czwartek, 24 grudnia 2020

Północ zostaje Gwiazdą

 

Wprawdzie do Wigilii zostało jeszcze trochę, ale u nas już pojawiła się pierwsza Gwiazdka c;

Jak już wspomniałam w jednym z poprzednich postów, postanowiłam przemalować Północ. Jak dotąd arabka nr 13630 była jednym z moich niezatapialnych Shleichy, które miały zostać w kolekcji jako OF (original finish), ale odkąd Ziko poszedł pod nóż chyba żaden plastik nie może czuć się u mnie bezpiecznie.
W planach była jedynie zmiana koloru, nawet nie zrobiłam jej preppingu. Tym razem udało mi się nie sterroryzować siwki nożyczkami c;
Nazwałam ją Gwiazda i jest to najbardziej tandetne imię jakie kiedykolwiek słyszałam, w ogóle to słowo jest strasznie oklepane. Nie lubię gwiazd w wierszach, imionach i nazwach. Ta klacz jednak na Gwiazdę pasuje, w dodatku jej miano kojarzy mi się z Gwiazdą Polarną, a przez to i z jej starym imieniem.

Z pewnego powodu - który na razie pozostanie tajemnicą d; - mogłam dość dokładnie zobaczyć ile trwało malowanie i jak się okazuje ubarwienie tej pannicy zajęło mi 13 godzin, a w dniach około tygodnia. Nie licząc domalowywania niedoróbek czy ratowania tego co się zepsuło - a przy niej akurat było tego trochę cx
Zastanawiałam się, ile właściwie marnuję czasu na wylewanie farby na modele, no i oto mam odpowiedź c; Oczywiście nie wyczarowałam jabłek znikąd, podpierałam się całą masą zdjęć referencyjnych. Ciekawe rzeczy można dzięki nim zauważyć, na przykład jak dotąd nie byłam świadoma, że z tyłu od rzepu ogonowego jabłkowity siwek ma białą sierść.
Początkowo planowałam jakby poprawioną wersję obecnej maści, jedynie z lekkimi jabłkami. Niestety jabłuszka trochę mi się wymknęły spod kontroli.
Muszę się przyznać, że nadal nie panuję nad odcieniami i oczywiście początkowo zrobiłam za ciemne jabłka, później rozjaśniłam je rozwodnioną białą farbą. Nie lubię tego sposobu rozjaśniania, bo wygląda bardzo nieprofesjonalnie, ale jak mus to mus.
Bardzo nie podoba mi się to, jak wyszły oczy. Postarałam się, żeby ładnie wyglądały od przodu, jednak zapomniałam, że bok również powinien jakoś się prezentować .-. Jestem tym bardziej zła, że zostawiłam tęczówki na sam koniec, kiedy wszystko inne było już gotowe, a tak jak pisałam już kiedyś przy ,,białookim papużku" - oczy mogą zepsuć cały model. I niestety tak się stało. Północ ma bardzo ładny kształt ślepi, jednak moje malowanie kompletnie to przesłoniło.
Skóra również wyszła zbyt ciemna. Miałam problem ze zrobieniem ładnego przejścia szarości w biel, chyba używanie dwóch rozwodnionych kolorów nie jest jednak najlepszym pomysłem. Następnym razem użyję więcej odcieni.
Najciężej było z wymionami i skórą między zadnimi nogami, z resztą zawsze miałam z ta partią trudności.
Ogon niestety strasznie utrudniał sprawę, bo w wiele miejsc ciężko było dostać się pędzlem. Pomalowałam jej nawet rzep ogonowy pod spodem, tak jak każe Aleksander z DPS, chociaż nie wiem, czy ktokolwiek poza nim zwraca na to uwagę.
To oko na zdjęciach wychodziło strasznie ciemne i przez to niestety nie za dobrze je widać. Muszę jednak przyznać się, że maksymalnie je zniszczyłam. Warstwa farby jest tak gruba, że aż na środku oka (tj. na skraju tęczówki) powstała wypukła grudka.
Swoją drogą nie podoba mi się, że ta grzywa jest tak jednostajna. Myślałam nad zrobieniem czegoś bardziej różnorodnego, przejść w szarość lub czegoś takiego. Nie podoba mi się, że nie odróżnia się od ciała. Biała wersja ostatecznie wygrała, ponieważ zależało mi na czasie. Miałam wrażenie, że przez ten pośpiech ogon będzie pełen nierówności, ale prezentuje się całkiem dobrze - nawet mimo że tuż po zabezpieczeniu werniksem (czy może lakierem? Nazywa się to lakier, ale sprawdza się dobrze jako werniks. Dziękuję za polecenie Yoni :)) musiał zostać pomalowany jeszcze raz i jeszcze raz spsikany.
To może brzmieć zabawnie, ale dzięki temu lakierowi jakoś przyjemniej trzyma się kobyłkę w dłoni. W końcu mam wrażenie, że werniks faktycznie chroni model. To przyjemna odmiana po poprzednich porażkach.

Tutaj pora na wtrącenie przeszkadzacza, który jeśli zobaczy mnie z aparatem, to nie przepuści okazji do narzucania mi się ze swoim językiem.
Którego obiektywu mi nie polizał? Chyba tylko Canona, bo nie używałam go odkąd August się pojawił. Nikon nosi na sobie ślad śliny niemalże od początku swojego pobytu u mnie.
Na prawej nodze widać szare zabrudzenie, które powstało nie wiadomo jak i nie wiadomo czemu. Chociaż spieszyłam się z malowaniem klaczki, to jednak przekładałam wciąż datę publikacji posta, bo chciałam zaprezentować już w pełni gotowy model. Nie po raz pierwszy okazuje się jednak, że na szybko to wyjść nic nie może i konika będę jeszcze musiała poprawić, i zapewne trzeci już raz spsikać werniksem.
Z jabłkami trochę było roboty, bo robiłam je aż w czterech etapach, a potem dodatkowo rozjaśniłam, jak już pisałam wyżej. Ostatecznie nie jestem jednak do końca zadowolona, bo w trakcie malowania miałam wrażenie, że końcowy efekty wyjdzie lepszy. I nie jestem w stanie powiedzieć, czy są lepsze od tych, które zrobiłam rok temu. Moje wątpliwości pomoże zrozumieć gość specjalny c;
Ktoś jeszcze pamięta Citro? :) Wróciłam na chwilę do domu ze względu na testy, które odbywaliśmy stacjonarnie, więc w drogę powrotnę zabrałam chłopaka ze sobą.
Naprawdę nie umiem stwierdzić, które z nich prezentuje ładniejszą wersję jabłkowitości. Następnym razem chyba spróbuję połączyć oba warianty. Zauważyłam za to pewną poprawę, jeśli chodzi o moją sprawność w posługiwaniu się pędzlem, bo o wiele łatwiej było mi stworzyć kształt plamek nawet podobnych do jabłek.
Przy tym customie wykonałam jednak całą masę niezbyt profesjonalnych zabiegów i chociaż moja nieprofesjonalność nie powinna dziwić - w końcu jestem amatorem - to te miejsca kolą mnie w oczy. Jednym z przykładów są pozostałości szarej sierści na stawach skokowych i nadgarstkowych.
Jeśli chodzi o kopyta, to próbowałam zastosować na nich ten sam sposób, co u Charlotte, jednak ze względu na żłobienia trudno było wcielić go w życie. Po raz pierwszy spróbowałam namalować również tę linię na górze puszki kopytowej, która zapewne ma jakąś nazwę, ale ja jej niestety nie znam.
Pielęgnacja kopyt - wszystko, co powinieneś wiedzieć! Gallop.pl
Z kopytek jestem zadowolona tak plus minus, nie jest tragicznie, a mogło być jeszcze gorzej, więc niech już sobie będą.

Zmieniłam ostatnio szerokość bloga i teraz zdjęcia mi się tak ładnie obok siebie mieszczą, tylko cały blog jest rozjechany c'x

Na ostatnim zdjęciu widać wyraźnie, że jak się człowiek spieszy, to się diabeł cieszy. Przez to domalowywanie ogona jakimś cudem - nie mam pojęcia jakim - zaginęła mi tubka z białą farbą. Nie tubka nawet - ogromna tuba, którą w dodatku odłożyłam na swoje miejsce. Po prostu rozpłynęła się w powietrzu. Byłam zrozpaczona, bo kiedy masz jedynie białą i czarną farbę, a potem jedna z nich tak po prostu znika, to możesz sobie malować palcem po ścianie, a nie o customach myśleć.
Teraz sądzę, że nawet dobrze się stało, bo w końcu mam pretekst do zakupu farby, która lepiej kryje. Malując Północ znowu rwałam włosy z głowy, bo nałożyłam milion warstw, ale szary werniks nadal uparcie prześwitywał spod spodu.
Tragedia okazała się tym większa, że nad koronką zauważyłam niedomalowany fragment. Postanowiłam pożyczyć jedną z farb siostry - swoją drogą jej farbami ubarwiłam również oczy Gwiazdy, dlatego są takie kolorowe ;) Okazało się, że białej nie ma w palecie, więc wzięłam zamiennik - a jako że było późno, a światło u mnie w pokoju nie jest najlepsze, to ten całkiem podobny (tylko dziwnie mieniący się) kolor, rano okazał się być farbą... srebrną.
Tak z innej beczki, to na powyższym zdjęciu możecie zobaczyć jak nieprofesjonalnie pomalowałam stawy skokowe od wewnętrznej strony.
Winą pośpiechu jest również nierówna struktura kopyt od spodu. Nie mogłam niestety zaczekać, żeby farba wyschła, a potem nałożyć kolejnej warstwy - więc postarałam się zakryć wszelkie prześwity grubą warstwą, a jak widać to wyjście ma swoje słabe strony.
Jak pewnie zauważyliście kopyta są polakierowane, podobnie jak oczy. Zazwyczaj ich nie nabłyszczam, ponieważ do dyspozycji mam jedynie lakier do paznokci, któremu na modelach nieraz zdarza się kruszeć lub żółknąć. Tym razem jednak nie mogłam się powstrzymać, ponieważ te chrapy aż się o to prosiły. W dodatku uratowało to nieco wizerunek zbyt ciemnych kopyt - najwyraźniej zostały posmarowane lub przyczernione i stąd ten odcień c;
Ogółem jestem zadowolona z efektu, chociaż fakt, że w trakcie malowania spodziewałam się, iż mała wyjdzie o wiele lepiej, niż ostatecznie wyszła, bardzo mnie rozczarował. Niezbyt duża różnica w jakości jabłek mojego pierwszego jabłkowitego siwka i ostatniego tworu na pewno nie pomogła. Mimo wszystko wydaje mi się, że to mój najlepszy custom jak dotąd.
Gwiazda będzie na sprzedaż kiedy tylko zamaluję to okropne zabrudzenie na zadzie. Srebrną koronkę też by się przydało wymienić na białą c;
Klaczka została zabezpieczona primerem i werniksem.

A co Wy sądzicie o tej siwce? :)

No i przede wszystkim - życzę Wam wszystkim Wesołych Świąt!
 
EDIT z 30.12.2020: defekt na zadzie został zamalowany, a klacz wystawiona na sprzedaż :) Srebrną koronkę ostatecznie jej zostawiłam c;

16 komentarzy:

  1. Jest przecudowna i kusi. Agh, o wiele lepiej jej w tym malowaniu, chociaż firmowo też była siwa, to teraz wygląda o wiele lepiej. Coraz lepiej Ci to wychodzi i bardzo się cieszę. <3
    Wesołych i szczęśliwych Świąt Nath!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowna! Oczęta rzeczywiście nie są może najlepsze, ale ćwiczenia czynią mistrza c;
    Ostatnio też robiłam jabłkowitego customa i też w paru miejscach wyszedł mi za ciemny… ale to wymigałam się od tego, robiąc w tych miejscach odmianki :D. Hah, brawo ja!
    Mi się bardziej jednak podoba Gwiazdka, Citro jest aż za bardzo jabłkowity :).
    Pozdrawiam i Wesołych Świąt!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję c: Citro faktycznie jest aż upstrzony jabłkami :)
      Wesołuch Świąt! :D

      Usuń
  3. Fajnie wyszła, prześlicznie jej w tej maści! Oczy wyglądają świetnie i uważam, że jabłka wyszły Ci lepiej niż poprzednim razem. No i biel wydaje się taka gładka. Jedynie grzywa mogłaby być trochę ciemniejsza i przejścia między kolorami subtelniejsze.
    Wesołych Świąt! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję zarówno za pochwały jak i krytykę :D
      Wesołych Świąt!

      Usuń
  4. Jest przepiękna. Najbardziej jej oczy z tą głębią :3
    Wesołych świąt i pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
  5. Mi tam się podobają te wielkie gały :-P na pewno są o niebo lepsze od firmowych czarnych dziur. Ostre krawędzie jabłkowitych obszarów kojarzą mi się z mokrą sierścią, może Gwiazda mogłaby udawać konia na myjcie? Pozdrawiam, i spóźnionych wesołych!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :D Mi jakoś właśnie te firmowe bardziej się podobały cx Z tym koniem na myjce to dobry pomysł. Tylko siwki często robią się na niej szare, przez prześwitującą sierść. Hm, pomyślimy...
      Nawzajem :D

      Usuń
  6. lubię ten model, mam go w kolekcji, ale nie opuszcza domu, skłoniłaś mnie jednak żeby kiedyś ją wziąć na sesję bo prezentuje się całkiem fajnie!

    moim zdaniem wyszła Ci super! Bardzo ładne jabłuszka, takie wręcz „jak prawdziwe”, ciekawe rozmieszczenie i kształt tych przestrzeni gdzie są bo ja zazwyczaj widywałam je na customach tylko na zadzie i łopatce w takich kółkach, schematycznie i szablonowo, ale w końcu konie mogą mieć ich różne warianty i taki szczerze bardzo mi się podoba! Co do oczu i odcieni - moje 2 największe zmory, zaraz po kopytkach, do których nie mogę się zmusić ze strachu XD.
    Nie ważne, że są 4 dni po świętach ale i tak, spóźnionych wesołych;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo ^^ Natrafiłam na taki wzór i mnie również wydał się bardzo ciekawy, zazwyczaj występują jeszcze jabłka na dole szyi, których już nie namalowałam:
      Ja w zasadzie całkiem lubię kopyta, wiadomo że nie wyglądają jak prawdziwe, ale może kieedyś. Dawniej bałam się koronki, ale z czasem też okazało się, że nie gryzie c;

      Nawzajem! Szczęśliwego Nowego Roku :D

      Usuń
  7. Jak to mówią, co nagle to po diable, a klacz wyszła ci przepięknie :D Jedyne, co mnie kole w oczy, to te ostre przejście jabłkowitości na grzbiecie do białej sierści, no i może to, że biel grzywy i ogona nie jest w jakiś sposób wyróżniona od reszty ciała. Za to same jabłka ubóstwiam i zaczynam się bać - nakładałaś pastele tylko raz, czy kilkakrotnie musiałaś je poprawiać? Przynajmniej po tarancie mam już wyrobioną rękę, może nie odpadnie...

    Pozdrawiam
    Sayto aka Łowca much

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję zarówno za pochwały i krytykę :D Już wiem nad czym muszę pracować i uważam to za spore osiągnięcie, dużo lepiej niż pacać pędzlem po omacku c:
      Jakie pastele..? Pastele gryzą d; Na razie obchodzę pastele z daleka i trzymam je w szufladzie z napisem ,,kiedyś", chociaż ta chwila jest coraz bliższa. Jabłka robiłam szarą i białą farbą c; Dziękuję bardzo za pochwałę, może jednak malowanie wyłącznie siwków coś mi da :D

      Usuń
    2. Jeżeli farbą, też podziwiam wprawną rękę, wyszły bardzo naturalnie :) Może faktycznie i w moim przypadku będzie to dobre rozwiązanie, choć ja akurat pastele całkiem lubię i nie zamierzam się z nimi rozstawać...

      Usuń
    3. Dziękuję :) Może i mi uda się z nimi polubić?

      Usuń