niedziela, 25 kwietnia 2021

Racja

Wiem, wiem, miało mnie nie być, ale czasem są takie posty, które aż kuszą, żeby je dokończyć... A ten zaczęłam już w marcu i porzuciłam kiedy był praktycznie gotowy... No i tak weszłam na bloga, weszłam tutaj, i no cóż... Nigdy nie byłam słowną blogerką c'x
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
 
Niezależnie czy się mnie lubi, czy nie, jednego odmówić mi się po prostu nie da: jestem osobą kłótliwą.
Nie oceniam sposobów treningu używanych przez innych ludzi i nie poprawiam ich błędów w jeździe, w końcu mają swojego instruktora. Ale tak, jestem osobą czepiającą się szczegółów. Tak, reaguję, kiedy widzę niedopowiedzenia. Tak, zwracam uwagę, gdy ktoś swoją niewiedzą krzywdzi własnego konia. Tak, jestem osobą która dopytuje, która nie dowierza, która prosi o źródła. Nie umiem przejść obojętnie, ugryźć się w język, odzywam się kiedy interwencja nie jest konieczna.
I tak - w internecie oznacza to wojnę. 
Chociaż staram się być kulturalna, nie prowokować i nie obrażać, to mam inne zdanie i według znacznej większości ludzi to już jest dla nich obraźliwe (z resztą według badań takie postrzeganie osób ze sprzeczną opinią wynika z ludzkiej psychiki). Dlatego mam na koncie wiele kłótni i dyskusji internetowych z wieloma różnymi osobami, które rozumowały na wiele różnych sposobów. I czasem miałam ochotę rwać włosy z głowy, widząc w jaki sposób ludzie dochodzą do tego co jest, a co nie jest prawdziwe.
https://www.tempelfarms.com/gala.html
Mogłoby się wydawać, że ten temat nie jest związany z końmi, ale ja uważam, że jest, i to bardzo. W końcu zazwyczaj to my jesteśmy głównym problemem przy ,,problemach z koniem" i to my mamy być jego kierunkowskazem ku prawidłowej, przyjemnej pracy. Dlatego dobrze by było, gdybyśmy umieli pozyskiwać wiedzę w rozsądny sposób i byli otwarci na to, co inni do nas mówią.

 
Z tego powodu postanowiłam spisać różne niepoprawne sposoby na ustalanie, kto ma rację. Zauważyłam, że sama również mam problem z niektórymi z tych zachowań i wydaje mi się, że ten post może komuś pomóc wyłapać takie tendencje u siebie; a w końcu uświadomienie sobie problemu to pierwszy krok do zwalczenia go.


  • Mam rację, bo chcę dobrze

Częsty problem zwłaszcza u właścicieli, co łatwo zrozumieć - biegają dookoła swojego rumaka, dbają o szczegóły, szczególiki, myślą ciągle o komforcie swojego kopytnego, aż tu nagle przychodzi ktoś z zewnątrz i mówi, że wszystko robią źle i w ten sposób można krzywdę koniowi zrobić. No tak, bo ja na pewno chcę moje serce, moją jedyną miłość i moje najukochańsze dzidzi skrzywdzić. Przecież to jest mój cel i moje jedyne pragnienie.
Czasem trudno rozróżnić dobrą postawę od dobrej woli. Nie bez powodu mawia się, że dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane. Fakt, że chcemy dobrze, nie oznacza od razu, że dobrze robimy.
Stwierdzenie, że robisz coś szkodliwego to nie to samo, co stwierdzenie, że chcesz szkody konia. Wręcz przeciwnie - tak na logikę, po kiego grzyba miałabym zwracać komuś uwagę, gdyby zdrowie wierzchowca go nie obchodziło? Przecież właśnie dlatego uświadamiam ludziom negatywne skutki ich działań, że gdyby o nich wiedzieli, to by tego nie robili. Nie próbuję udowodnić, że dana osoba jest beznadziejnym właścicielem, męczy własnego konia albo jest głupsza ode mnie. 
Jeżeli zwracam uwagę, że coś może się negatywnie odbić na koniu, to po prostu zwracam uwagę, że coś może się negatywnie odbić na koniu. Czasem trzeba przeczytać coś takim, jakie jest, bez dopowiedzeń. A niektóre osoby powinny zrozumieć, że dobra wola nie jest wyznacznikiem tego, czy robimy coś dobrze.

 

  • Naukowo znaczy mądrze

https://www.horsesinsideout.com/post/webinar-wednesdays
Jeśli chcemy upewnić się, czy coś jest poprawne, to szukamy potwierdzenia w nauce - i dobrze. Jednak kiedy dowiaduję się, że ktoś ma rację bo odwołał się do nauki, to aż mnie w dołku ściska. A to dlatego, że wiem, że nie ma znaczenia ani to co ja powiem, ani nawet to, co powiedziała owa odwołująca się do nauki osoba. Odwołała się do nauki. Ma rację. Koniec. Kropka.
Czy każdy, kto odwoła się do końskiej biomechaniki lub anatomii, z automatu ma rację? Czy jeśli stwierdzę, że  konie są nieparzystokoptne, a więc mają trzy nogi, to będę mieć rację?
 
Ćwiczenie na wyobraźnię:
  1.  Znajdź artykuł na jakiś temat poparty badaniami. Może dotyczyć czarnej wodzy, psychiki psów czy choćby kichania, wybierz, co tylko chcesz.
  2. Wymyśl teorię niezgodną z wynikiem badań.
  3. Poprzyj swoją teorię pasującym cytatem naukowca z artykułu.
  4. Jeżeli teoria wydaje się zbyt nieprawdopodobna, dodaj jakiś wyraz, który załagodzi nieco jej wymowę (np. trochę, nie bardzo).
  5. Wstaw do internetu i sprawdź ile osób się nabierze.
 Co ciekawe, okazuje się, że w przeciwieństwie do ludzkiej, psia psychika nie zmienia się za bardzo wraz z wiekiem. ,,Kiedy ludzie przechodzą w życiu wielkie zmiany, ich cechy osobowości mogą się zmieniać. Psy nie przechodzą w życiu tak drastycznych zmian jak ludzie" - powiedział profesor psychologii na Uniwersytecie Stanowym w Michigan, William Chopik, który przeprowadzał badania na ten temat.
 
Gdybym dodała jeszcze parę zdań, jak choćby: ,,Można zatem wnioskować, że przyczyną różnic zmian w psychice jest różnica w przemianach, którą przechodzi organizm człowieka, w stosunku do przemian zachodzących w organizmie psa" to ciężko byłoby wywnioskować, że to fałszerstwo.
 
Brzmi prawdziwie, autor używa logiki, jest pewny siebie i w dodatku poparł swoje słowa nauką - tyle wystarczy, żeby większość osób uwierzyła, że ma rację. Ostrzegam przed tym nie dlatego, że po świecie jeździeckim krążą wichrzyciele, którzy wyssali sobie wszystko z palca i chcą nas oszukać, tylko dlatego, że zawsze może się zdarzyć, żeby ktoś nieprawidłowo wyciągnął wnioski. O ile do wykrycia niektórych błędów potrzeba rozległej wiedzy na temat końskiego ciała, o tyle przeciętny jeździec jest w stanie ocenić, czy wniosek wypowiedzi zgadza się z jej tematem.
Całkiem niedawno spotkałam się z artykułem, który krytykował działanie jednego z elementów ekwipunku. Swoją opinię autor poparł opisem działania danego elementu i jego wpływu na konia. Wszystko mądrze i naukowo, przy czym cały wywód oparty był na stwierdzeniu, które jest prawdziwe tylko pod warunkiem, że ów element został założony niepoprawnie. Nie chcecie wiedzieć, ile osób dało się na to nabrać.
 
 

Nie zawsze jest się w stanie zweryfikować czyjeś słowa, a przecież na czymś trzeba oprzeć swoją wiedzę, uwierzyć w coś. Nie próbuję namówić Was, żebyście szukali we wszystkim słabych punktów i sprawdzali, czy jeżeli ktoś pisze o odcinku C1, to wskazany odcinek faktycznie się tak nazywa. Jednak nie należy wierzyć wszystkiemu na ślepo, tylko dlatego, że zostało wyjaśnione w naukowy sposób. Wbrew temu, co mogłoby się wydawać, jest naprawdę sporo osób, które przyjmą absolutnie bezkrytycznie wszystko, co choćby trąci nauką. A przecież nie taki jest cel nauki, żeby nas ogłupiać.

 

  • No przecież każdy to wie

Jeździecki świat jest, niestety, pełen mitów. Tych związanych z niewiedzą, dawnymi przekonaniami albo z czymś co było, a nie jest (przytaczając słowa klasyka). Takie mity żyją długo, a co gorsza wyplenić je trudno, no bo przecież każdy to wie! A jak ktoś tego nie wie, to trzeba go z całą swoją stanowczością zapewnić, że to szczera prawda. Najlepiej dla uargumentowania swojego zdania dodać jeszcze, że To po prostu fakt. I tyle, faktów nie da się podważyć, każdy to wie. Jeśli nadal nie uda się kogoś przekonać, to należy wytoczyć cięższe działa, nazwać delikwenta heretykiem i ciemiężcą koni.
A może by tak... posłuchać? Zobaczyć, co ktoś ma do powiedzenia i wtedy ocenić, czy ma rację?
Żartuję, no przecież to oczywiste, że jej nie ma. W końcu każdy to wie!
 
  • Ja tak zrobiłem i zadziałało

Jak w prosty sposób wykazać, że o treningu koni praktycznie nic się nie wie, poradnik część pierwsza: 
1. Zapewniaj, że na każdego konia dana metoda działa tak samo, bo przecież wszystkie konie są takie same, prawda? Co z tego, że każdy ma inną osobowość, inne przeżycia i w nieco inny sposób myśli. A już najlepiej na argument, że coś jest zbyt trudne dla młodych koni, odpowiedzieć ,,Ja tak ze swoim jedenastolatkiem zrobiłem".
No... nie. To nie jest argument. Cieszy mnie, że udało Ci się w ten sposób porozumieć ze swoim koniem, ale to nie znaczy, że na każdego to zadziała. Poza tym fakt, że coś daje efekty, nie oznacza od razu, że nie czyni przy tym szkód. Taki chociażby rollkur był stosowany, bo zapewniał koniom ruch z efektem ,,wow", ale został zakazany, kiedy wyszło na jaw, że ma nieprzyjemne skutki uboczne. Można zaproponować swoje metody treningu jako rozwiązanie jakiegoś problemu, ale nie jako jedyną słuszną drogę, a zwłaszcza nie jako coś, co zawsze działa. A już na pewno nie należy uznawać czegoś za jedyny słuszny wybór, tylko dlatego, że wypróbowaliśmy to z jednym koniem i wyszło.
 
  • Nie wyssałem tego z palca

O, naprawdę? Bo ja tak, cała moja wiedza na temat ganaszowania pochodzi z kciuka, natomiast o sprzęcie z serdecznego. 
Tak. Wierzę, że swoje przekonania opierasz na badaniach, opiniach autorytetów i innych źródłach rzetelnej wiedzy. 
Tylko skąd, cholibka, ta pewność, że ja nie? 
To nie jest tak, że wszyscy naukowcy mówią jednym głosem; nie są również jednomyślni jeźdźcy, trenerzy, sędziowie. To nie jest tak, że autorytet jest jeden, zawsze prawdziwy i niepodważalny. Mam świadomość, że sporo osób opiera swoje poglądy nie na faktach i opiniach wielkich, tylko na tym, co samemu wymyśliły. Nie oznacza to jednak, że każdy tak robi. Niektórzy uważają, że podadzą mi nazwisko, a ja mam obowiązek od razu uznać ich rację. A z kolei fakt, że nie zgadzam się z opinią naukowca, którego podają, nie oznacza, że uważam się za mądrzejszą od niego; po prostu bardziej wierzę w znany mi autorytet, niż nie wiadomo kogo, którego poznałam pięć sekund temu. Wydaje mi się to logiczne, tak działa ludzka psychika. 
Z podanym przez kogoś nazwiskiem mogę się zapoznać, poszukać informacji o nim i dowiedzieć się, co mówi. Jednak na razie wierzę w osobę o której już słyszałam, już wiem i której poglądy już znam, a której poglądy nie zgadzają się z poglądami owego nowopoznanego autorytetu.
I cóż, jeżeli ktoś uważa, że sugerowanie, iż pozjadałam wszystkie rozumy i mam się za mądrzejszą od wybitnych weterynarzy czy trenerów, sprawi, że zdanie zmienię, to jest w głębokim błędzie.

  • Konia to boli

To sformułowanie zawsze zapala w mojej głowie czerwoną lampkę. W pewnym sensie manipuluje naszymi emocjami, bo jakim trzeba być człowiekiem, żeby wstawić się za czymś, co jest dla zwierzęcia bolesne? To ,,uzasadnienie" może odnosić się do wszystkiego, od stosowania naprawdę okrutnych praktyk, do zasadności używania nachrapnika; przy czym czy jest prawdziwe... nie zawsze, a wręcz pokuszę się o stwierdzenie, że zazwyczaj nie. A z tego co zauważyłam im częściej i intensywniej jest ono przez kogoś powtarzane, tym większa szansa, że dana osoba wiedzę o koniach ma znikomą - a już szczególnie wiedzę na ten konkretny temat. 
Oczywiście ważne jest, żeby konia nic nie bolało, jednak znacznie częściej spotykam się z tym stwierdzeniem w formie nieprawdopodobnej teorii, niż racjonalnego argumentu. Ogółem mam alergię na różne ,,przyjazne koniowi" zasady, bo zazwyczaj pięknie brzmią ...i nic więcej.
  • ,,Jestem doświadczonym jeźdźcem"

Nie widzę żadnego sensownego powodu, dla którego doświadczony jeździec miałby powiedzieć coś takiego. Już prędzej uświadomiłby rozmówcę, że zajmuje się takimi czy takimi końmi lub pracuje w tym czy innym zawodzie.
Jedną z piękniejszych cech jazdy konnej jest to, że im więcej się wie, tym bardziej się widzi, jak wiele zostało nam jeszcze do nauczenia. Dlatego ciężko mi wyobrazić sobie doświadczonego jeźdźca używającego swojej wiedzy jako argumentu, że ma rację. Taka pycha często za to cechuje laików, więc niestety stwierdzenia tego typu raczej zniechęcają niż zachęcają do zaufania opinii danej osoby.

Zawsze trzeba wysłuchać drugiej strony

Niby banał, niby każdy to wie, ale jak często zdarza się nam zapominać, że rozmowa to nie jest ani kłótnia, ani tym bardziej bitwa, którą trzeba wygrać. Jak dotąd pisałam raczej z perspektywy osoby zwracającej komuś uwagę, ale należałoby spojrzeć na tę sprawę również z tej drugiej strony. Nikt nie lubi, jeśli zwraca się mu publicznie uwagę, krytykuje, a zwłaszcza krytykuje bezpodstawnie. Rozumiem to, często wolę napisać prywatnie, staram się być delikatna, nie oskarżać i nie przedstawiać konia jako umierającego. Jednak paradoksalnie dużo częściej niż z hejtem spotykam się z hasłami w stylu ,,nie słuchaj internetowych trenerów".

Kurczę, my jako jeźdźcy jesteśmy strasznie podzieleni. Każdy ma swoją rację i każdy krzyczy jak najgłośniej, że to właśnie ja wiem najlepiej. Przeganaszowanie jest dobre, przeganaszowanie jest złe, patenty są dobre, patenty są złe, tylko natural, tylko western, tylko klasyk, tylko wedzidło, tylko bezwędzidłówki... I wiadomo, że w tym wszystkim chodzi o prawdę i o dobro koni. Tylko czasami zastanawiam się, czy warto tak krzyczeć. Każdy i tak usłyszy to, co chciał usłyszeć. Jeśli ktoś ma swoją rację, to możemy go nazwać mądralą, pępkiem świata lub katem, ale nadal będzie wierzył sobie. Po co, zwyczajnie po co? Rozglądam się po internecie i widzę hejt, ze wszystkich stron, w każdej dziedzinie związanej z końmi. "Bo oni męczą konie" "A nieprawda, bo oni". Po co dochodzić, kto ma rację, lepiej rzucić się z paznokciami i wydrapać oczy. 
Chodzi nam w końcu o konie, czy o spokój sumienia albo utwierdzanie siebie w przekonaniu, że robimy dobrze? A może nawet nie o to, tylko po prostu chcemy mieć rację..?

Ostatnio naszła mnie taka refleksja, że może gdybyśmy nie kłócili się nonstop, która metoda jest lepsza, tylko spokojnie wymienili się opiniami i przeprowadzili badania odnośnie kontrowersji, to zamiast dzielić się na milion grup, z których każda ma trochę racji, znaleźlibyśmy w końcu złoty środek (i to coraz bardziej złoty, wraz z postępujacymi badaniami). A przede wszystkim opieka nad końmi byłaby już na o wiele, wiele wyższym poziomie.

9 komentarzy:

  1. Bardzo interesujący post ;) Rzeczywiście, z tą racją, wiedzą czy doświadczeniem to różnie bywa, ale niestety prawda jest jaka jest - tyle punktów widzenia ile punktów siedzenia. Bo każdy z nas jest inny i odmiennie postrzega świat. Ja już dawno przestałam wchodzić w zbędną polemikę, zwłaszcza tam, gdzie nie ma to najmniejszego sensu. Może to wiek zrobił swoje, a może jakieś zobojętnienie mi się udzieliło po latach obserwacji otaczającego mnie świata, nie wiem... Wiem jedynie, że człowiek uczy się całe życie, a "uczeń w końcu przewyższa mistrza".
    Co do nauki w sensie naukowym, to również uważam, że nie można na niej ślepo polegać, bo jednak jak każda inna dziedzina życia, wciąż ewoluuje i też "popełnia błędy". Więc zawsze traktuję ją z lekkim przymrużeniem oka, zgodnie z zasadą : co się ustali, to się obali. Tak jak przykładowe masło - raz jest zdrowe, a raz nie. Dlaczego? Odpowiedź wydaje się bardzo prosta (choć zawsze można ją skomplikować)... Najłatwiej powiedzieć jednak, że zwyczajnie jednemu z nas coś służy, a drugiemu nie. Tylko tak trudno to dziś zrozumieć albo po prostu zaakceptować. Z końmi jest podobnie (jak i z każdą czującą istotą tej planety). Niestety nawet w jeździectwie nie każdy przyzna, że: np. skoczek - skoczkowi nie równy i nie każdy koń będzie nadawał się do każdej dyscypliny. Ogólnie w dzisiejszych czasach łatwo zapomnieć, że w naturze nie ma klonów wśród istot wyższych i nawet zebra zebrze nie równa ;) Więc dlaczego jednemu człowiekowi, koniowi (czy też innemu stworzeniu) miałoby służyć dokładnie wszystko to samo co drugiemu? Otóż nie. Dla przykładu: niby wszyscy mamy ten sam układ pokarmowy, ale czy każdy z nas musi lubić wątróbkę albo szpinak? I dlaczego mielibyśmy dążyć do takiego stanu rzeczy, żeby wszyscy musieli lubić czy też czuć to samo?
    Oczywiście wiadomo, że w każdej dziedzinie życia, istnieją pewne ogólnie przyjęte normy, ale mimo wszystko, zawsze w jakimś stopniu będą one przez nas różnie interpretowane. I nie ma w tym nic złego.
    Co do jazdy konnej, to niestety temat rzeka... Ale patrząc choćby na rozwój konkretnych dyscyplin jeździeckich na tle dziejów, to można dojść do wniosków, że nie kształtował ich jakiś specjalny dobrostan koni, a raczej moda i względy użytkowe. I dziś jest bardzo podobnie. Ale każdy z nas ma na to indywidualny pogląd.
    Dlatego chyba tak trudno o ten "złoty środek". Póki co najłatwiej byłoby kierować się pewnym znanym powiedzeniem: "różnijmy się - ładnie". A tam gdzie mimo wszystko, nie mam miejsca na dialog, może lepiej zwyczajnie "odpuścić"?
    Ogólnie bardzo mi się podobał podjęty przez Ciebie temat, skłania do refleksji ;) Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tak wartościowy komentarz, skłania do refleksji. Trochę dziwnie się czuję odpisując tak krótko, ale zgadzam się z tym co piszesz i nie mam już nic do dodania. Poza tylko jednym - nie mam zamiaru przestawać się wykłócać c; Jestem zdania, że każdy w mniejszym lub większym stopniu słucha, choćby nawet zakrył uszy i nucił pod nosem

      Usuń
  2. Cóż... jazda konna uczy mnóstwa pokory. Wielu ludzi nie potrafi jednak jej przyjąć i wymyśli każdą, nawet najgorszą wymówkę, byleby nie wyszło na to, że to ich wina :)

    Pozdrawiam
    Sayto aka Łowca much

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze gada, polać jej. Ja niestety już się jeźdźcem nie nazywam - no chyba, że niepraktykującym :P - ale podobne schematy myślenia są absolutnie wszędzie. Pies ma perforację żołądka? No ale przecież psy zawsze jadły kości i nic im się nie działo. Ta...
    Jedyne co mnie niepokoi, to świadomość że ja też mogę być po tej drugiej stronie i uparcie trwać w czymś obiektywnie głupim. I dlatego dobrze, że zwracasz uwagę na to, żeby wysłuchać drugą stronę bez piany na pysku.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się - ,,no przecież zawsze tak było, co ludzie teraz nawymyślali!"

      Usuń
  4. Z reguły jestem osobą raczej kłótliwą, więc Twoje rady jak najbardziej mi się przydadzą xD Najgorsze są "sweet quniareczki", które twierdzą, że konia boli siodło, że jako jeźdźcy zamęczamy je i zmuszamy do ciężkiej, niewolniczej pracy. Najbardziej rozwalił mnie kiedyś tekst, żeby nie jeźdździć na koniach zimnokrwistych, bo mają duże kopyta i powchodzą im w nie kamienie ;D Ile razy próbowałam uświadomić biedne dzieci, że tak nie jest ;D
    Pozdrawiam,
    Riley
    z
    diamond111rose.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj taak. Chociaż mnie najbardziej bolą osoby, które edukują się w pseudonaukowych źródłach i potem wyplenić z nich takie głupoty to cud

      Usuń
  5. ja nie wiem, jak Ty to robisz, że każdy Twój wpis zadziwia mnie coraz bardziej (w pozytywnym sesnie). teraz to strach wyrażać się w internecie na temat czegokolwiek, ludzie pozjadali wszystkie rozumy x). Ja zazwyczaj nie udzielam się w takich dyskusjach ale jestem bacznym obserwatorem i przeglądaczem instagrama - na każdym kroku jest to co opisywałaś...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, miło mi c:
      Niestety, wydawałoby się, że ludzkość idzie w dobrą stronę, ale wystarczy na nią popatrzeć i okazuje się, że jednak nie

      Usuń