w naszej służbie zdrowia.
      Wydaje mi się, że na szczęście panika już trochę osłabła, jednak boję się że teraz ludzie przeztaną bać się epidemii i zaczną wychodzić...

      Usuń
  3. U mnie niezbyt kolorowo, bo w pobliskim mieście już kilka przypadków. Najbliższy szpital mają zamiar przekształcać na zakaźny i chociaż jakoś szczególnie nie biorę sobie do serca takich afer i panik, to teraz naprawdę się boję. Dobrze chociaż, że robią u nas co mogą, za wszelką cenę starając się nie popełnić błędu Włochów, co cenię. Co się odwlecze, to nie uciecze - kiedyś to musiało do nas przyjść. Miejmy tylko nadzieję, że nie odbije się to na naszym życiu i rodzinie.
    Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, u mnie w mieście było już kilka jak wyjeżdżałam, jednak rozumiem Twój niepokój. Mam nadzieję, że wszystko skończy się pomyślnie.

      Usuń
  4. Czuję się bezpieczna, ale też uwięziona. Mogę wychodzić na dwór, mam ogród, a dookoła lasy, a mimo to czuję się, jak w klatce. Możliwe, że panikuję ze względu na to, że mój w miarę uporządkowany dzień pozbawiony barier nagle jakieś zyska. Już teraz wychodzę do koni na maksymalnie godzinę/półtora i z jednej strony jest okej, a z drugiej nie, bo w środku czuję, że już nie mogę wszystkiego. Liczę jednak, że niedługo wszystko się uspokoi. Mam zamiar produktywnie spędzić te koronaferie i dobrze się bawić w miarę możliwości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również mam wrażenie istnienia jakichś nienamacalnych barier, chociaż głównie myślę o rzeczach które mam w domu - o tych podręcznikach których nie wzięłam, a o torach nauczyciele sobie po półtorej roku przypomnieli, Dziadach, glinie, rozpoczętych customach, Apoksy Sculpt i zeszycie do pisania. (Ostatnio mam jakoś ochotę coś polepić) Jednak chociaż jest zimno (powinnam zakładać cieplejsze buty idąc na dwór, no ale wychodzę tylko do kuchni w której jest piekielnie zimno, bez przesady cx) to nie narzekam. Zwłaszcza, że większość mojej klasy siedzi zamknięta w mieszkaniu, co pozwala mi bardziej docenić przywilej wychodzenia na dwór, który tutaj mam.

      Usuń
    2. To prawda, móc wyjść, a nie móc to wielka różnica.

      Usuń
  5. Jestem osobą, która nienawidzi, naprawdę nienawidzi dni bez wysiłku fizycznego. Zawsze, gdy po całym dniu siedzienia nad książkami kładę się spać to mam wrażenie, że nie zrobiłam nic pożytecznego, a przecież nauka musi być na pierwszym miejscu.
    Teraz nagle szkoła zniknęła, a i tak mam siedzieć w domu - niezły paradoks.
    Mocno nie panikuję, choć wiadomo - nie czuję się zbyt pewnie. Mam nadzieję, że ten wolny czas spożytkuję na porządną naukę i modele. Mam nadzieję, że do stajni też trochę pojeżdżę...
    Życzę (jak zawsze) motywacji, zdrowia i dobrze wykorzystanych dni wolnego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję dobrze go spożytkować i Tobie także tego życzę :)

      Usuń