sobota, 10 września 2022

Opowieści ciąg dalszy

 

W żadnej częściW jej spisie treści się nie mieściłW dalszej częściNie ma go w tej opowieści 

 

Odżyłam, napisałam, zniknęłam, poszłam sobie i oto wracam z ciągiem dalszym opowieści, które skoro już zaczęłam, to wypadałoby kiedyś i skończyć.
Blogowo-figurkowo jestem tak martwa, że aż trudno w to uwierzyć. Ciężko się teraz zmotywować do powstania z martwych.
Ale obiecałam Wam opis klaczy z terierem, a wakacje się skończyły, mam czas i dostęp do internetu. Pora coś napisać.
 
Tym razem klacz nie była nawet na mojej chciejliście, ale moja siostra znalazła ją na półce w Rossmannie. Słowo daję, ona chyba nie ma co robić z pieniędzmi, tylko kupować collecciaki które lądują u mnie.
Wiele osób w internecie zachwycało się tą klaczą, ale mnie jakoś przesadnie nie urzekła. Ot, taki sobie konik. Poprawny anatomicznie, z poprawnym malowaniem.
Powiedziałabym, że przez to jest w pewnym sensie wręcz mdła. Nic konkretnego nie rzuciło mi się u niej w oczy, nie przykuło uwagi.
Jedyne co, to fakt że białe plamy (a właściwie chyba plama?) z jakiegoś powodu są śliskie w dotyku i błyszczące. Odmiana na pysku i pies nie.
Poza tym nie mam nawet za bardzo co o niej pisać. Koń jaki jest, każdy widzi na zdjęciach.
Sama nie wiem czy zostawię jej psa, bo tak jak kot u pana nr 88916 wręcz sam się prosił o usunięcie, tak terier wydaje się być dość dobrze przymocowany, a nie chciałabym zniszczyć ani konia, ani jego, bo bądź co bądź jest całkiem ładny. Nieco krzywy i kolor ma identyczny z koniem, co również czyni go nieco mdłym, ale to nie zmienia faktu, że jest ładniutki.
Swoją drogą nieźle to rozegrałaś Collecto, prosty sposób na uniknięcie niedomalowań między psem a grzbietem. Well played.
Rzut od dołu na brzuch i kopytka, ale nie liczcie na rzut od góry.
 
Podobnie jak w przypadku rudego kolegi z kotem, nie wiem co z nią począć. Po głowie chodzi mi zwykłe przemalowanie, chociaż nie zrywać grzywy, jak to tak? Toż to powinność i tradycja. A może pobawię się Apoksy Sculpt i trochę te włosy podrasuję, bo chociażby ogon ma potencjał, tylko że jest mdły.
A może w ogóle jej nie pomaluję? Z resztą ta śliska część może sprawiać kłopoty.
 
No i zrywać czy nie zrywać tego psa? Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi.
 
Eh, kurczę, chyba nigdy się nie obudzę po tej przerwie. W tym poście jest tyle życia, że aż wcale.
A na koniec jeszcze kopyta zimnioka z kotem, cause why not.
Żegnajcie i widzimy się za chwilę, bo zrobiłam masę zdjęć, to czemu by nie pisać?
 
Do nienapisania!

4 komentarze:

  1. Niby martwa, a gada. No i fajnie :) mnie też nieszczególnie urzekła ta para, przyznaję że ładna, ale tak jakoś... zadku nie urywa. Jeśli zdecydujesz się na przeróbkę, to chętnie zobaczę. Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba całkiem trafny opis; niby fajna, ale czterech liter nie urwało

      Usuń
  2. Przyjaciółka mi powiedziała, że mogłabym z nich zrobić M i Elfinę, od tamtego czasu wciąż się zastanawiam. Ogólnie nie podoba mi się jej grzywa, kolor maści spoko, tam gdzie go faktycznie ma. Jest okej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka właśnie jest... mierna. Zastanawiam się, jakby się sprawdziła w roki M i szczerze powiem nie wiem, chętnie bym zobaczyła coś na kształt.

      Usuń