niedziela, 26 stycznia 2020

Biała dama

Nie wiem czy pamiętacie jak wspominałam, że skrobnę parę słów na temat obecnego wyglądu Sumatry ( o tutaj). Obecny jak obecny, bo zdjęcia są jeszcze z lata, ale spróbuję dzisiaj Wam przybliżyć sytuację naszej tancerki.
Całkowicie zmyłam z niej farbę, a skrzydełka wyrwałam. W tym czasie doszło dodatkowo do dwóch nieplanowanych zmian: straciła przez przypadek lewe ucho i kawałek przedniej nogi.
O ile ucho - mimo moich starań by do tego nie doszło - zaginęło dość szybko, to nogę wciąż mam. Przeszła niezliczoną ilość klejeń i nadal się nie trzyma.
Ktoś na pewno zwróci uwagę, że koników nie powinno się sklejać zwykłym klejem, czy dokładniej klejem w ogóle; doskonale to wiem, jednak sęk w tym, że wiem to teraz, a nie wiedziałam w chwili gdy próbowałam uratować nieszczęsny model Kropelką. Z resztą nie ma to większego znaczenia, skoro zaraz po zdjęciach noga odpadła jej kolejny raz.
Na ciele pozostały jej kropki ścieranej farby, bo oczywiście starłam ją bardzo nieudolnie, no i masz babo placek; wystające punkciki na całej figurce.
Swoją drogą to właśnie przy usuwaniu farby Sumatra straciła także opisaną powyżej nogę.
Farba z oczu schodziła gorzej, stąd wciąż czarne lewe oko.
Za to wstążki próbie wytarcia nie poddały się prawie w ogóle, zwłaszcza brokat w rowkach. Dowiedziałam się przy okazji, że miał kilka warstw w różnych odcieniach.
 Od tyłu widać, że ostrogi też były dość oporne (najgorzej ta na lewej przedniej).
 Widać tutaj trochę wymiona klaczki.
I śliczne kopytka :3
Co się tyczy skrzydeł, które zostały jej brutalnie odebrane, to początkowo próbowałam je wyrwać, ale ta machineria za nic nie chciała odpuścić:
Duży plus dla Breyera za niezniszczalność. Ostatecznie odcięłam skrzydełka nożyczkami.
Po powrocie z sesji (kiedy Sumatra znów nie miała nogi) wzięłam się za dalszy ciąg przeróbki. Najpierw zdarłam tę upartą wstążkę moimi ulubionymi nożyczkami do gumiaków c;
Zapewne istniały na to o wiele bardziej cywilizowane sposoby, zwłaszcza że nożyczki pozostawiały masę rys w miejscach, gdzie być ich nie powinno - w końcu Wind Dancer to nie Schleich z idealnie prostą szyją, gdzie o nic się nożyczki przy pracy nie zaczepią.
Przy tym customie popełniłam naprawdę sporo błędów i zapewne sporo jeszcze popełnię, ale to pierwszy mój twór tego typu i chociaż kole w oczy mój prymitywizm, to muszę jakoś przeboleć i uczyć się dalej.
 Po zlikwidowaniu kokardy szyja klaczy zrobiła się nagle nadzwyczaj cienka, więc pogrubiłam ją nieco przy pomocy Apoksy Sculpt, a także spróbowałam wyrównać wgłębienia po swawoli nożyczkowej, co jak najbardziej mi nie wyszło.
Zalepiłam za uszami szparę na włosy, by oddzielić grzywę od grzywki, no i żeby grzywa zaczynała jej się nieco później, jak u rasowych arabów (tak, wiem, że im ścina się jeszcze większą część, ale chciałam tak).
Swoją drogą pamiętacie, ile miała w grzywie tych świecących ,,cosiów"? Okazało się, że dość łatwo je usunąć, po prostu delikatnie je wyciągając. Należy tylko pamiętać, by w najbardziej newralgicznych momentach pozostać delikatnym i przypadkiem pstrokatego włosa nie przerwać. A jeśliby nawet do tego doszło delikatnie wyciągnąć pozostałość c;
Apoksy wykorzystałam jednak przede wszystkim do zalepienia dziur po skrzydłach i naprawieniu szkód, które wyrządziłam tej pechowej lewej stronie.
Chciałabym napisać tutaj o happyendzie, niestety nie mogę. Ucho lepiłam ze dwa czy trzy razy, niestety to ,,ostateczne" było zrobione ze źle zmieszanej masy i w ogóle nie chciało stwardnieć, więc musiałam je usunąć.
Noga zapowiadała się lepiej. Mimo że powinnam była użyć drucika przy zlepianiu dwóch części - którego nie miałam, bo mój jest niestety zbyt szeroki na jej drobną nóżkę - zapowiadało się na to, że wytrzyma dzięki grubej warstwie Apoksy, którą w dodatku udało mi się nawet całkiem zgrabnie uformować jak na to ile masy dodałam nie tylko z boków, ale co gorsza z przodu i z tyłu, co najbardziej utrudniało rzeźbienie. Do wyschnięcia układałam ją bardzo ją starannie, żeby nie przechyliła się na żadną ze stron. Chociaż jednak noga zrosła się solidnie, to dzisiaj odkryłam, że znowu jest w dwóch częściach.

Cóż. Bez drucika chyba się nie obejdzie.

6 komentarzy:

  1. Biedna Sumatra :P Tylu trudnych prac się podejmujesz, naprawdę podziwiam! Ja ledwie smaruję moje "customy", chciałabym mieć te umiejętności co Ty, szczególnie co do drasticów, jak moja faworytka Molly. Klaczka jest nieco wymizerowana, bez skrzydełek, taka oskrobana. Nie żal Ci biednego zwierzęcia? Znęcasz się nad nią i znęcasz ;) ;D :P Nie mogę się doczekać efektu końcowego!
    Pozdrawiam i życzę sił do Sumatry i Molly ;) !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Osobiście uważam, że głupotą było zaczynanie projektu, do którego potrzebnej wiedzy posiadałam równiutkie zero (teraz mam jakiś poziom pierwszy wiedzy, hurra, level up ccx), więc Twoje słowa dużo dla mnie znaczą :)
      No znęcam się, buhahaha. Plastiki u mnie żyją w ciągłym strachu :}
      P.S. Widzę że z Molly powinnam się pospieszyć c:

      Usuń
  2. Tak, ile to już lat męczysz tego biednego konika XD? Mogę mieć tylko nadzieję, że jej kres jest bliski i przepoczwarzy się w zaje**stego motyla :P


    +ludki, polecam zajrzeć do zakładki sklep, fajowe rzeczy tam są na sprzedaż. Żałuję, że sama nie mam grosza na zbyciu... :v (Ukradłabym, ale zaraz by się dziewczyna domyśliła, kto za tym stoi, także może nie tym razem XD)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzy :3 A motylem nie będzie, bo nie zrobię jej skrzydeł :d

      Dziękuję za reklamę (?) Wprawdzie nie ma tam nic więcej niż w poście, ale miło mi :)

      Usuń
  3. Odważnie, podjąć się takiej roboty. Chciałabym kiedyś spróbować...
    Szkoda tego ucha ale moim modelom też poodpadały i znikły na zawsze w otchłani mojego bałaganu x) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sądzę, że to zaczęło się raczej na zasadzie: ,,Zróbmy to szybko zanim dotrze do nas, że to bez sensu" no i tak... samo...

      Życzę powodzenia we własnych próbach c:

      Usuń